Bracia Wacław, Stanisław, Bolesław i Jan Wierzbowie z Krawcowizny byli przywódcami podziemia niepodległościowego na terenie Tłuszcza, Strachówki, Klembowa, Jadowa i Poświętnego. Dziś, ponad 70 lat od tamtych wydarzeń ich dzieci w rozmowie z Marcinem Ołdakiem przypominają te zasłużone acz zapomniane postacie.
Podczas okupacji niemieckiej w latach 1939-1945 na terenie okupowanej Polski działało wyjątkowe w skali Europy i świata państwo podziemne. Państwo posiadające tajną administrację, sądownictwo, szkolnictwo i wojsko: Armię Krajową. Struktury tej organizacji na terenie gmin Tłuszcz, Strachówka, Jadów, Klembów i Międzyleś tworzyły ośrodek wchodzący w skład obwodu o kryptonimach „Raróg”, „Rajski Ptak”, „Burak”. Komendantem tłuszczańskiego Ośrodka był przez większość okupacji por. Wacław Wierzba z Krawcowizny. Jego rodzony brat ppor. Stanisław Wierzba „Zawada” był m.in. dowódcą plutonu dywersyjnego oraz szefem wywiadu i kontrwywiadu tutejszej AK. Dwaj pozostali bracia: podchor. Bolesław Wierzba „Saper” i Jan Wierzba także uczestniczyli w licznych akacjach przeciw Niemcom.
Wszyscy dali się poznać jako ofiarni obrońcy polskiej ludności, nie baczący na swoje życie w służbie Ojczyźnie. Po wojnie trzech z nich założyło rodziny. 2 marca w Społecznym Muzeum Ziemi Tłuszczańskiej doszło do spotkania w którym ich dzieci wspominały swoich Ojców i stryja. Rozmawialiśmy o sprawach nieznanych, okrytych dotąd kurzem zapomnienia.
Marcin Ołdak: Jak to stało, że przed wojną w Krawcowiźnie, niewielkiej przecież i biednej wiosce wyrosło czterech wykształconych i uzdolnionych braci. Braci którzy w dobie okupacji niemieckiej stali się opoką dla setek mieszkańców okolicznych gmin?
Barbara Świecka, córka Stanisława „Zawady”: Dziadek braci, Antoni był stangretem u hrabiów Zamojskich w majątku Równe. Za dorobek całego życia kupił gospodarstwo w Krawcowiźnie. Ich ojciec Stanisław ożenił się tutaj z Ewą z Piotrowskich.
Jacek Świecki zięć Stanisława „Zawady”: Pamiętam jak teść opowiadał o tym, jak bardzo jego dziadek Antoni i ojciec Stanisław dbali o gospodarstwo oraz o należyte wykształcenie potomków. Stanisław miał braci Adama i Jana. Jan był tramwajarzem w Warszawie, Adam był z kolei nauczycielem. Wspomniany Stanisław był ojcem bohaterów naszej opowieści: Wacława, Stanisława, Jana i Bolesława.
Ile lat mają bracia w momencie wybuchu wojny? Jak wyglądało ich życie do 1939 roku?
Andrzej Wierzba, syn Wacława „Odrowąża”: Wacław – rocznik 1911 – jako dziecko uczęszczał do trzyklasowej szkoły w Sulejowie a następnie siedmioklasowej w Jadowie. Później uczęszczał do gimnazjum w Wyszkowie, gdzie w 1935 roku zdał maturę. W kolejnych latach ukończył szkołę podchorążych i został oficerem rezerwy. W momencie wybuchu wojny miał 28 lat. Jako ochotnik uczestniczył w kampanii wrześniowej.
Barbara Świecka – Tatuś urodził się w 1917 roku i podobnie jak brat ukończył szkoły w Sulejowie i Jadowie. W 1938 roku został absolwentem techniczno-kolejowej szkoły średniej przy ulicy Chmielnej w Warszawie. W 1938 roku dostał powołanie na Kurs Podchorążych Rezerwy 8 dywizji piechoty w Pułtusku, znalazł się w koszarach 13 pułku piechoty. Później przydzielono go do Samodzielnego Batalionu Piechoty w Rembertowie i tak pozostało do wybuchu wojny.
Jerzy Wierzba, syn Bolesława „Sapera” – Bolesław był najstarszy, urodził się w 1906 roku. Ojciec w trosce o dobro rodziny bardzo rzadko opowiadał o swojej wojennej i przedwojennej przeszłości. Gdy zmarł miałem niespełna 23 lata. Wiem że miał przedwojenną maturę. W czasie wojny działał w Armii Krajowej – nosił pseudonim Saper. Po wojnie związał się z moją matką Krystyną Domaszewską z Warszawy – jej brat Eugeniusz ps. Czarny zginął w Powstaniu Warszawskim. Ojciec był wówczas pracownikiem gminy Jadów. Ze względu na swoją przeszłość i poglądy, był zmuszony do częstych zmian miejsc pracy. Był przez to mało obecny w moim młodym życiorysie. Kolejny z braci, Jan, urodził się w 1909 roku. Był kawalerem. Nigdy nie założył rodziny.Jan po wojnie został na rodzinnym gospodarstwie w Krawcowiźnie. Ukończył sześć klas podstawówki, ale pamiętam że przy okazji cotygodniowych wizyt na targu w Jadowie odwiedzał także bibliotekę, troszczył się o swój rozwój intelektualny. Moja mama opowiadała, że on na zapiecku zdał zaocznie maturę. Jan imponował mi swoją wiedzą.
Jacek Świecki – Ze swojej strony dodam, że gdy w 1996 roku wracałem ze stryjem Janem z pogrzebu teścia w Kazimierzu, to przez kilka godzin drogi recytował mi z pamięci całe fragmenty „Pana Tadeusza”. Byłem wprost zaskoczony. Miał wtedy 87 lat.
Czy wasi Ojcowie opowiadali Wam o swojej przeszłości w Armii Krajowej, o wydarzeniach z okolic Tłuszcza, Jadowa, Strachówki i Klembowa? A może pamiętacie Państwo powojenne spotkania braci, wspominali partyzanckie dzieje?
Andrzej Wierzba – pamiętam że przy okazji rodzinnych spotkań Wacław Ze Stanisławem całymi godzinami rozmawiali, czasem nawet spierając się o szczegóły różnych akcji przeprowadzonych w podziemiu. Recz w tym, że byłem wtedy nastolatkiem, minęło 50 lat i nie pamiętam szczegółów tamtych rozmów.
Wróćmy do postaci Jana, który jako jedyny z braci po wojnie został w Krawcowiźnie. Mieszkańcy do dziś go pamiętają, jak mu się żyło w Polsce Ludowej?
Jerzy Wierzba – Dla Jana czasy Polski Ludowej to gehenna, miejscowe władze gnębiły go i upokarzały, majątek został zaniedbany a stryj postawił sobie za punkt honoru, że wyprowadzi gospodarstwo na prostą. Podjął osobistą walkę z systemem, ale ze względu na wiek i niepełnosprawność był skazany na porażkę. Za Gierka zabrano mu gospodarstwo zostawiając tylko siedlisko.
Barbara Świecka – Już po wojnie, podczas jednej z mroźnych zim Jan jechał wozem gdy przewrócił się koń. Jan próbował podnieść, ratować zwierzę. Odmroził sobie wtedy palce i stopę. Lekarze musieli ją później amputować. Już po jego śmierci w 2003 roku znaleźliśmy w Krawcowiźnie dokumenty pochodzące z Instytutu Pamięci Narodowej. To protokoły z przesłuchań z 1945 roku, gdy próbujące się zemścić na Wacławie NKWD aresztowało Jana i wywiozło go do gułagu w Rosji. Podczas brutalnego śledztwa nikogo nie wydał. Był bohaterem. Z obozu wrócił po 18 miesiącach.
W momencie wejścia wojsk radzieckich w sierpniu 1944 roku Wacław ps „Odrowąż” jest szefem lokalnych struktur Armii Krajowej. Zagrożony aresztowaniem, za zgodą przełożonych wstępuje do Ludowego Wojska Polskiego, co dalej?
Andrzej Wierzba: Ojciec służy w 2 Armii Wojska Polskiego. Pod Budziszynem zostaje ranny w kolano. Po zdemobilizowaniu osiadł w Ostrówku i rozpoczął pracę w Instytucie Wydawniczym Nasza Księgarnia gdzie pracował do
emerytury. Ostrówek był przed wojną miejscem, gdzie znajdował się sztab komendy obwodu Armii Krajowej. Odprawy odbywały się m.in. w Willi Rozalia – Klementyna. To właśnie tam, po wojnie od 1946 do 1957 roku mieszkała nasza rodzina. W 1955 roku Urząd Bezpieczeństwa aresztował Ojca. Zarzucono mu zamordowanie w czasie wojny dwóch ludzi z Sitnego. Rzekomo byli członkami komunistycznej partyzantki. W rzeczywistości podczas wojny wspierali bandę rabunkową Raboja. To byli zwykli bandyci, co podczas śledztwa przyznawali nawet członkowie P.P.R. Ojciec został zwolniony. Nigdy jednak nie opowiadał o tym, co tam przeżył. Do więzienia szedł jako szatyn, gdy wrócił włosy miał białe jak gołąbek..
Barbara Świecka – Akcją przeciwko tym bandytom dowodził w rzeczywistości mój ojciec Stanisław „Zawada”. Gdy w 1955 roku Jego brat został zaaresztowany, Ojciec poszedł na przesłuchanie na UB. Byłam wtedy dzieckiem, pamiętam jak płakał gdy się z nami żegnał. Myślał, że to ostatnie spotkanie. Ojciec przyznał się do wykonania akcji, chciał wziąć winę na siebie. Ubecy byli skonsternowani. Kilka dni później zmarł Bierut. W domu wybuchła wielka radość, niedługo później Tatuś wrócił.
Jak bracia Wierzbowie przyjęli wybuch „Solidarności” w 1980 roku oraz późniejszy upadek komunizmu? Jak reagowali na zmieniającą się rzeczywistość Polski Ludowej? Czy tęsknili za przedwojennym życiem i Krawcowizną?
Jerzy Wierzba: Gdy skończyłem 18 lat Ojciec zawiózł mnie na Krawcowiznę. Obchodziliśmy jego Ojcowiznę. W pewnym momencie zabrał mnie w pewne ustronne miejsce. Powiedział: „Nie wiem jakie czasy przyjdą, ale tutaj masz zakopaną broń”. Wiele lat później próbowałem z ciekawości odnaleźć to miejsce – bez powodzenia. Inna scena z mojej młodości. Gdy miałem jakieś 10 lat i mieszkaliśmy w Jadowie Ojciec sadzał mnie na kolanach i obaj słuchaliśmy radia Wolna Europa. Pamiętam też, gdy pewnego razu do Ojca przyjechał jakiś mocno upartyjniony zwierzchnik z pracy. Namawiał go do przystąpienia do ZBOWiDu. Ojciec odpowiedział: Należałem do jednej bandy, do drugiej już nie wstąpię.
Barbara Świecka: Nasza rodzina mieszkała w Sosnowcu, później w Kazimierzu. Studiowałam w Krakowie, gdzie poznałam męża, później przeprowadziliśmy się do Warszawy. Pamiętam radość Ojca, gdy rozpoczęła się „Solidarność” i gdy uczestniczył w obchodach wybuchu powstania Warszawskiego. Zmarł w 1996 roku.
Andrzej Wierzba: Nasza rodzina mieszkała w Ostrówku, później w Warszawie a następnie w Otwocku. W latach 70. oficerowie dawnego radzymińskiego obwodu AK zaczęli się spotykać. Ojciec jeździł do Stanisława Kielaka „Oriona” z Tłuszcza, który spisywał okupacyjne dzieje. Często spędzaliśmy wakacje w Ostrówku. W 1989 roku, gdy Tadeusz Mazowiecki został premierem, Ojciec i stryj Stanisław odwiedzili Jana w Krawcowiźnie. Gdy spotkali się na Dworcu Wileńskim Stanisław rzekł: Widzisz Wacek, warto było żyć do tego czasu. Ojciec zmarł w 1991 roku.
goniec tłuszczański
14 marca 2017
Pamiętam pana Jana Wierzbę. Najbliższymi sąsiadami Wierzbów (ok. 500m), oprócz tych wymienionych przez Stanisława Wierzbę, byli moi dziadkowie (Stanisław Dębiec ur. 1906r. – podoficer rezerwy 1 Pułku Strzelców Konnych, absolwent 7-latki w Jadowie, radny gminny, robotnik przymusowy w Królewcu; przed wojną przeprowadzał komasację, pomagał pisać sąsiadom, i nie tylko, różne urzędowe pisma – i Aleksandra Dębiec z domu Kur ur. 1907r.). Centrum Krawcowizny (okolice obecnego sklepu) nosiło nazwę Kurowizna – od nazwiska moich prapra….dziadków Kurów. Inni moi przodkowie z Krawcowizny to tamtejsi rdzenni Piotrowscy, Zastawni, Białkowie itd. Nigdy nie słyszałem aby Wierzbowie utrzymywali z kimś ze wsi jakieś bliższe kontakty, żyli na uboczu swoim życiem. Dziadek Stanisław Dębiec za swoich przyjaciół uważał np. Franka Piotrowskiego “spod krzyża”, Wacława Rosę – miał do tych ludzi pełne zaufanie. Pozdrawiam