Z parafji Cygów
w pow. Radzymińskim
Długo zwlekałem z napisaniem tego listu, sądząc, że po wyborach skończy się i polityka z ambony, że wreszcie kościołowi zostanie przywrócone jego religijne przeznaczenie. Jednak końca złemu nie widać. Postanowiłem więc z wielką dla siebie przykrością odpowiedzieć księdzu proboszczowi Chylickiemu i dać pod sąd publiczny jego niewłaściwe wystąpienia z ambony.
Ambonę chcielibyśmy widzieć jako miejsce, skąd głoszone są prawdy Boże, a więc rzeczy nieomylne i nie podlegające krytyce ludzkiego rozumu. A ksiądz Chylicki już dawno ambonę przerobił na mównicę polityczną, z której w niedzielę rozlegają się mowy publiczne. Ponieważ zaś polityka — to ludzka rzecz, a ludzie są bardzo omylni, więc i ksiądz powtarza omyłki, czasami nawet rozmyślne kłamstwa puszczane przez obóz wrogi ludowi. Stwarza to w kościele atmosferę nie do wytrzymania, jeśli się jest przymusowym słuchaczem rzeczy niezgodnych z prawdą. Człowiek musi zęby zacisnąć, wysłuchać fałsz, zamilczeć i stać dalej w tym kościele jak na rozpalonym kamieniu. Jako dowód przytoczę, co ksiądz mówił z ambony w niedzielę 17 grudnia:
1) że „Wyzwolenie* głosowało przeciw zawieszeniu krzyża w Sejmie — co jest nieprawdą;
2) że poseł jakiś z lewicy powiedział w Sejmie: za jednego skrzywdzonego żyda spalę folwark — co również jest kłamstwem.
Ksiądz i każdy człowiek przyzna mi, że wogóle jest bardzo niemiło słuchać wyzwisk i pogardliwego znieważania swoich przekonań. Tem bardziej jest to ciężko nam, gdy nieprawdy te padają z miejsca zkąd człowiek radby usłyszeć słowo, które prowadzi do Boga. Takie polityczne kazania usposabiają człowieka denerwująco, zatapiają umysł w sprawy waśni politycznych, a nie prowadzą do Boga, co powinno być przeznaczeniem ambony. Ksiądz o tem wie, jako przewodniczący komisji wyborczej, że sporo ma ludzi w swej parafji, którzy są odmiennych od niego przekonań politycznych. Po co tym ludziom zatruwać pobyt w kościele wymysłami na nich w oczy od „żydowskich sług, wojtków’ i t. p.? Na miłość Boską, my nie po to przychodzimy do kościoła, żeby uczyć się nienawiści.
Przytoczone w tę samą niedzielę przez księdza proboszcza słowa poety „..z polską szlachtą polski lud” dobrze rozumiemy i dawno według nich postępujemy. Przecież, jak dawniej Kościuszko lub Małachowski, a teraz Pułsudski, czy ś. p. prezydent Narutowicz, lub Sieroszewski — wszystko to polska szlachta, a my polski lud z nimi razem idziemy. My tylko nie z Targowicą polską, nie z Branickimi lub Potockimi, co Polskę carom zaprzedali, my nie z mordercami jak Niewiadomski, Ronikier, Bisping, i t. d. idziemy; zachowaj nas Boże z nimi i za ich przykładem iść. My nie buntujemy się przeciw Rzeczypospolitej i Konstytucji, ale szanujemy i pierwszą Jej strażą stoimy.
Kiedy pierwszy Prezydent Polski w trumnie został złożony, to tejże niedzieli z ambony w naszym kościołku ksiądz wyrzekł słowa lekceważenia pod adresem Ś. p. Narutowicza, nazywając go „żydowskim prezydentem”.
A ileż to obelżywych wymysłów z ambony nasłuchaliśmy się w swoim czasie o ministrze Ponikowskim, że Wilna do Polski nie chciał przyłączyć, albo o Piłsudskim, Że „bolszewików sprowadził pod Warszawę” i tylko jakoby Haller i ks. Skorupka z młodzieżą warszawską ich odpędzili. Słyszeliśmy też z ambony, że Piłsudski chciał „hańby Polski i słał parlamentarzy z Warszawy do bolszewików, prosząc o pokój”. To są słowa wyjęte z kazań księdza proboszcza, które każdy czytelnik osądzi ze szczerem współczuciem nam parafjanom, że takich rzeczy bez protestu ze względu na Kościół musimy słuchać.
Franciszek Kominek
wieś Turze
Wyzwolenie (dawniej Polska Ludowa)
R.10 [i.e.8] , nr 2 (7 stycznia 1923)
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours