goledzinowski

Ksiądz Jan Ignacy Golędzinowski

“W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem.”
(św. Paweł, Drugi List do Tymoteusza 4,7)

Dzieciństwo i młodość

Jan Ignacy Golędzinowski urodził się 27 września 1877 r. w Zaborowie, niedużej wsi położonej na południowym skraju Puszczy Kampinoskiej, w ówczesnej guberni warszawskiej. Był synem Franciszka i Marii z domu Niedzielskiej. Matka pochodziła z rodziny włościańskiej zamieszkałej w okolicach Zaborowa, ojciec pracował jako ekonom w zaborowskim majątku. Jan Ignacy miał starszego o rok brata Tomasza i siostrę Antoninę.

Kilkuletni chłopiec został wysłany na naukę do Warszawy, gdzie uczęszczał do prywatnej szkoły Grabowskiego. Następnie ukończył warszawskie I Progimnazjum.

Edukację rozpoczął w jednym z najcięższych okresów w dziejach narodu polskiego, w czasie wzmożonej działalności rusyfikacyjnej i bezwzględnych represji stosowanych przez władze carskie, które zaczęły się zaraz po upadku powstania styczniowego. Te ponure lata w historii kultury i oświaty polskiej, nazywane “nocą apuchtinowską”, związane były z rządami Aleksandra Apuchtina, rosyjskiego kuratora Okręgu Naukowego Warszawskiego i Józefa Hurki, warszawskiego generał – gubernatora, dwóch haniebnych rusyfikatorów, prześladowców polskiego życia kulturalnego i katolicyzmu.

Jan Golędzinowski od najmłodszych lat bezpośrednio zetknął się w szkole z całą machiną “odpolszczania”: nauką w języku rosyjskim prawie wszystkich przedmiotów, fałszowaniem dziejów ojczystych, albo wręcz pomijaniem w programie naucznia historii Polski i zacofanym systemem wychowania.

Powziął decyzję o wstąpieniu do kieleckiego Seminarium Duchownego, ale dramatyczne wydarzenia, w wyniku których w 1893 r. władze rosyjskie na mocy ukazu carskiego na cztery lata zamknęły uczelnię, uniemożliwiły mu studia w Kielcach. Po serii prowokacji, które miały udowodnić, że w szkole tej panuje “duch buntu i szkodliwej opozycji”, a alumni wychowywani są “w krańcowo nieprzychylnym stosunku do rządu”, profesorzy i wychowawcy zostali aresztowani i zesłani na Syberię. Tylko dzięki usilnym staraniom biskupa kieleckiego ks. Tomasza Teofila Kulińskiego (1823-1907), który wyjednał u władz zgodę na przeprowadzanie w Kielcach naboru nowych kandydatów do seminarium i kierowanie ich oraz alumnów, którzy już wcześniej tu studiowali, do seminariów w innych miastach, Jan Golędzinowski mógł rozpocząć naukę w Sandomierzu.

Najpierw jednak uzupełniał wykształcenie w sandomierskim Progimnazjum Męskim.

Studia w Seminarium Duchownym w Sandomierzu rozpoczął w 1895 r. Z zachowanego owalnego zdjęcia umieszczonego w 1897 r. na seminaryjnym tableau, spogląda poważnym wzrokiem młodzieniec w koloratce, o twarzy pociągłej, jeszcze bez okularów, które później stale mu towarzyszyły i z ciemną, lekko rozwichrzoną czupryną, którą zachował do końca życia.

Był to okres niełatwy w historii uczelni sandomierskiej, która dzieliła los innych szkół katolickich w Królestwie Polskim, doznając ucisku i represji ze strony zaborców. Władze rosyjskie poddawały studia w seminarium kontroli, sprawując surowy nadzór nad nauką i wychowaniem alumnów. Roztaczano kontrolę nad profesorami, życiem codziennym seminarzystów, rządowe władze lokalne usiłowały nękać seminarium wizytacjami, wydawano ukazy, których celem było zupełne podporządkowanie spraw uczelni władzy świeckiej i w konsekwencji zniszczenie jej autonomii. Inicjatorami wszystkich działań podejmowanych w stosunku do seminarium byli oczywiście Apuchtin i Hurko. W tym dążeniu do podporządkowania uczelni rosyjskim czynownikom ważną rolę odgrywała bezwzględnie prowadzona polityka rusyfikacyjna. Do programu nauczania wprowadzono przedmioty rosyjskie: język i literaturę rosyjską oraz historię Rosji, przy czym liczbę godzin nauczania tych przedmiotów systematycznie zwiększano, a od 1900 r. alumni kończący uczelnię, traktowani jako przyszli urzędnicy państwowi, zmuszeni byli zdawać egzamin pisemny z języka rosyjskiego.

Jan Golędzinowski studiował w Sandomierzu przez sześć lat. Przez rok przygotowywał się na kursie filologicznym, podnoszącym znajomość języków łacińskiego i rosyjskiego, następnie uczęszczał na kurs filozoficzny oraz trzyletni kurs teologiczny, który rozpoczął w roku 1898, jednocześnie z kursem filozofii. Sumiennie przygotowywał się do zawodu kaznodziei, o czym świadczą lektury wypożyczane przez niego z biblioteki seminarium, m.in.: “Kazania świąteczne i przygodne” ks. Kozłowskiego (Petersburg 1895), “Kazania na niedziele i święta całego roku do potrzeby i ducha czasu zastosowane” ks. Adama J. Szelewskiego (Warszawa 1844), tom 1 Biblioteki Kaznodziejskiej zawierający “Kazania niedzielne i świąteczne” (Wilno 1846).

Pomimo trudności, rozmyślnych szykan władz carskich oraz nie najlepszych warunków materialnych, profesorzy w seminarium, a było wśród nich wielu kapłanów zasłużonych na polu naukowym, religijnym i społeczno ” kulturalnym (m. in. ks. Antoni Rewera, ks. Józef Rokoszny, ks. Adam Czarkowski, ks. Władysław Zalewski, ks. kanonik Jan Gajkowski, ks. Antoni Kasprzycki, ks. Jan Sternik, ks. Tomasz Sokalski), troszczyli się o solidne wykształcenie humanistyczne przyszłych księży i wychowanie ich na gorliwych duszpasterzy i patriotów. Klerycy dorastali w atmosferze apoteozy czynu powstańczego 1863 r., w którym wzięli udział ich starsi koledzy, “zrzuciwszy suknię, wdziali zbroję i poszli do szeregu, by zdobyć wolność Ojczyzny?. Niewątpliwie ta atmosfera panująca w Seminarium Duchownym w Sandomierzu ukształtowała nieprzeciętną osobowość młodego Jana Golędzinowskiego, wówczas już w pełni świadomego swoich poglądów i celów w życiu.

W 1901 r. regens seminarium, ks. Marian Ryx (1853 – 1930) zapisał: “Praesentibus testatur: Joannem Golendzinowski et Casimirum Mazurkiewicz, alumnos Dioecesis Kielcensis, studiis ecclesiasticis in Seminario Sandomiriensi per sex annos i. e. a 1895 – ad 1901 – cum bono progressu operam navasse, moribus exemplares et statui clericali addictus se exhibuisse, nullo impedimento canonico […].” Razem z Janem Golędzinowskim i Kazimierzem Mazurkiewiczem, seminarium ukończyli przyszli kapłani diecezji sandomierskiej: Aleksander Bastrzykowski, Adam Szymański, Teofil Zdziebłowski, Wincenty Cybulski oraz Feliks Nowacki.

Kapłańska droga

21 lipca 1901 r. Jan Golędzinowski, 24-letni absolwent Seminarium Duchownego w Sandomierzu, powrócił do Kielc, gdzie otrzymał święcenia kapłańskie z rąk ks. biskupa Tomasza T. Kulińskiego.

Jeszcze w tym samym roku podjął posługę w diecezji kieleckiej. Został mianowany wikariuszem w kościele pw. Św. Trójcy w Andrzejowie (obecnie Jędrzejów), gdzie proboszczem był ks. dziekan Leon Błoński. Działalność duszpasterską w Jędrzejowie ks. Golędzinowski rozpoczął od założenia w 1902 r. tajnej szkoły średniej , w której kształcili się dziewczęta i chłopcy w duchu niepodległościowym. Oficjalnie była to szkoła powszechna, ale obok jawnie realizowanego programu szkoły elementarnej, ks. Golędzinowski uczył ich “niedozwolonych przedmiotów”: historii Polski, historii literatury polskiej i geografii Polski. Zajęcia odbywały się na lekcjach robót ręcznych, rysunków albo podczas osobnych lekcji, nie figurujących w rozkładzie zajęć szkolnych. W ten sposób jędrzejowski wikary rozpoczął heroiczną walkę z rządem rosyjskim o szkołę polską. Prowadził tę prywatną wojnę, bez oglądania się na konsekwencje, wytrwale i z uporem, przez kilkanaście lat, aż do wybuchu prawdziwej wojny światowej. Z tej walki wyłania się obraz księdza, który w pełni zdawał sobie sprawę, że przetrwanie narodu w warunkach niewoli zależało wtedy od uczynienia z oświaty narzędzia krzewienia polskości i wiary.

W 1906 r. szkoła w Jędrzejowie, na skutek wydarzeń rewolucji 1905-1907 r. w Królestwie Polskim, została wykryta i zlikwidowana przez władze carskie. Bezpośredni wpływ na zamknięcie szkoły ks. Golędzinowskiego miały niewątpliwie wypadki w Seminarium Nauczycielskim w Jędrzejowie i stłumienie tam strajku młodzieży, która nie godziła się z prowadzoną polityką rusyfikacyjną, domagając się należytego traktowania języka polskiego.

Ks. Golędzinowskiego przeniesiono do Kossowa, niedużej wiejskiej parafii, gdzie przez dwa lata był proboszczem w drewnianym kościółku pw. Wszystkich Świętych. Kossów w powiecie włoszczowskim, niegdyś miasteczko ze świetnie rozwijającym się przemysłem (była tu papiernia, gorzelnia, cegielnia i huta szkła), po utracie praw miejskich w 1869 r. stał się zapomnianą, niewiele znaczącą miejscowością. W Kossowie ksiądz ponownie założył szkołę, tym razem pod egidą Polskiej Macierzy Szkolnej, w której prowadził, jak dawniej, tajne nauczanie. Pod koniec 1908 r. szkołę zlikwidowała żandarmeria, a jej twórca, po ukaraniu go grzywną, został skierowany do Gorenic. Tym razem, na zamknięcie szkoły miała wpływ decyzja władz carskich, które niechętnie patrzyły na rozrastającą się sieć szkół na prowincji i w grudniu 1907 r. zakazały działalności Polskiej Macierzy Szkolnej.

Maleńką parafią pw. św. Mikołaja w Gorenicach koło Olkusza ks. Golędzinowski administrował przez rok. W tym czasie, w porozumieniu z sosnowieckim Towarzystwem Górniczo-Przemysłowym “Saturn”,”, utworzył nową szkołę. Towarzystwo to, założone przez przemysłowców, właścicieli największych łódzkich fabryk włókienniczych, m. in. Karola, Emila i Annę Scheiblerów, Edwarda Herbsta oraz Stanisława Reichera z Sosnowca, w miejscowościach, gdzie posiadało własne kopalnie i majątki, zakładało powszechne prywatne “szkoły kopalniane”. Ks. Golędzinowskiemu nie zezwolono jednak w tej szkole prowadzić wykładów i “za karę” został przeniesiony do prafii pw. Świętej Trójcy w Nowym Mieście Korczynie (obecnie Nowy Korczyn).

Pracę w Nowym Korczynie ks. proboszcz rozpoczął w 1911 r. od remontu kościoła i zakupienia nowych organów. Założył też tajną szkołę dla dorastającej młodzieży, a zaraz potem kółka Organizacji Młodzieży Niepodległościowej “Zarzewie”, które stawiały sobie za cel militarne przygotowanie narodu do zdobycia niepodległości na drodze walki zbrojnej. Wkrótce większość młodych członków “Zarzewia” wstąpiła do tworzących się Legionów Polskich.

Szkoła natomiast funkcjonowała do 1913 r., została zamknięta na skutek donosu, a ks. Golędzinowskiego znów ukarano wysoką grzywną.

W połowie września 1914 r. Legiony Polskie Józefa Piłsudskiego, po drugim odwrocie z Kielc, wkroczyły w okolice Nowego Korczyna. Na plebanii przy kościele pw. Świętej Trójcy przez blisko półtora miesiąca stacjonowały oddziały legionistów. Korczyński proboszcz niejednokrotnie udzielał gościny stu żołnierzom naraz. Młodzi oficerowie i żołnierze stołowali się na plebanii, przy której stały duże budynki gospodarcze. Tam też trzymano ekwipunek i konie. Na plebanii kwaterował także sztab słynnego pułkownika Władysława Beliny-Prażmowskiego (1888-1938), legendarnego twórcy i dowódcy kawalerii. Ks. Golędzinowski okazał się gorącym orędownikiem Legionów i Józefa Piłsudskiego. Wiernie służył sprawie niepodległości kraju, starając się pomagać legionistom jak tylko mógł. Przy współpracy Karola Barcza i Karola Krajczewskiego, aptekarzy w Nowym Korczynie, organizował zaopatrzenie medyczne dla żołnierzy. W okresie przeprawy Legionów przez Wisłę (między 15-24 września) udzielał sztabowi Beliny – Prażmowskiego wszelkich dostępnych mu informacji o sytuacji na froncie i ruchach wojsk rosyjskich.

Kiedy w niepodległej Polsce przyznawano mu Krzyż Niepodległości, Władysław Belina – Prażmowski, pełniący już wtedy urząd wojewody lwowskiego, złożył następujące oświadczenie: “Zaświadczam, że ks. Jan Golędzinowski w czasie wojny gościł u siebie na plebanji w Kieleckiem oddziały Legjonistów, w czem mógł pomagał Legjonistom, skutecznie agitował wśród młodzieży za wstępowaniem do Legjonów oraz, że za swoją działalność był prześladowany przez Moskali. We Lwowie, dnia 25 października 1933 r.”

Rzeczywiście, po wyjściu Legionów z Kieleckiego, ks. Golędzinowski, prowadził skuteczną agitację wśród młodzieży z byłego Królestwa na rzecz wstępowania pod rozkazy Komendanta Piłsudskiego. Po ponownym powrocie Moskali, kiedy do Nowego Korczyna wtargnęły oddziały Siemiona Budionnego, późniejszego marszałka ZSRR, został oskarżony o współpracę z legionistami i aresztowany przez władze rosyjskie w kwietniu 1915 r. Postawiono go przed sądem i skazano na “transportację na 200 wiorst od frontu”. Już wcześniej był pozbawiony stanowiska proboszcza. Przed obliczem wroga stanął zupełnie sam. Jego osamotnienie i trudne położenie, w jakim się znalazł pogłębiał fakt, że miejscowe społeczeństwo z mieszanymi uczuciami przyjęło strzelców Piłsudskiego, raczej krytycznie oceniając szanse powstania przeciw Rosji. Zaangażowania ks. Golędzinowskiego w sprawę nie popierał również jego zwierzchnik ks. biskup Augustyn Łosiński (1867-1937), wówczas przekonany, że legioniści i Piłsudski “współdziałają z socjalistami na zgubę wiary i narodu”.

Wkrótce ksiądz został deportowany do Peterhofu pod Petersburgiem. Wyjeżdżając, nic o tym nie wiedział, że kiedy wróci, będzie wolna Polska.

Zesłanie

Wygnanego z kraju ks. Golędzinowskiego otoczył w Petersburgu troskliwą opieką ks. arcybiskup Jan Cieplak (1857-1926), wielki patriota, działacz społeczny i narodowy. Jego życzliwość dla ks. Golędzinowskiego była tym większa, że przyjechał on do Rosji z ukochanej przez arcybiskupa ziemi kieleckiej.

Ks. Golędzinowski przybył do Petersburga w czasie, kiedy do granic diecezji mohylewskiej, która obejmowała obszar całej Rosji europejskiej i Białorusi wschodniej, dotarła, wraz z odwrotem armii rosyjskiej, wielka fala uchodźców z Polski i z terenów zajętych natychmiast przez wojska niemieckie. Znalazł się w środowisku księży zesłanych, podobnie jak on, administracyjnie, wśród alumnów seminariów duchownych, jeńców wojennych wziętych do niewoli przez regularne wojska rosyjskie oraz wśród księży – zakładników, z ks. metropolitą Szeptyckim na czele.

W listopadzie 1915 r. ks. arcybiskup Cieplak ogłosił list pasterski do wiernych i duchowieństwa, w którym zachęcał kapłanów, aby “dowiedziwszy się o przybyciu uchodźców spieszyli na ich spotkanie, bo sam już widok sukni kapłańskiej, znalezienie się wśród nich, wleje w ich zbolałe serca pociechę”. Zalecał księżom roztaczanie opieki religijnej nad uchodźcami i niesienie pomocy komitetom, doradzał, po zainstalowaniu się uchodźców, zakładanie dla nich domów modlitwy, szkół z nauką religii, przytułków i schronisk dla dzieci. “Niech nie będzie – podkreślał – ani jednego dziecięcia w waszych parafiach, któreby miało zginąć dla wiary i cnoty”. Ks. Golędzinowski natychmiast odpowiedział na apel arcybiskupa. Od razu dał się poznać jako gorliwy pracownik i społecznik. Zaangażował się w organizację domów opieki, sierocińców, ochronek, burs i szkół dla emigrantów. Pomagał w zbieraniu pieniędzy przeznaczanych na pomoc materialną dla rodaków. Podjął nauczanie dzieci i młodzieży w placówkach powstających w Petersburgu pod patronatem Polskiej Macierzy Szkolnej, która od 1915 r. zaktywizowała się w skupiskach Polaków w Rosji. Z poświęceniem prowadził także pracę duszpasterską wśród dorosłych, niosąc im pociechę religijną. Przyświecały mu słowa ks. arcybiskupa Cieplaka, który dbał o podtrzymywanie ducha patriotycznego wśród księży i stale powtarzał: “Zobaczycie, Polska będzie wolną… Ufajcie, przetrwamy, wrócimy do wolnej ojczyzny.” W tej pracy nie był osamotniony. W tym samym czasie w Petersburgu przebywał Ignacy Skorupka (1893 – 1920), który od 1914 r. studiował w Akademii Duchownej w Petersburgu i 26 stycznia 1916 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. arcybiskupa Cieplaka. On także podjął działalność duszpasterską wśród uciekinierów z Polski i opiekował się uchodźcami. Nie wiadomo, czy dwaj wyjątkowi księża kiedykolwiek się spotkali.

W pierwszym okresie rewolucji rosyjskiej 1917 r., kiedy chwilowo zelżał ucisk i prześladowania, ks. arcybiskup Cieplak i skupieni wokół niego księża katoliccy starali się wykorzystać tę wolność aby spotęgować działalność pasterską. Zaczęły powstawać nowe parafie, wznoszono kościoły i liczne kaplice, organizacje katolickie i zgromadzenia zakonne, które dotychczas pracowały w ukryciu, rozwinęły szeroką i ożywioną działalność religijną. Duchowni katoliccy zesłani administracyjnie odzyskali swobodę działania. Ponieważ kiełkujący katolicyzm rosyjski zaczął rozwijać się i wzrastać liczebnie, ks. Golędzinowski, na polecenie ks. arcybiskupa Cieplaka, zajął się organizacją katolickiej parafii w Peterhofie i został wyznaczony na jej proboszcza. Opuścił Rosję sowiecką dopiero po zapanowaniu chaosu i terroru, jaki pociągnął za sobą przewrót bolszewicki.

W Archdiecezji Warszawskiej

Po trzech latach tułaczki, u progu niepodległości, “presbyter sine functione ecclesiastica”, – jak określano ks. Golędzinowskiego w kieleckich kalendarzch kościelnych, powrócił do ojczyzny. W sierpniu 1918 r. zwrócił się z prośbą do ks. biskupa Łosińskiego o ekskardynację do archidiecezji warszawskiej, podając względy zdrowotne. Miesiąc później został przyjęty w poczet duchowieństwa archidiecezji i przeniesiony do stolicy, gdzie w kościele filialnym św. Ducha pracował jako wikariusz i prefekt szkół do połowy 1922 r. Był również członkiem Towarzystwa Oszczędności i Pomocy dla Rzymsko – Katolickiego Duchowieństwa Archidiecezji Warszawskiej oraz członkiem Misyjnego Kleru w Archidiecezji Warszawskiej. Współpracował także z parafią pw. św. Andrzeja Apostoła (w kościele pw. św. Karola Boromeusza na ul. Chłodnej), gdzie zetknął się z ks. Leonem Jackowskim (1833 – 1941), swoim późniejszym następcą na probostwie w parafii w Wołominie.

Tymczasem, tak długo oczekiwana i odzyskana w listopadzie 1918 r. wolność Polski znowu została zagrożona. W sierpniu 1920 r., gdy pod Warszawę podchodziły wojska bolszewickie, ks. Golędzinowski wstąpił ochotniczo do wojska, był kapelanem szpitala wojskowego i niósł pomoc rannym na dworcach w Warszawie.

Dwa lata później, w sierpniu 1922 r. został mianowany proboszczem w parafii pw. św. Trójcy w Lutkówce koło Mszczonowa. W parafialnej kronice znajduje się zapis, że ks. Golędzinowski “przybył do Lutkówki z Rosji i ukończył tu, przy wydatnej pomocy parafian, budowę murowanej plebanii”. W marcu 1924 r. zastąpił go na tym stanowisku ks. Karol Zdebski. Natomiast ks. Jan Golędzinowski został skierowany do pracy w Wołominie.

Na probostwie w Wołominie

Parafia pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Wołominie została erygowana przez ks. kardynała Aleksandra Kakowskiego 1 kwietnia 1924 r.

Najważniejszym zadaniem przed jakim stanął po przyjeździe do Wołomina ks. Jan Golędzinowski, było ukończenie budowy świątyni, której wznoszenie rozpoczęto jeszcze w okresie zaborów, w 1908 r. Przez pierwsze lata pracy ksiądz nie ustawał w wysiłkach, aby pozyskać na ten cel odpowiednie środki materialne. Ks. kardynał Kakowski (1862 – 1938) pisząc w “Pamiętnikach” o tworzeniu nowych parafii w wyzwolonej Polsce, podkreślał: “Ciężar budowy przyjęła chętnie na siebie ludność katolicka, która nieraz dzieliła się z Kościołem ostatnim groszem, odmawiając sobie kęsa chleba materialnego dla zdobycia pokarmu duchowego.” W Wołominie to zobowiązanie podjęli mieszkańcy miasta, którzy pragnęli mieć własny kościół.

Jeden ze starszych Wołominian, Zdzisław Michalik (ur. w 1919 r.),wspomina, w jaki sposób ks. proboszczowi udawało się zdobywać fundusze na finansowanie zbożnego dzieła: “Otóż ks. Golędzinowski podczas obrad Rady Parafialnej wprowadził zwyczaj, że po ustaleniu kosztu kolejnego zadania inwestycyjnego… jako pierwszy z obecnych, z własnej kieszeni, wydobywał część pieniędzy na sfinansowanie uchwalonego zadania. Przykład księdza proboszcza aktywizował członków Rady Parafialnej i skłaniał do naśladownictwa. W tej sprawie radny p. Feliks Koprowicz nigdy nie dał się wyprzedzić innym członkom Rady. Przykłady ofiarności materialnej członków Rady Parafialnej oglądamy do dnia dzisiejszego. Oto one: boczny ołtarz z obrazem Św. Teresy to dowód ofiarności państwa Heleny i Stefana Nesfeterów, drugi zaś ołtarz boczny z obrazem Św. Rodziny ” to dar wołomińskiego dziedzica, pana Henryka Konstantego Woyciechowskiego (1851 – 1934), założyciela miasta.”

Obraz Matki Bożej Częstochowskiej do nowego ołtarza głównego, wzniesionego na miejscu ołtarza prowizorycznego, który powstał ze składek parafian w 1923 r., ufundował sam ks. Golędzinowski.

Pierwszy proboszcz spotkał się w Wołominie z życzliwym przyjęciem. Jego projekty dotyczące budowy kościoła i pomysły na rozwój życia religijnego i pracę społeczną trafiały na podatny grunt. Niedawno nobilitowani wołomińscy mieszczanie aktywnie włączali się w życie polityczne, gospodarcze, społeczne i religijne miasta, uważając to za patriotyczny obowiązek wobec odrodzonej ojczyzny.

Do 1924 r. w Wołominie na stałe nie było księdza. Jedynie wikariusz z Kobyłki odprawiał msze św. w kapliczce dwa razy w miesiącu. Zapewne też z tego powodu uroczyście świętowano przybycie ks. Golędzinowskiego i 25. rocznicę jego kapłaństwa: “Na obchód 25-lecia kapłaństwa, od wczesnego ranka podążyli ze wszystkich stron, w różnobarwnych strojach parafjanie, wzywani przez donośne dźwięki dzwonów. Kościół pełen był wiernych, a ze wszystkich ust wydobywała się pieśń, która w jednym potężnym głosie niebios sięgała. Oceniły pracę ks. Jubilata i sąsiednie parafje, przychodząc kompanjami, które spotykane były przez procesje. Księża dekanalni złożyli ks. Jubilatowi kielich, z prośbą o wspomnienia we Mszy św. Orkiestra straży ogniowej przywitała ks. Jubilata po Mszy św. Wiele dobrego zrobił dla parafji, bo wybudował kościół, zorganizował bractwa, ale i na polu społecznym nie pozostał w tyle, bo założył sierociniec. Życzymy ks. Jubilatowi jak najdłuższego życia, by dalej dla nas tak gorliwie pracował.”

27 sierpnia 1927 r. ks. arcybiskup Aleksander Kakowski dokonał konsekracji kościoła pw. Matki Bożej Częstochowskiej. Obszerną relację z tej uroczystości zamieściły w “Kronice” Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie:

W dniu 27 sierpnia o godz. 5 po południu Jego Eminencja Kardynał Kakowski udał się do Wołomina w celu dokonania konsekracji świątyni i przeprowadzenia wizytacji parafii. Jego Eminencji towarzyszyli w podróży ks. dr I. Puchalski, kanonik kapituły warszawskiej oraz ks. dr R. Dąbrowski i ks. W. Celiński, sekretarz Kurii. Na dworcu w Warszawie Jego Eminencję udającego się na wizytę pasterską żegnał liczny zastęp kleru warszawskiego z Jego Ekscelencją biskupem Gallem na czele. W Wołominie na dworcu pięknie przyozdobionym zielenią, kwiatami i sztandarami powitały Jego Eminencję dzieci z sierocińca miejscowego, z Siostrami Albertynkami na czele. Zawiadowca stacji p. St. Puchaczewski wygłosił powitalną przemowę. Orkiestra straży ogniowej odegrała hymn narodowy. W powitaniu wzięli udział liczni przedstawiciele organizacji społecznych i sportowych oraz delegaci Strzelca. Jego Eminencja podziękował za przyjęcie, zamienił kilka słów serdecznych z dziatwą, przyjął piękny bukiet kwiatów i w towarzystwie oddziału cyklistów udał się z dworca powozem do nowowzniesionej świątyni, znajdującej się na wschodnim krańcu miasta. Wołomin na przyjazd dostojnego gościa przyodział odświętne szaty. Wszystkie niemal balkony przyozdobiono zielenią, barwnymi dywanami i obrazami. Nawet Żydzi w bardzo wielu wypadkach dekorowali swoje domy. Olbrzymie tłumy wypełniły ulice, po których przejeżdżał powóz wiozący Jego Eminencję. Przy skrzyżowaniu ustawiono cały szereg bram tryumfalnych, przy których przejeżdżającego dostojnika Kościoła witali przedstawiciele różnych organizacji. Przy pierwszej bramie, wspaniale udekorowanej, witała dostojnego gościa rada miejska z burmistrzem inż. Mieczysławem Czajkowskim na czele wyrażając w imieniu całego miasta podziękowanie, że Jego Eminencja osobiście raczył przybyć w celu dokonania konsekracji świątyni. Dalej witali Jego Eminencję przedstawiciele kahału. Jego Eminencja w odpowiedzi na powitanie podniósł, że Żydzi w Polsce powinni być dobrymi obywatelami kraju. Następnie prezes straży ogniowej p. Aleksander Czyżewski w imieniu członków straży w podniosłych słowach przemówił do Jego Eminencji. Przy bramie tryumfalnej wzniesionej przez strażaków. Przy następnych bramach witali dostojnika Kościoła wiceprezes Komitetu Budowy Kościoła p. Aleksander Wojciechowski, prezeska Koła Kobiet Katolickich Jadwiga Czajkowska, wreszcie przedstawiciele Koła Młodzieży Męskiej i Żeńskiej Weronika Nowicka i Stanisław Lange. Przed świątynią spotkał Jego Eminencję miejscowy ks. proboszcz Jan Golędzinowski wraz z ks. dziekanem Aleksandrem Kobylińskim i licznym zastępem kleru dekanatu radzymińskiego. Po dokonaniu ingresu do wnętrza świątyni przemówił do Jego Eminencji ks. proboszcz Golędzinowski witając Jego Eminencję i kreśląc w krótkich słowach rys historyczny nowopowstałej parafii wołomińskiej i świątyni. Po przemowie proboszcza zabrał głos Arcypasterz. Dostojnik Kościoła wyraził przede wszystkim gorące uznanie tym wszystkim, którzy przyłożyli rękę do budowy świątyni, a więc przede wszystkim gospodarzowi miejscowemu p. Janowi Wróblowi, który ofiarował 3 morgi ziemi pod budowę kościoła i zabudowań kościelnych, a ponadto w ciągu dłuższego czasu osobiście roztaczał pieczę nad powstającą świątynią i zabiegał gorliwie u władz kościelnych i świeckich o utworzenie samoistnej parafii. Przy tem arcypasterz z uznaniem podniósł wybitne zasługi obecnego proboszcza Golędzinowskiego położone przy wewnętrznym urządzeniu kościoła i organizacji parafii. Po przemówieniu Jego Eminencja wraz z klerem odprawił modły żałobne za zmarłych parafian i udzielił sakramentu bierzmowania przeszło 1500 wiernym. Następnie odbyły się uroczystości poprzedzające konsekrację świątyni, mianowicie przeniesiono procesjonalnie relikwie do kaplicy przy świątyni, gdzie kler odmówił dłuższe modły liturgiczne. W dniu następnym, tj. w niedzielę Jego Eminencja katechizował dziatwę, dokonał lustracji świątyni, aparatów kościelnych i kancelarii parafialnej, a w końcu odprawił uroczyste i podniosłe modły oraz obrzędy konsekracji świątyni. O godz. 11 Jego Eminencja celebrował pontyfikalną Mszę św. wewnątrz świątyni, na cmentarzu zaś kościelnym ks. kanonik Aleksander Kobyliński [proboszcz w Radzyminie] odprawił Mszę św. dla olbrzymich zastępów ludu, które nie mogły pomieścić się w kościele. W czasie nabożeństw wygłosili nauki ks. prałat Bogacki z Łomży i ks. dr Jeleński, prefekt z Warszawy. Na uroczystości konsekracyjne do Wołomina przybyło kilka kompanii z sąsiednich parafii oraz około 20 kapłanów z dekanatu i ze stolicy.

Po uroczystościach kościelnych odbyło się w nowowzniesionej przez ks. Golędzinowskiego obszernej plebanii przyjęcie, w czasie którego witało gremialnie Jego Eminencję miejscowe nauczycielstwo szkół powszechnych z inspektorem Winogrodzkim na czele. Podczas pobytu w Wołominie Jego Eminencja odwiedził powołany do życia przez ks. proboszcza sierociniec dla 40 dzieci, którymi opiekują się SS. Albertynki oraz Dom Ludowy, gdzie ogniskują swą pracę następujące organizacje parafialne: Koło dramatyczne, Kasa rzemieślnicza, Biuro pośrednictwa pracy, Sekcja odczytowa i Zarząd biblioteki. W imieniu tych organizacji witał Jego Eminencję wiceprezes Domu Ludowego p. Włodarski. W Domu Ludowym Jego Eminencja wygłosił dłuższą przemowę o potrzebie i doniosłych celach reorganizowanej Akcji Katolickiej, poczem Jego Eminencja powrócił na probostwo, udzielił bierzmowania około 500 osobom. O godz. 6.30 wygłosiwszy ostatnie pożegnalne słowo do ludu w świątyni, Jego Eminencja udał się na dworzec, gdzie tysięczne tłumy z zarządem miasta na czele żegnały odjeżdżającego do stolicy Arcypasterza.

Kościół w Wołominie ukończono ostatecznie po czterech latach od tego wydarzenia. W 1931 r. budowla została zwieńczona wieżą, z dachem krytym blachą, fundacji parafianina p. Dąbrowskiego.

Kościół został zbudowany w stylu neogotyckim. Była to świątynia jednonawowa, mogąca pomieścić około 1500 wiernych. Neogotycki kościół wołomiński różnił się zasadniczo od tego typu kościołów z epoki poprzedzającej wybuch I wojny światowej. Była to wyjątkowa próba nawiązania do tradycji rodzimego gotyku, bynajmniej nie niewolnicza, ale pełna twórczej inwencji. Smukła, stożkowym dachem nakryta wieża, zbudowana w latach dwudziestych, tworzyła tu ciekawy akcent architektoniczny. Druga wieża, niższa, bo nie dokończona, podnosiła jeszcze urok całości.

Pomimo formalnego zakończenia robót budowlanych ks. Golędzinowski nie zaprzestał gromadzenia funduszy na urządzanie kościoła i wyposażanie jego wnętrza. Zdzisław Michalik wspomina: “Nieodżałowanej pamięci skarbnik Rady Parafialnej, p. Feliks Koprowicz, kultywując zwyczaj ks. proboszcza Golędzinowskiego dawania wiernym dobrego przykładu, podczas niedzielnej zbiórki ofiar, rozpoczynał kwestę od położenia na tacy, “na podkład”, pierwszego datku. Złożona na tacy ofiara nigdy nie była nominałem groszowym. Tak więc, p. Feliks Koprowicz był stałym rekordzistą wśród osób zbierających niedzielną tacę.

W czerwcu 1931 r. z inicjatywy księdza w kinie “Oaza” urządzono kilka projekcji filmu produkcji amerykańskiej pt. “Król królów”,”, ukazujacego dzieje Jezusa Chrystusa. Zebrane pieniądze, 1000 zł, przeznaczono na potrzeby kościoła.

Jednocześnie z pracami wykończeniowymi prowadzonymi w kościele, ksiądz energicznie zajął się formowaniem życia duchowego swoich parafian. Powołał do życia szereg organizacji kościelnych: Trzeci Zakon św. Franciszka, Bractwo Żywego Różańca (40 kółek różańcowych), Związek Matek Chrześcijańskich, Apostolstwo Modlitwy, dziecięcą Krucjatę Eucharystyczną, Koło Ministrantów oraz Ligę Katolicką (Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej i Żeńskiej).

Nieżyjący już Jan Kazimierz Sobczyk (1919 -2004) pozostawił wspomnienie poświęcone katolickiej młodzieży wołomińskiej, w którym pisze m.in.:

Działające od 1928 r. Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej dało początek Katolickiemu Stowarzyszeniu Młodzieży Męskiej i Żeńskiej- KSMMiŻ, działających jako odrębne organizacje: młodzież męska KSMM i żeńska KSMŻ. Działające w ramach Akcji Katolickiej, obok KSMM i KSMŻ, Katolickie Stowarzyszenie Mężów i Kobiet starało się utrwalać i upowszechniać patriotyzm społeczeństwa Wołomina. Swoją postawą, życiem i działalnością dawało przykład jak żyć, aby być wartościowym obywatelem i dobrym katolikiem. Natomiast KSMMiŻ swoją działalnością uzupełniało zapotrzebowanie młodzieży na naukę, sport i rozrywkę. Działaczkami KSK były panie: Popielicka, Tarkowska, Biesiadecka, Makolowa, Wróblewska, Wojciechowska i Koprowska. Działaczami KSM byli panowie: Owsiany, Wróblewski, Koprowicz, Makola, Szymańczak, Żmudzki, Tuszyński, Lange, Koprowski, Wojciechowski, Sztompka, Kowalski, Bieś, Sitkowski. Wszystkie wymienione organizacje działały w ramach Akcji Katolickiej przy parafii kościoła pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Wołominie i miały swoje siedziby w Domu Ludowym, w którym w latach 1928-1934 mieściło się Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej. Dom Ludowy istnieje do dziś przy ul. Moniuszki (dawniej ul. Długiej) w Wołominie, jako budynek mieszkalny. Ostatnim prezesem SMP w Wołominie był Mieczysław Szczepan Sobczyk. […] Po odejściu ostatniego prezesa, samorozwiązaniu uległo SMP w Wołominie i rozpoczęło działalność w lipcu 1934 r. jako KSMMiŻ. Pierwszą prezeską KSMŻ była p. Słaboszewiczówna, córka wołomińskiego dziedzica Słaboszewicza. Pierwszym prezesem KSMM był druh Wacław Nowak.

Przy parafii działały orkiestra dęta i chór. Zorganizowanie orkiestry powierzył ks. Golędzinowski Stanisławowi Wojakowskiemu ( 1888 ” 1951), który był także jej dyrygentem. Ksiądz osobiście przeprowadzał eliminacje wśród uzdolnionej muzycznie młodzieży i z własnych środków kupował dla niej instrumenty. Do powstania orkiestry i jej utrzymania przyczyniło się także Bractwo Żywego Różańca, które zebrało wśród swoich członków 5000 zł.

Instrumenty zakupione przez ks. Golędzinowskiego przez wiele lat służyły wołomińskim orkiestrantom, trafiły później do Ochotniczej Straży Pożarnej, a następnie do Domu Kultury działającego przy hucie szkła w Wołominie.

Kolejnym dowodem dbałości księdza o uświetnienie życia kościelnego parafian było utworzenie chóru. – zapamiętał Zdzisław Michalik – Początkowo, przy akompaniamencie dźwięków fisharmonii, chór ten rozpoczął swoją działalność pod kierownictwem nauczycieli śpiewu w Szkole Powszechnej nr 1 w Wołominie. Wkrótce ks. proboszcz dokonał znakomitego wyboru organisty, został nim p. Władysław Bienias, uczestnik powstań śląskich. Od tego momentu nabożeństwa odprawiane w wołomińskim kościele z udziałem chóru, stały się koncertami na chwałę Bożą. Niezwykle trafnym wyborem na stanowisko honorowego prezesa chóru było powołanie p. Zgorzelskiego. W ten sposób proboszcz stał się współautorem sukcesów artystycznych znakomitego zespołu śpiewaczego.

Był to prawdopodobnie amatorski zespół wokalno-muzyczny “Echo”,”, który powstał w Wołominie 8 stycznia 1925 r. pod dyrekcją Andrzeja Wojakowskiego.

Imponująco przedstawiały się dokonania ks. Golędzinowskiego na niwie społecznej. Jego działalność w Wołominie wpisywała się w nurt rozwijającego się w II Rzeczypospolitej duszpasterstwa skierowanego ku różnym organizacjom w celu pogłębienia życia religijnego, społecznego, a także podniesienia poziomu kultury i oświaty Polaków.

Założył schronisko dla sierot (sierociniec), którym zarządzały siostry Albertynki oraz bursę dla chłopców i schronisko dla starców.Dwa pierwsze stowarzyszenia były utrzymywane przez Towarzystwo Pomocy Ubogim Dzieciom, które zarejestrowano w Wołominie 30 marca 1925 r. W 1931 r. wołomińskie schronisko dla starców pozostawało pod opieką Wydziału Powiatowego i liczyło 38 pensjonariuszy: 8 mężczyzn i 30 kobiet. Zarząd powierzono siostrom Albertynkom, które “będą starały się utrzymać ład i zapewne się to uda, siostry Albertynki bowiem znane są z niestrudzonej pracy w schroniskach i przytułkach.” Praca ta prowadzona była przez ks. Golędzinowskiego w ramach duszpasterstwa chorych, polegającego na opiece Kościoła nad szpitalami i chorymi, m.in. za pośrednictwem Apostolstwa Chorych oraz duszpasterstwa dobroczynnego, które inspirowało powstawanie sierocińców, domów starców i nieuleczalnie chorych. Niewątpliwie owocowało tu doświadczenie księdza przywiezione z pobytu w Rosji.

Dzięki staraniom ks. Golędzinowskiego w Wołominie powstał Dom Ludowy. Jan K. Sobczyk wspominał:

Dom Ludowy w okresie zimy, jesieni i wiosny tętnił życiem, oczywiście w godzinach popołudniowych. Pięć dni w tygodniu przeznaczonych było na działalność tenisa stołowego, teatru amatorskiego, prób orkiestry, lekcji szkolenia powszechnego. Natomiast w każdą sobotę w godz. 18-23 odbywały się potańcówki ogólnodostępne, które cieszyły się w Wołominie bardzo dobrą opinią i dawały młodzieży, i nie tylko, godziwą rozrywkę.

W Domu Ludowym miały siedzibę następujące instytucje i organizacje: Biuro Pośrednictwa Pracy, Kasa Kredytowo-Rzemieślnicza, przez pewien okres także przedszkole, zarząd biblioteki (bibliotekę parafialną prowadziła druhna Szczypiorska, członkini KSMŻ), sekcja odczytowa oraz koło dramatyczne. “Zachęcony przez ks. proboszcza ” napisał Zdzisław Michalik – ówczesny prezes Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej, Stanisław Koprowicz, syn skarbnika Rady Parafialnej Feliksa Koprowicza, utworzył w Stowarzyszeniu sekcję dramatyczną. Był to strzał w dziesiątkę. Sekcja, prowadzona z poczuciem humoru przez profesjonalistę p. Śnieżkę, wystawiała na wołomińskiej scenie (w sali kinowej OSP Wołomin) utwory ciepło przyjmowane przez publiczność. Sztuka o zabarwieniu patriotycznym pt. “Nasi w Ameryce”, w której główną rolę kreował prezes KSMM Stanisław Koprowicz, była wielokrotnie bisowana. Ciekawostką jest fakt, że jedną ze wspaniałych artystek -amatorek występujących w tej sztuce … jest p. Janina Petruczenko, mieszkanka bloku przy ul. Wileńskiej.”

kółko teatralne

W kwietniu 1927 r. ks. Golędzinowski, który stał na czele Domu Ludowego, zorganizował dwie imprezy charytatywne: przedstawienie teatralne i zabawę taneczną. Fundusze z pierwszej imprezy zostały przeznaczone na zakup księgozbioru dla organizowanej biblioteki, a z drugiej na pomoc dla sierocińca.

Ks. Golędzinowski był jednym z inicjatorów powstania współczesnego Spółdzielczego Banku Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie. Za datę powstania banku przyjęto dzień 12 grudnia 1926 r., w którym prezes Domu Ludowego ks. Jan Golędzinowski poprowadził Walne Zebranie Organizacyjne Kasy Rzemieślniczej Spółdzielni z ograniczoną odpowiedzialnością. Zebranie miało miejsce w lokalu Domu Ludowego przy ulicy Długiej 8. Wzięło w nim udział 28 osób. Jednym z głównych punktów programu zebrania było powołanie Rady Nadzorczej Kasy. W tajnych wyborach zostali wyłonieni jej członkowie. Na czele Rady stanął inicjator zebrania – ks. Jan Golędzinowski. Jego zastępcą został mianowany Feliks Koprowicz, a stanowisko urzędnika-sekretarza objął Jan Napiórkowski. W skład pierwszego Zarządu Kasy weszli: Jan Andrycki, Wawrzyniec Narkiewicz i Antoni Gogut. Wkrótce okazało się, że podjęta inicjatywa cieszy się dużym zainteresowaniem miejscowych kupców i rzemieślników. Około 200 osób zgłosiło akces członkostwa. Udział członkowski wynosił 50 zł płatnych jednorazowo lub w 8 miesięcznych ratach. Zadaniem placówki było gromadzenie składek członkowskich, przyjmowanie wkładów oszczędnościowych, udzielanie członkom kredytów, zaciąganie pożyczek m.in. z funduszy państwowych, wspólne sprowadzanie surowców i narzędzi potrzebnych członkom do wykonywania zawodu, udzielanie gwarancji i poręczeń, zastawianie papierów i przedmiotów wartościowych.

Po trzech latach, 5 grudnia 1929 r., na Walnym Zebraniu Członków Kasy Spółdzielczej, ksiądz ustąpił z prezesostwa. Jego miejsce zajął Stefan Nasfeter.

Przez długi czas natomiast ks. Golędzinowski był prezesem Komitetu Pomocy Bezrobotnym. W środowisku robotniczym Wołomina Komitet spełniał ważną rolę, prowadził Biuro Pośrednictwa Pracy, a w Domu Ludowym organizował rozmaite zawodowe kursy aktywizujące, np. gotowania i racjonalnego żywienia dla dziewcząt.

Od 1924 r. do 1932 r. ksiądz był kapelanem Związku Strzeleckiego w Wołominie, patronował strzelcom, brał udział we wszystkich ich pracach. Otrzymał za to specjalne podziękowanie ” dyplom uznania wołomińskiego Oddziału Strzeleckiego. Kiedy w 1934 r. ks. Golędzinowski został odznaczony Krzyżem Niepodległości, Kazimierz Artke, komendant Strzelca powiatu radzymińskiego i Stanisław Łojewski, wicestarosta powiatu radzymińskiego, złożyli oświadczenia potwierdzające prawdziwość jego pracy niepodległościowej i społecznej. Stanisław Łojewski napisał:

Zaświadczam niniejszym, że znany mi osobiście ks. Jan Golędzinowski […] był i jest zawsze bardzo oddany sprawom państwowym, brał czynny udział w pracach organizacyj społecznych, a między innymi był dyrektorem i znanym opiekunem sierocińca w mieście Wołominie. Od początku 1931 r. aż do czasu przeniesienia go do Warszawy był prezesem komitetu niesienia pomocy bezrobotnym w Wołominie i pracą swoją znacznie się przyczynił do ulżenia doli miejscowych rzesz robotniczych, pozostających wówczas bez pracy. Wybitną cechą charakteru księdza jest stała praca ideowa dla Państwa i szerzenie patriotyzmu wśród społeczeństwa jak przed Odrodzeniem Polski tak i obecnie. Warszawa, dn. 21 września 1933 r.

Proboszcz Golędzinowski udzielał się także na polu politycznym, jako członek Sejmiku Powiatowego w Radzyminie i radny miejski w Wołominie.

W prasie z tamtego czasu można odnaleźć jeszcze jedno podsumowanie bogatej działalności ks. Golędzinowskiego:

Objąwszy w kwietniu 1924 r. w Wołominie stanowisko proboszcza, ksiądz Jan Golędzinowski miał dużo pracy. Nowy kościół był w stadium budowy. Dzięki wysiłkom i wytężonej pracy proboszcza zwolna, ale stale budowa Domu Bożego została skończona. Poza pracą kościoła, ks. Jan Golędzinowski zainicjował w Wołominie pracę społeczno – filantropijną. Uderzał w tak różnorodnym środowisku ludzi w Wołominie brak Domu Ludowego i odpowiedniego schroniska dla sierot. Dzięki jego zabiegom powstały: wymieniony Dom Ludowy i sierociniec. Założył również kasę kredytowo-rzemieślniczą. Jako miłośnik muzyki stworzył orkiestrę dętą, w której grało 30 chłopców. Był członkiem opieki szkolnej dbały jako o wychowanie młodzieży. Bezrobocie poruszało jego serce, pracował więc intensywnie jako prezes komitetu pomocy bezrobotnym. Na polu samorządowym udzielał się jako członek Sejmiku Powiatowego i rady miasta Wołomin. W tymże roku został przeniesiony w myśl Władzy Duchownej na stanowisko proboszcza nowo utworzonej parafii na Targówku w Warszawie.

Mieszkańcy Wołomina z żalem żegnali ks. Golędzinowskiego, który “jako pierwszy proboszcz okazał się dzielnym i pozyskał od parafian wyrazy pełne uznania, uczucia i wdzięczności” oraz zapewnienia, że “jako niezapomniany pozostanie w ich pamięci”.

Wierni parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Wołominie mieli niezwykłego proboszcza. Ks. Jan Ignacy Golędzinowski umiłował Boga, Ojczyznę i ludzi. Był dobrym kapłanem, gorącym patriotą, prawdziwym społecznikiem, szczerze oddanym miastu i parafianom wśród których pracował. Za wartości, które miały dla niego znaczenie największe – wiarę i Ojczyznę – niebawem przyszło mu oddać życie.

Niestety, kościół – dzieło ks. Golędzinowskiego – nie przetrwał II wojny światowej. W sierpniu 1944 r. Rosjanie zburzyli część kościelnej wieży, w której Niemcy mieli punkt obserwacyjny. 5 września 1944 r. Niemcy, wycofując się z Wołomina, wysadzili w powietrze pozostałą część wieży, która upadając przygniotła swym ciężarem nawę kościoła. Walące się mury uszkodziły poważnie ołtarze, zniszczeniu uległy konfesjonały i stacje Drogi Krzyżowej. Wśród ruin odnaleziono jedynie cudem ocalały obraz Matki Bożej Częstochowskiej, patronki parafii.

Ostatnia parafia

Po prawie ośmiu latach pracy w Wołominie, w lutym 1932 r. ks. arcybiskup Aleksander Kakowski powierzył ks. Golędzinowskiemu nowo erygowaną warszawską parafię pw. Chrystusa Króla przy ul. Tykocińskiej na Targówku. Na to probostwo polecił go ks. Ignacy Kłopotowski, prałat papieski i kanonik metropolitalny, proboszcz sąsiedniej parafii pw. Matki Bożej Loretańskiej w Warszawie.

25 stycznia 1932 r. ks. arcybiskup Aleksander Kakowski wydał dekret erekcyjny, z mocą obowiązującą od 1 lutego 1932 r., o utworzeniu na warszawskiej Pradze parafii pw. Chrystusa Króla. Objęła ona swym zasięgiem ulice: Biruty, Cmentarną, Cynową, Goniądzką, Gorzykowską, Gościeradowską, Handlową, Horodelską, Janinowską, Kolonię Targówek, ks. Piotra Skargi, Kuflewską, Lidzką, Mokrą, Myszkowską, Obwodową, Odrowąża, Orańską, Osiedle, Oszmiańską Plantową, Płochocińską, Piastową, Pińską, Poleską, Poprzeczną, Prałatowską, Praską, Pratulińską, Pszenną, Radzymińską, Remiszewską, Rogowską, Smoleńską, Stojanowską, Szydłowską, św. Wincentego, Tykocińską i Torcką.

Kiedy ks. Golędzinowski przyjechał na Targówek był już przygotowany plac pod budowę nowego kościoła. W 1931 r. Roch i Florentyna Krzeszewscy, właściciele domów czynszowych przy ul. Tykocińskiej w Warszawie ofiarowali część działki na potrzeby parafii; drugą część odsprzedali. Należność, z własnych funduszy, uiścił ks. arcybiskup Aleksander Kakowski. On też, w październiku 1931 r., w święto Chrystusa Króla, poświęcił plac. 1 marca 1932 r. plac został ponownie poświęcony przez księży: Floriana Garncarka, dziekana praskiego, Jana Pokropko, proboszcza parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego oraz proboszcza Jana Golędzinowskiego.

Organizowanie parafii ks. Golędzinowski rozpoczął od wystawienia wiosną 1932 r. tymczasowej murowanej kaplicy przylegającej do stojącego już na parafialnym placu drewnianego dworku, w którym sam zamieszkał. Z czasem tę kaplicę rozbudował i podzielił na dwie części specjalnymi rozsuwanymi drzwiami. W niedziele i święta drzwi były otwierane, a znajdujący się we wnętrzu jedyny ołtarz z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej przesuwano do ściany. W ten sposób prowizoryczny kościół mógł pomieścić więcej wiernych. W dni powszednie była używana kaplica mniejsza, drugie pomieszczenie wykorzystywano jako salę parafialną.

Równocześnie ks. Golędzinowski ogłosił w Warszawie i w kraju szeroko zakrojoną akcję zbierania ofiar na budowę dużej murowanej świątyni. Zbiórkę pieniędzy prowadził we wszystkich parafiach Warszawy. W tym celu wydał cegiełkę – pocztówkę z projektem kościoła i napisem: “Pamiątka Ofiary złożonej na budowę Kościoła pomnika Chrystusa Króla ku czci poległych w obronie Ojczyzny w r. 1920”. Kościół, według projektu arch. Bronisława Colonny – Czosnowskiego, miał bowiem zostać wzniesiony jako wotum wdzięczności za zwycięstwo w bitwie z bolszewikami w 1920 r., a zarazem pomnik dla uczczenia poległych w obronie Ojczyzny. W odróżnieniu od istniejącego już w Warszawie od 1927 r. Kościoła pw. Chrystusa Króla przy ul. Skaryszewskiej na Pradze, należącego do księży Pallotynów, uzupełniono wezwanie kościoła na Targówku określeniem “Chrystusa Króla Zwycięskiego?.

Wokół idei budowy kościoła – pomnika księdzu udało się skupić najznamienitszych ludzi II Rzeczypospolitej: na liście darczyńców znalazły się nazwiska prezydenta Ignacego Mościckiego, ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, ministra spraw wojskowych gen. Tadeusza Kasprzyckiego, prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, prezydenta Krakowa Władysława Beliny – Prażmowskiego i wielu innych wybitnych w tamtym czasie osób. W parafii pw. Chrystusa Króla zachowała się “Pamiątkowa Złota Księga Fundatorów Budowy Kościoła – Pomnika Chrystusa Króla ku czci Poległych w obronie Ojczyzny w r. 1920.” Na jej kartach widnieją pieczęcie i podpisy kilkuset ofiarodawców: członków rządu, senatorów i posłów, rektorów wyższych uczelni, dyrektorów instytucji państwowych i firm prywatnych, a także wielu dobroczyńców anonimowych.

Do składania ofiar nawoływał także ks. arcybiskup Aleksander Kakowski podczas wizytacji, która odbyła się trzy miesiące po erygowaniu parafii, 5 maja 1932 r.: “W nowej dzielnicy rozrastającej się Warszawy, na Szlaku Radzymińskim, gdzie Najświętsza Panna natchnęła Wodzów i żołnierzy polskich do zwycięstwa nad nawałą wroga, powstaje świątynia – pomnik ku czci i chwale Chrystusa Króla i ku pamięci poległych za Ojczyznę w roku 1920”. Po raz drugi arcybiskup był w parafii 25 marca 1934 r., w dniu Zwiastowania NMP. Dziękował wówczas wszystkim ofiarodawcom, udzielając im i proboszczowi Golędzinowskiemu błogosławieństwa.

Gromadzenie funduszy postępowało stosunkowo szybko, datki na budowę świątyni płynęły z całej Polski.

W krótkim czasie ks. Golędzinowski zdołał także zjednoczyć dość trudną na peryferiach Pragi ludność Targówka. Jego pracowitość i życzliwość zyskały mu sympatię i zaufanie parafian, którzy rozumieli, że budowa kościoła zmieni wizerunek ich dzielnicy i podniesie jej rangę. Podobnie jak w Wołominie, ksiądz prowadził intensywną działalność społeczną, a jego zaangażowanie udzielało się też parafianom. Założył oddział kościelnej organizacji charytatywnej “Caritas”. Rozwijała się Akcja Katolicka, działająca w czterech sekcjach: Stowarzyszenie Mężów, Stowarzyszenie Kobiet, Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej, Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej. Członkowie Stowarzyszeń spotykali się w dwóch salkach katechetycznych dobudowanych do kaplicy specjalnie na potrzeby Akcji. Działały także: Bractwo Żywego Różańca, III Zakon św. Franciszka, Krucjata Eucharystyczna, grupująca dzieci, koło ministrantów i liturgiczna służba dziewcząt. W 1932 r., wraz z prof. Stefanem Żylińskim, zorganizował chór parafialny “Jutrzenka”. Pierwszym dyrygentem chóru został prof. Żyliński, a jego honorowym prezesem ks. Golędzinowski. Powołał do życia Towarzystwo Przyjaciół Targówka i z ramienia Towarzystwa uzyskał w wyborach w 1938 r. mandat radnego magistratu m. st. Warszawy. Jedyną materialną pamiątką, jaka pozostała z tamtego okresu, są ampułki na wino i wodę, metalowe, posrebrzane na niewielkiej tacy z wygrawerowanym napisem: “Wielebnemu Ks. Janowi Golędzinowskiemu – Pierwszemu Proboszczowi Parafii Chrystusa Króla w Warszawie w uczczeniu 35-cio lecia Kapłaństwa – Towarzystwo Miłośników Dzielnicy Targówek – Warszawa 21 czerwca 1936.”

28 października 1934 r. ks. arcybiskup Aleksander Kakowski ponownie przyjechał na Targówek i dokonał poświęcenia i wmurowania w fundamenty kościoła kamienia węgielnego. Świątynia została zaplanowana dla 3 tysięcy wiernych, w stylu średniowiecznych kościołów lombardzkich jako trójnawowa bazylika o długości 50 m i szerokości 23 m, z transeptem i nawą główną wyższą od naw bocznych, o wysokości 17 m, nakryta wysokim dwuspadowym dachem. Do jej budowy inż. konstruktor Zdzisław Gilewicz zastosował nowoczesny, jak na tamte czasy, materiał – żelbeton. Projekt zakładał, że obok kościoła stanie 45 – metrowej wysokości wieża w stylu kampanili włoskiej, zwieńczona olbrzymią 8 – metrową figurą Chrystusa. Ściany dzwonnicy zamierzano wyłożyć tabliczkami z nazwiskami żołnierzy poległych w 1920 r.

Od 19 do 27 października 1935 r. odbyły się pierwsze w parafii Chrystusa Króla misje, prowadzili je ojcowie Redemptoryści. Postawiono wtedy na przykościelnym placu na pamiątkę drewniany krzyż.

Tymczasem roboty budowlane posuwały się wolno i z trudem z powodu podmokłego grząskiego terenu. Okazało się też, że plac pod kościół był kiedyś wysypiskiem śmieci dla Warszawy. Trzeba było wbijać betonowe pale w podłoże i osuszać ziemię. Do sierpnia 1939 r. ks. Golędzinowski zdołał położyć fundamenty, podpiwniczyć część znajdującą się pod prezbiterium i dwiema zakrystiami i wznieść mury świątyni do wysokości chóru kościelnego, czyli prawie pod sklepienie. Prace przerwał wybuch II wojny światowej. Na czas okupacji bryła pozostała nie zamknięta.

24 września 1939 r., podczas obrony Warszawy, od uderzenia pocisku artyleryjskiego spłonęły plebania i kaplica postawione przez proboszcza w 1932 r. Zdołano uratować jedynie część wyposażenia kaplicy, m.in. obraz i chorągwie. Bombardowania znacznie uszkodziły mury kościoła. Ks. Golędzinowski był zmuszony przenieść nabożeństwa do podziemi świątyni. W czasie okupacji przepadł również kościelny dzwon ufundowany przez parafian z Targówka z okazji 50-lecia kapłaństwa ks. Aleksandra Kakowskiego. Ważący 370 kg dzwon “Aleksander”,”, odlany w ludwisarni w Przemyślu, był konsekrowany 19 stycznia 1936 r. przez sufragana warszawskiego ks. biskupa Antoniego Szlagowskiego. Zarekwirowali go Niemcy.

Uwięzienie

Przez pierwsze miesiące wojny ks. Jan Golędzinowski ukrywał się, zapewne zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa grożącego mu ze strony okupantów. Do parafii wrócił na początku 1940 r. Wiosną tego roku hitlerowski terror w Warszawie nasilił się. Niemcy przeprowadzili osławioną nadzwyczajną akcję pacyfikacyjną Ausserordentliche Befriendungsaktion. Obławy uliczne, rewizje, masowe aresztowania przybrały niebywałe od początku wojny rozmiary. 30 marca 1940 r. także na plebanię kościoła pw. Chrystusa Króla na Targówku wkroczyło Gestapo, proboszcz został aresztowany i osadzony w więzieniu śledczym na Pawiaku. Mieszkanka Targówka, prof. Jadwiga Tarkowska, zapamiętała rozpacz parafian, którzy rano przyszli na mszę św. i zastali tylko siostrę księdza Antoninę Chruszczyńską, opowiadającą ze łzami w oczach, co się wydarzyło.

W więziennej celi ks. Golędzinowski spędził prawie pół roku. Przywieziony na Pawiak w połowie kwietnia 1940 r. salezjanin ks. Jan Woś (1899-1973) wspominał rozmowy z nim: “Opowiadał mi na Pawiaku, że powód jego aresztowania był następujący: podrzucono broń do jego ogródka, którą potem znalazło gestapo.” Broń jednak była tylko pretekstem. Od pierwszych dni okupacji hitlerowcy świadomie i konsekwentnie realizowali plan, według którego kategorie ludności polskiej uznane jako wrogie Rzeszy, tzn. inteligencja, wojsko, duchowieństwo katolickie były przeznaczone do zagłady biologicznej. Z wyjątkowym okrucieństwem i bezwzględnie realizowano ten program eliminacji wobec księży. Ks. Jan Golędzinowski – działacz społeczny i niepodległościowy w okresie zaborów, czynny przy organizacji Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego, kapelan wojny polsko – bolszewickiej 1920 r., odznaczony Krzyżem Niepodległości, Orderem Odrodzenia Polski IV klasy, Krzyżem Zasługi złotym, Medalem za Wojnę 1918-1920, posiadający także przywilej noszenia rokiety i mantoletu – szybko trafił na listę osób podejrzanych o aktywność antyniemiecką polityczną i wojskową.

Ks. Walenty Zasada (1882 – 1969), późniejszy proboszcz parafii w Wołominie, który znalazł się na Pawiaku w lipcu 1940 r., tak scharakteryzował towarzysza więziennej niedoli: “Widywałem ks. Golędzinowskiego na Pawiaku zawsze pełnego spokoju, święta rezygnacja odbijała się na jego obliczu, znosząc niewygody z tym przeświadczeniem, jak wielu konfratrów, że cierpi za Kościół i Polskę”.

21 września 1940 r. ks. Jan Golędzinowski został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Wraz z półtora tysiącem innych więźniów, znienacka wyrywanych z cel, nie uprzedzonych co ich czeka, ze skutymi rękami, znalazł się w samochodzie ciężarowym jadącym na rampę kolejową przy ul. Żelaznej, a potem w bydlęcym wagonie zmierzającym wprost do obozu. Był to drugi warszawski transport z Pawiaka do Oświęcimia. W obozie otrzymał numer 3823. Tu, przez trzy miesiące pobytu, pracował w kartoflarni.

Zimą 1940 r. opuścił Auschwitz. W pierwszym transporcie zbiorczym, w którym duchownych z obozu oświęcimskiego odesłano do Dachau, wyruszył w swoją przedostatnią w życiu podróż. Szczególny opis tej drogi znajduje się w pamiętniku jednego z więźniów, późniejszego arcybiskupa Lusaki, ks. Adama Kozłowieckiego, który jechał razem z ks. Golędzinowskim. 10 grudnia 1940 r., po porannym apelu, więźniów – księży zgromadzono w jednej z sal na bloku 6. Całe ich zimowe wyposażenie stanowiły rękawiczki i nauszniki; płaszczów ani czapek nie otrzymali. Po “obiedzie”, około godz. 14.00, zaopatrzeni w żywność, tzn. 650 g chleba z serem czy kiełbasą, zostali ustawieni według alfabetu i wyprowadzeni z obozu przez słynną bramę “Arbeit macht frei”, gdzie oczekiwała ich kompania SS. Popędzani krzykiem esesmanów przeszli ulicami Oświęcimia na dworzec kolejowy. Załadowano ich do bydlęcego pociągu. Jechali stłoczeni, kilkudziesięciu w szczelnie zamkniętym, ciemnym wagonie. Czas upływał im na modlitwie. Nad ranem pociąg zatrzymał się na stacji w Wiedniu. Dzień spędzili w wiedeńskim więzieniu, dokąd byli przewiezieni zaciemnionym budami ciężarowymi. Po południu pociągiem pospiesznym relacji Konstancja – Frankfurt nad Menem, w wagonie trzeciej klasy, wyruszyli w dalszą drogę. W Monachium przesiedli się do kolei elektrycznej jadącej do Dachau. Po przyjeździe, ustawieni piątkami i otoczeni uzbrojonymi esesmanami wyruszyli do obozu. 12 grudnia, pięć minut po północy, przeszli przez bramę otoczonego drutem kolczastym obozu koncentracyjnego, którego oficjalna nazwa brzmiała Konzentrationslager Dachau 3K, i w którym wkrótce dokonała się masowa gehenna duchowieństwa polskiego. Zostali zgrupowani w blokach numer 28 i 30.

W Dachau ks. Golędzinowski otrzymał numer obozowy 22240. Jego życie, od chwili przybycia do obozu aż do “wdrożenia w porządek obozowy”, toczyło się, przemijało jak życie innych więźniów. Pozbawiony był wszystkiego co wyróżnia katolickiego księdza: krzyża, możliwości sprawowania mszy św., przyjmowania sakramentów. Za wszelkie przejawy modlitwy groziły wyrafinowane kary. Od więźniów innych narodowości wyodrębniał go tylko czerwony trójkąt więźnia politycznego z literą “P” naszyty na drelich.

Mimo poważnego wieku, mocno już po sześćdziesiątce, względnie dobrze przetrwał okres zimy, która tego roku w Dachau zbyt łaskawą nie była. – wspominał jeden z księży – Nie narzekał na nic, chociaż regulamin obozowy wcale nie był łatwy dla starszych kapłanów. Spoza ciemnych okularów poważnie patrzył na te niezwykłe dzieje w obozie koncentracyjnym. Nawet i Dante w swej Boskiej Komedii opisując Piekło wzdrygnął by się patrząc na nie. Ksiądz kanonik zawsze poważny, małomówny, był uprzejmy, uczynny i dobrze ułożony. Gdy się z nim rozmawiało odnosiło się wrażenie, że ten kapłan inaczej patrzy, niż wielu innych tu obecnych więźniów, dostrzega mianowicie jakiś głęboki sens naszej kapłańskiej obecności w tym obozie. Sobkiem nie był, rozmawiał chętnie gdy się go zagadnęło, lecz, broń Boże, o sobie, o swoich zasługach, o bogatej pracy duszpasterskiej lub o tym, że cierpi bardzo, że słabnie, że głodny i zziębnięty. O tym nie chciał mówić. Obserwując go nieraz doznawałem wrażenia,że ks. kanonik Jan Golędzinowski, chociaż samotny, nigdy nie był sam.

Przyjaźnił się w obozie z kilkoma osobami: z ks. Wosiem – “Choć był 22 lata starszy ode mnie, to jednak byliśmy serdecznymi przyjaciółmi”, z ks. Stanisławem Werenikiem (1883 – 1964) z archidiecezji wileńskiej, z którym pracował przez długi czas w pończoszarni i z ks. Walentym Zasadą, z którym los zetknął go już po raz drugi. – “Przez cały rok byłem z księdzem Golędzinowskim razem. – zapamiętał ks. Zasada – Miałem więc możność częstego z nim rozmawiania, dzielenia się wspólnego smutkami życia obozowego, rzadko pociechami, których, niestety, było najmniej w tym koszmarnym życiu. Coraz bardziej zżywałem się z nim, podziwiając w Koledze jego spokój oraz całkowite zgadzanie się z wolą Bożą w tym ciężkim położeniu… I gdy wspólnie układaliśmy plany pracy duszpasterskiej na przyszłość, jeśli szczęśliwie przeżyjemy, władze obozowe nagle izolowały księdza Golędzinowskiego od ogółu więźniów.”

Transport śmierci

“Dla władz obozowych wielu żyło już za długo – napisał jeden z tych, którzy przetrwali, ks. arcybiskup Kazimierz Majdański – więc sprowadzono śmierć, nazywaną ‘transport inwalidzki’. A działo się to w najpiękniejszym miesiącu maju.”

Transport inwalidów był jedną z form zagłady zastosowaną przez hitlerowców w obozie w 1942 r. Gestapo wybierało w blokach roboczych i rewirowych ludzi niezdolnych do pracy, czy to całkowicie, czy tylko czasowo. Po dokładnej selekcji wywożono ich pociągami. Ze stacji przeznaczenia, specjalnymi autami, urządzonymi jako komory gazowe, przewożono ich wprost do krematorium. W czasie drogi uśmiercano więźniów gazem lub spalinami z silników Diesla.

Nie wiadomo co było bezpośrednią przyczyną zakwalifikowania ks. Golędzinowskiego do “transportu inwalidów”. Zapewne wycieńczony głodem, chorobami i zimnem, z powodu braku odpowiedniego ubrania, wyczerpany nieludzkimi ćwiczeniami obozowymi i złym traktowaniem nie mógł już pracować. Miał prawie 65 lat, w Dachau przebywał długo, jak na warunki obozowe, niemal półtora roku. Ten ostatni powód był wystarczającym pretekstem dla obozowego “lekarza”, aby wpisać więźnia na listę śmierci. W marcu 1942 r. przeprowadzono w obozie selekcję: więźniów podzielono na “zdrowych”, tzn. zdolnych do dalszej pracy i “inwalidów”. Tych ostatnich, jako bezproduktywnych, przeznaczono na śmierć. Ostatnie tygodnie życia ks. Golędzinowski spędził w baraku dla inwalidów, w bardzo ciężkich warunkach.

Do chorych księży stosuje się w rewirze szczególne kryterium doboru: wszyscy do ‘inwalidów’! – zapisał ks. Majdański – Tak odchodzi wielu z transportami śmierci. Często, zanim zdołano zorganizować transport, dochodzą do normalnego stanu. Nic to nie pomaga. Nie ma siły, by można było kogoś skreślić z listy śmierci. Idą na nią ‘inwalidzi’ często bez świadomości tego, co się z nimi dzieje. (Tajemnica ‘listy inwalidów’ zostaje odczytana dość późno). Odebrane zostają człowiekowi wszystkie jego prawa, łącznie z prawem przyznawanym w każdej cywilizacji każdemu zbrodniarzowi: prawem świadomego umierania.

SS-mani okłamywali bowiem nieszczęśliwe ofiary zapewnieniem, że pojadą do lżejszej pracy, przy lepszych warunkach bytowania.

5 maja 1942 r., po południu, w izbie czwartej na bloku 28, zgromadzono księży – inwalidów przeznaczonych do transportu. Następnego dnia, 6 maja 1942 r., ks. arcybiskup Kozłowiecki w swoim pamiętniku zanotował: – “Znowu wywieziono dziś wielki “transport inwalidów”, wśród nich 50 duchownych.” Zapisał dane księży wywiezionych tego dnia na śmierć, m. in. nazwisko także ks. Jana Golędzinowskiego.

Więźniów odesłano transportem kolejowym do stacji Mauthausen albo Linz, skąd owymi specjalnymi samochodami ciężarowymi przewieziono ich wprost do krematorium urządzonym przez nazistów w pięknym renesansowym zamku Hartheim, położonym nad brzegiem Dunaju w miejscowości Alkoven koło Linzu. Uśmiercono ich podczas drogi spalinami lub na zamku. Ks. Jan Golędzinowski zmarł po dwóch latach więziennej i obozowej katorgi. “Tak pięknie umierać bowiem mógł tylko kapłan [żyjący] według Serca Bożego” – napisał we wspomnieniu o nim nieznany ksiądz.

Ślady

Ks. Golędzinowski nie ma grobu. Jego ciało zostało spalone w krematorium w Hartheim, szczątki, zmielone w zamkowym młynie, wyrzucono do Dunaju. Możliwe też, że prochy zostały zakopane w pobliżu zamku. Śledztwo w tej sprawie prowadzi obecnie Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Strażnik z Dachau, Műndelein, miał zwyczaj mówić do polskich księży: “Wszyscy tu wyginiecie. Wyjdziecie stąd tylko z dymem przez komin. Nie będą was nazywali świętymi, bo nikt się nie dowie gdzie poginęliście.” Oprawca mylił się. Mimo skrywanej przez wiele lat po wojnie historii Hartheim, jednak świat się dowiedział o popełnionych tam zbrodniach. Następne pokolenia nie zapomniały, że to “ludzie ludziom zgotowali ten los”.

8 maja 2005 r. ks. biskup Ignacy Jeż poświęcił tablicę pamiątkową umieszczoną w podcieniach zamku, która głosi: “Na tym miejscu zagazowano 312 księży, więźniów KL Dachau, z tego 297 Polaków.” Fundatorami tablicy są Renata i Jarosław Korytowscy z Wiednia.

W sierpniu 1972 r. polscy księża ufundowali w Dachau tablicę – pomnik, dedykowaną współbraciom – więźniom. Na zewnętrznej ścianie Kaplicy Śmiertelnego Lęku Chrystusa znajdującej się w obozie artysta plastyk Benedykt Teofil umieścił postać z brązu – Chrystusa Frasobliwego. Otacza go czterojęzyczny napis: “Tu w Dachau co trzeci zamęczony był Polakiem, co drugi z więzionych tu księży polskich złożył ofiarę z życia. Ich świętą pamięć czczą księża polscy współwięźniowie.”

W prawej nawie bazyliki archikatedralnej św. Jana Chrzciciela w Warszawie, pod chórem muzycznym, jest marmurowa memoratywna tablica z 74 nazwiskami kapłanów z archidiecezji warszawskiej, którzy oddali życie za wiarę i Ojczyznę podczas II wojny światowej. Zginęli w rozmaitych miejscach kaźni Polaków, spośród nich 24 zostało zamęczonych w Dachau. Jest tam także nazwisko ks. Golędzinowskiego.

W kościele w Wołominie, po lewej stronie od wejścia, znajduje się tablica z nazwiskami proboszczów parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej. Poczet ten otwiera ks. Jan Golędzinowski.

19 grudnia 1966 r. mieszkańcy warszawskiej Pragi ufundowali tablicę ku czci swojego proboszcza. Znajduje się ona na lewo od głównego wejścia do kościoła pw. Chrystusa Króla, pod chórem: “Ks. Jan Golędzinowski – pierwszy proboszcz parafii Chrystusa Króla w Warszawie – inicjator budowy kościoła parafialnego – kapelan Armii Krajowej – zginął śmiercią męczeńską za wiarę i Ojczyznę w komorze gazowej w Dachau dnia 9 V 1942 roku – w XXV rocznicę zgonu pamiątkę tę kładą z modlitwą za jego duszę wdzięczni parafianie”.

Bibliografia

Archiwa

  • Archiwum Archidiecezji Warszawskiej
  • Archiwum Diecezjalne w Kielcach
  • Archiwum Diecezjalne w Sandomierzu
  • Archiwum Państwowe m. st. Warszawy Oddział w Grodzisku Mazowieckim
  • Centralne Archiwum Wojskowe

Rękopisy i maszynopisy

  • “Akta budowy Kaplicy Katolickiej w Osadzie Wołomin” Wiktoryn. Rok 1906 ” 1910.?
  • “Kontrola dzieł wypożyczanych z biblioteki Seminarium Duchownego w Sandomierzu 1898/9 r.”
  • Ks. S. Kotkowski, Seminarium Duchowne w Sandomierzu (1841 – 1926). Rozprawa doktorska pisana pod kier. ks. prof. M. Żywczyńskiego. Lublin 1971
  • “Liber sessionum incipit ab an sch. 1895/6″ 1907.”
  • “Przyczynek opisowo – historyczny do dziejów Parafii Wołomin, rok 1906-1923.

Encyklopedie i słowniki

  • Czy wiesz kto to jest. Pod red. S. Łozy. T. 2. Uzupełnienia i sprostowania. Warszawa 1938
  • Encyklopedia “Białych Plam?. Radom 2000
  • Encyklopedia historii Drugiej Rzeczypospolitej. Warszawa 1999
  • Encyklopedia Warszawy. Warszawa 1994
  • Kto był kim w Drugiej Rzeczypospolitej. Warszawa 1994,
  • K. Krasowski, Biskupi katoliccy II Rzeczypospolitej. Słownik biograficzny. Poznań 1996
  • Leksykon historii Polski. Warszawa 1995
  • Nowa Encyklopedia Powszechna PWN. Warszawa 1996
  • Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich 1939 – 1945. Informator encyklopedyczny. Warszawa 1979
  • Polski Słownik Biograficzny.
  • Ks. J. Wiśniewski, Biskupi sandomierscy. Radom 1913

Artykuły

  • M. Bryzgalska, Zapomniane wotum. Spotkania z zabytkami 2006 nr 2
  • 29 kwietnia – 60. rocznica wyzwolenia obozu w Dachau. Aspekt Polski 2005 nr 106
  • L. Herz, O Zaborowie. Puszcza Kampinoska 2004 nr 4
  • Ks. T. Kaczmarek, Nazizm hitlerowski jako “prześladowca wiary”. Ateneum kapłańskie 2000 t. 135 z. 1
  • Kapłani Archidiecezji Warszawskiej, którzy oddali życie za wiarę podczas drugiej wojny światowej. Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie 1991 nr 11
  • Ks. S. Kotkowski, Seminarium Duchowne w Sandomierzu (1841 – 1926). Roczniki Teologiczno – Kanoniczne 1973 t. 20 z. 4
  • E. Kosińska, T. Kosiński, Kielce w pierwszym roku wielkiej wojny. Oleandry 2001 nr 3
  • Z. Michalik, Wspomnienie o księdzu Golędzinowskim. Wspólny Wołomin 2006 nr 5
  • Opieka nad sierotami i ich wychowanie. Głos Wołomina, Radzymina, Mińska Mazowieckiego 1930 nr 8
  • Poświęcenie tablicy upamiętniającej księży zamordowanych w Hartheim. Niedziela 2005 nr 43
  • J. K. Sobczyk, Katolicka młodzież wołomińska w latach 1928 – 1939. Rocznik Wołomiński 2005 t. 1, s. 183 – 184.
  • Sylwetki kapłanów z Dachau. Śp. ks. kanonik Jan Golędzinowski. Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie 1970 nr 6
  • Ks. A. L. Szafrański, Augustyn Łosiński, biskup kielecki (1910 – 1937) w świetle listów pasterskich, opinii i faktów. Nasza przeszłość 1983 t. 59
  • ks. J. Wąsowicz, Obóz koncentracyjny w Dachau jako miejsce martyrologium duchowieństwa polskiego w czasie II wojny światowej. Męczennicy 2004 nr 2
  • P. J. Witek, Pierwszy ułan Rzeczypospolitej “zionący koniem i czarką wódki wypitą na śniadanie…”. Szkic o Belinie w 115. rocznicę urodzin i 65. rocznicę śmierci. Oleandry 2003 nr 9
  • Wykaz księży Archidiecezji Warszawskiej tragicznie zmarłych z rąk okupanta. Wiadomości Archididiecezjalne Warszawskie 1947, s. 12 poz. 13
  • T. Wyżykowski, “Z listów do Posiewu”. Posiew 1925 nr 25
  • Ks. W. Zasada, Liber Moratorum. Wspomnienie o śp. ks. Janie Golędzinowskim. Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie 1959 nr 1

Prace drukowane

  • Album Legjonów Polskich. Pod protektoratem szefa wojskowego Biura Historycznego gen. J. Stachiewicza. Tekst mjr dr W. Lipiński. Warszawa 1933
  • W. Bigoszewska, Polskie ordery i odznaczenia. Warszawa 1989
  • M. Bogucka, Dzieje kultury Polskiej do 1918 r. Wrocław 1991
  • Calendarium pro Clero Dioecesis Kielcensis in Annum Domini 1916
  • E. Chart, Spis pomordowanych Polaków w obozie koncentracyjnym w Dachau. Dachau-Monachium-Freimann-Dillingen 1946, s. 72 poz. 1734
  • J. Domagała, Ci, którzy przeszli przez Dachau. Warszawa 1957, s. 110 poz. 400
  • R. Domańska, Pawiak. Więzienie Gestapo. Kronika 1939 – 1944. Warszawa 1978
  • L. Dunin, Przewodnik po kościołach prawobrzeżnej warszawskiej Pragi. Warszawa 1978
  • L. Dunin, ks. J. Wysocki, Przewodnik po Bazylice św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Warszawa 1981
  • 250 lat Seminarium Duchownego w Kielcach 1727 – 1977. Księga jubileuszowa. Kielce 1977
  • ks. A. Gościmski, Parafia Chrystusa Króla na Targówku (1931 – 2001). Wyd. 2. Warszawa 2001
  • S. Helsztyński, Bohater Warszawy. Ksiądz kapelan Ignacy Skorupka. Wołomin 2001
  • P. Hubiak, Belina i jego ułani. Kraków 2003
  • ks. W. Jacewicz, ks. J. Woś, Martyrologium Polskiego Duchowieństwa Rzymskokatolickiego pod okupacją hitlerowską w latach 1939-1945. Z. 1. Straty osobowe. Warszawa 1977. Z. 2. Wykaz duchownych zmarłych, zamordowanych lub represjonowanych przez okupanta w diecezjach: chełmińskiej, częstochowskiej, łomżyńskiej, łódzkiej i płockiej oraz archidiecezji warszawskiej. Warszawa 1977. Z. 3. Wykaz duchownych zmarłych, zamordowanych lub represjonowanych przez okupanta w archidiecezjach: gnieźnieńskiej, krakowskiej i lwowskiej oraz w diecezjach: katowickiej, kieleckiej, lubelskiej i w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Warszawa 1978. Z. 4. Wykaz duchownych zmarłych, zamordowanych lub represjonowanych przez okupanta w archidiecezjach: mohylewskiej, poznańskiej i wileńskiej oraz w diecezjach: gdańskiej, kamienieckiej, łuckiej, pińskiej, przemyskiej, sandomierskiej, siedleckiej, tarnowskiej, warmińskiej, włocławskiej, w prałaturze pilskiej i wśród duchowieństwa polonijnego. Warszawa 1978. Z. 5. Zakony i zgromadzenia zakonne męskie i żeńskie. Warszawa 1981
  • T. J. Jaroszewski, W. Baraniewski, Pałace i dwory w okolicach Warszawy. Warszawa 1992
  • Jednodniówka z okazji jubileuszu Stowarzyszenia Ochotniczej Straży Pożarnej w Wołominie. Wołomin 1938
  • Ks. A. Kakowski, Z niewoli do niepodległości. Pamiętniki. Red. i oprac. T. Krawczak i R. Świętek. Warszawa 2000
  • Katalog kościołów i duchowieństwa Archidiecezji Warszawskiej na rok 1936. Warszawa 1935
  • Ks. A. Kozłowiecki, Ucisk i strapienie. Pamiętnik więźnia 1939 – 1945. Cz. 1 i 2. Kraków 1995
  • Ks. P. Kubicki, Antoni Ksawery Sotkiewicz. Biskup sandomierski 1826 – 1901. Zarys monograficzny. Sandomierz 1931
  • Ks. P. Kubicki, Społeczna działalność kościoła w Polsce i martyrologjum rzymsko ” katolickiego duchowieństwa oraz wiernych pod zaborami pruskim i rosyjskim. Sandomierz 1930
  • R. Laszczka, Zaborów. [Informator]. Łabiszyn 2003
  • Ks. K. Majdański, “Będziecie moimi świadkami…”. Łomianki 1999
  • J. Markowska, Kronika z lat 1928 – 1938 7-mio klasowej Publicznej Szkoły Powszechnej Nr 2 (żeńskiej) w Wołominie. Red. A. Wojtkowska. Wołomin 1998
  • T. Matzek, Zamek śmierci Hartheim. Warszawa 2004
  • S. Możdżeń, Zarys historii wychowania. Cz. 2. Wiek XIX – do 1918 r. Kielce 1993
  • T. Musioł, Dachau 1933 – 1945. Katowice 1968, s. 345 poz. 277
  • Z. Olszanowska-Skowrońska, Męczeńskie dzieje Archidiecezji Warszawskiej 1939 – 1945. Warszawa 1948, s. 14
  • B. Olszewicz, Lista strat kultury polskiej (1 IX 1939 – 1 III 1946). Warszawa 1947
  • Ordo Officii Divini Rite Persolvendi Sacrique Celebrandi in Dioecesi Kielcensi pro Anno Domini 1904, 1906, 1909, 1910, 1913, 1916.
  • Ordo Divini Officii Recitandi Sacrique Peragendi ad usum Almae Ecclesiae Metropolitanae et Archidioeceseos Varsaviensis pro Anno Domini 1922, 1923.
  • Ks. F. Puchalski, Seminaryum Kieleckie. Rys historyczny i dokumenty. Kielce 1901
  • Z. Puchalski, I. J. Wojciechowski, Ordery i odznaczenia polskie i ich kawalerowie. Warszawa 1987
  • Ks. F. Rutkowski, Arcybiskup Jan Cieplak. Warszawa 1934
  • Schematyzm Kościoła Rzymsko – Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej z mapą diecezji i dodatkiem spisu polskich parafii i polskiego duchowieństwa w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Stan z 1 stycznia 1925 r. Oprac. Zygmunt Adam Czernicki. Kraków 1925
  • ks. J. Sikora, Parafia Matki Bożej Częstochowskiej w Wołominie. Wołomin 2000
  • W. Słodkowski, Syzyfowe prace Stefana Żeromskiego. Studium monograficzne. Wrocław 1966
  • J. Stryjek, Kalendarium Wołomina do 1939 r. Wołomin 2004
  • B. Szabat, Walka o szkołę polską 1905 -1907 w guberni kieleckiej. Kielce 1991
  • T. Szarota, Okupowanej Warszawy dzień powszedni. Studium historyczne. Wyd. 3. Warszawa 1988;
  • O. W. Szołdrski, Martyrologium duchowieństwa polskiego pod okupacją niemiecką w latach 1939 – 1945. Rzym 1965, s. 97
  • Ks. J. Wiśniewski, Seminarjum Duchowne rzymsko – katolickie w Sandomierzu 1820 – 1920 oraz Stuletni katalog duchowieństwa świeckiego Diecezji Sandomierskiej. Warszawa 1926
  • Ks. J. Zdanowski, Seminarjum w Kielcach. Szkic historyczny w dwóchsetną rocznicę założenia. Kielce 1917
  • S. Żeromski, Syzyfowe prace. Warszawa 1919

Źródła internetowe

  • www.czeladz.w.interia.pl
  • www.dawny.sandomierz.net
  • www.kielce.opoka.org.pl
  • www.nowykorczyn.pl
  • www.republika.pl/jozwa22
  • www.sbrzir-wolomin.com.pl

 

Więcej tego autora:

1 Comment

Add yours
  1. 1
    Dariusz Walczak

    Gratuluję opisu księdza – od urodzenia po “grób” z wieloma szczegółami, że dech zapiera.
    Wkradł się jednak niewielki błąd do tekstu w(w podrozdziale OSTATNIA PARAFIA:
    – proboszcz bazyliki przy Kawęczyńskiej nazywał się POSKROBKO;
    – gdy 1 marca 1932 r. świecił plac pod kościół nie był już proboszczem w bazylice – od 18 października 1931 r. ks. Poskrobko był proboszczem w kościele filialnym św. Floriana.

    Pozdrawiam miło

    Dariusz Walczak

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.