„Gigant” jednak w Zielonce
Nieco szczegółów o budowie cegielni – „Zielonka” (streszczenie fragmentów z „Materiałów Budowlanych” nr 1/1952)
Główny projektant Cegielni Zielonka inż. Drogowit Janaszewski na łamach pisma branżowego informuje, że budowany obiekt to największy zakład ceramiki budowlanej w Polsce. Wszystko zaczęło się od początku planu 3-letniego, kiedy rzucono hasło otoczenia Warszawy „wieńcem” nowoczesnych cegielni w miejsce dawnych przestarzałych, opartych na produkcji ręcznej, a zniszczonych w czasie wojny. Fachowcom z tej dziedziny niezrozumiałym faktem wydawał się plan zabudowy osiedli podwarszawskich bez potrzeby powstawania nowych cegielni. Ówcześni specjaliści od szerokich projektów planu 3-letniego twierdzili, że w Warszawie jest tak dużo cegły rozbiórkowej szacowanej na kilkanaście miliardów, że przez długie lata nie będzie potrzeba nowej cegły.
Po długich uzgadnianiach zapadła decyzja budowy cegielni w Ząbkach, które wytypowano z uwagi na pobliskie złoża surowca sięgające aż do Marek, wraz z dogodnym położeniem w sensie zaopatrzenia Warszawy. Niestety, w ciągu 2 lat sprawa ta nie była przedmiotem dalszych rozważań, zwłaszcza, że tereny eksploatacyjne i projekt wstępny należały do Ministerstwa Leśnictwa. W końcu zdecydowano jednak, że w Ząbkach cegielni nie będzie. Rozpoczęto więc nowe poszukiwania dogodnego miejsca, na którym zalegają potrzebne złoża surowca. Po konsultacjach z prof. Różyckim i po geologicznym przeszukaniu terenu (Państwowy Instytut Geologii – prof. Bobrowski ze studentami) oraz po potwierdzonym na tym terenie istnieniu ruin wielu cegielni, zapadła decyzja dokładniejszego zbadania obszaru między Kobyłką a Zielonką. Przeprowadzono kilkaset wierceń na średnią głębokość 4 m, co pozwoliło na opracowanie mapy zalegania złóż i określono, że na ok. 100 ha występują bardzo dobre gliny i iły o średniej miąższości 7 m przy nakładzie 0,8 m.
Wyniki okazały się właściwe dla możliwości budowy dużej cegielni, mimo że część złoża była zanieczyszczona marglem (margiel to niekorzystny dla ceramiki budowlanej węglan powodujący wady w wyrobie). Późniejsze dokładne badania wykazały, że złoża surowca wystarczą przypuszczalnie na 50 lat, zwłaszcza, gdy po badaniach laboratoryjnych okazało się, iż wytrzymałość próbek na zgniecenie wynosiła ok. 550 kg/cm2. Uznano, że to będzie właściwy teren dla budowy dużego zakładu. Jednakże zaczęły się piętrzyć nowe trudności związane z usytuowaniem, lokalizacją samego obiektu. Wokół były tereny płaskie i wilgotne, na których nie powinno się stawiać cegielni, bo suszarnie i piece nie mogą być narażone na żadną wilgoć – jeśli oczywiście ma to być prawidłowe i tanie. Tereny nieco wyżej położone znajdowały się po drugiej stronie linii kolejowej, ale wybudowanie tam cegielni byłoby ciągłym borykaniem się z dowozem surowca i wysyłką wyrobów gotowych.
W tej niemal beznadziejnej sytuacji podjęto decyzję umieszczenia zakładu na grzbiecie pobliskiej piaszczystej wydmy. Oceniono, że będzie to na wysokości ok. 15 m nad terenem eksploatacyjnym, co określono wówczas położeniem na „II piętrze” i z pewnością byłyby tam doskonałe warunki dla pracy pieców i suszarń. Natomiast tysiące metrów sześciennych piasku należałoby usunąć, chcąc miejsce wykorzystać pod budowę bocznicy kolejowej. I tu zaczęły się schody. Rozgorzała nowa bitwa tym razem z „Planowaniem Przestrzennym” i innymi władzami, które miały poważny wpływ na lokalizację zakładu. Powstał problem nierozwiązywalny przez następne kilka miesięcy, mianowicie owa wydma miała być zalesiona i stworzyć piękny dla oka akcent w krajobrazie. Kontrargumenty obu stron załatwiono niejako kompromisowo, różnymi obiecankami, z których po czasie wycofywano się m.in., że nie będzie kominów, potem że nie będzie kominów szpecących okolicę, w końcu, że zakład może powstać, ale nie w tym miejscu, gdzie chciała komisja wytyczająca budowę, tylko o kilkaset metrów dalej na północ. Tu znowu komisja planująca budowę miała następny problem związany ze zwiększeniem kosztów, jako że takie przeniesienie dalej wymuszało dodatkowe prace związane z robotami ziemnym. W dodatku teren należał do Ministerstwa Leśnictwa, które nie zgadzało się na takie rozwiązanie sprawy. Ale szybko ustąpiło pod presją priorytetów oraz potrzeb planu 6-letniego i nareszcie można było przystąpić do fazy projektowej, co nastąpiło w czerwcu 1950 roku.
Pokonywanie trudności, śmiałe rozwiązania
Wydawało się, że faza projektowa to takie „małe piwko” dla projektantów. Do tej pracy zabrały się dwa biura projektowe: Biuro Projektów Przemysłu Lekkiego, które opracowywało technologie i Centralne Biuro Studiów i Projektów Budownictwa Przemysłowego opracowujące stronę architektoniczno-konstrukcyjną. Dla obydwu biur była to praca pionierska. BPPB istniało dopiero kilka miesięcy, a CBSiPBP nigdy nie projektowało zakładów ceramicznych. „Zielonka” miała być pierwszym nowym zakładem ceramiki budowlanej w Polsce Ludowej, całkowicie zaprojektowana i wykonana przez polskich fachowców, w dodatku o niespotykanej wielkości produkcji 40 mln jednostek ceramicznych rocznie. Największe zakłady produkowały wówczas ok. 20 mln jc. Ambitni projektanci nie chcieli podpierać się doświadczeniami zagranicznymi, a specjalną uwagę postanowili poświęcić warunkom pracy załogi, by nie odstręczały ludzi od tego przemysłu, jak to się działo w zakładach starego typu. Starano się zmechanizować wszystkie możliwe ogniwa produkcji, człowiek miał wykonywać tylko prace pomocnicze. Według założeń optymalnych przy cegle pełnej roczna wydajność zakładała 40 mln. szt., a przy wyrobach cienkościennych typu dziurawka 65 mln. sztuk. By usprawnić pracę w okresie zimy zaprojektowano dołownik (miejsce na gromadzenie surowca, celem jego „dojrzewania” – homogenizacji), miał on wyeliminować zależność zakładu od warunków pogodowych i zapewnić pracę non stop. Jednakże załadowanie i opróżnianie mechaniczne dołownika nastręczało duże trudności.
Wiele kłopotów wynikało również z wyboru właściwych suszarń i pieców. Tu również projektanci wznieśli się na wyżyny pomysłowości proponując nowe rozwiązania jak np. suszarnia parowo powietrzna z recyrkulacją, o której zresztą fachowcy wydali bardzo pochlebną opinię. W sprawie pieców tunelowych projektanci pozostali, niestety, konserwatywni, mając zbyt mało doświadczenia z tymi piecami, a przypadek Krubina – zapewne pierwszej próby odradziło ich zastosowanie. Zdecydowano się ostatecznie na ogólnie stosowany piec kręgowy, który wiernie służył przez kilkadziesiąt lat bez szczególnych remontów czy napraw. Niezastosowanie pieców tunelowych miało również inną przyczynę, mianowicie używano wówczas gazu generatorowego, którego produkcja i instalacja byłaby zbyt kłopotliwa. I przy takim paliwie zużycie w piecu tunelowym węgla, który będzie przetworzony jeszcze na gaz, wzrasta o ponad 2,5 razy więcej niż w piecu kręgowym typu Hoffmann. Ponadto taki węgiel musiał być sortowany i wysokogatunkowy, wysokokaloryczny. Piece tunelowe zapewniały większy komfort klimatyzacji przy układaniu czy zdejmowaniu wyrobów i nie wytrzymywały porównania z piecem kręgowym, dlatego zaprojektowano większą i skuteczniejszą klimatyzację. Ponadto, chcąc uniknąć kominów, zaprojektowano wentylatory, które zapewniały odpowiedni ciąg – podciśnienie powodujące przesuwanie ognia w piecu przez stopniowe nagrzewanie.
Cały zakład zaprojektowano z myślą o dostarczaniu wyrobów do stolicy. Pozostała jeszcze bryła architektoniczna nakrywająca cały zakład. Było to trudne zadanie dla projektantów, którzy z uwagi na funkcjonalność musieli wymyślić coś w ich mniemaniu nowego, ale co pięknie nakryje wyrobownię (oddział formowania półfabrykatu), suszarnie, piece i warsztaty. Powstała zatem hala o powierzchni ponad 10 tys. m2 o śmiałej konstrukcji szkieletowej z dachami łukowymi o łukach trójprzegubowych rozpiętości 23 m. W łukach tych po raz pierwszy w Polsce zastosowano prefabrykaty i cegłę dziurawkę. W sumie konstrukcja bardzo efektowna i w całości bardzo oszczędna. Ponadto zaprojektowano budynki pomocnicze: budynek administracyjno-socjalny wraz z salą kinowo-teatralną, garaże, remizę przeciwpożarową, magazyny i portiernię. Prace rozpoczęto jesienią 1950 roku, zaczynając od zniwelowania terenu i usypania podłoża pod bocznicę, przygotowywano plac budowy z magazynami i wybudowano hotel robotniczy. A właściwe roboty rozpoczęto wiosną 1951 roku. Dyrektorem budowy był Piotr Zatorski, kierownikiem robót inż. J. Zieliński, kierownicy poszczególnych robót: piece i suszarnie – ob. Lemański (podejrzewano, że Lemański śpi z dokumentacją, ponieważ znał ją lepiej od projektanta), hala fabryczna – ob. Miłowski. Nad montażem kotłów i towarzyszących urządzeń czuwał inspektor nadzoru inż. Szaciłło. Żaden zakład w Polsce nie przypominał Zielonki. Trzy łuki nakrywające halę o szerokości 95 m i długości 140 m były w budownictwie czymś nowym. Nie było nigdzie niebotycznych kominów ani błota tak charakterystycznego dla cegielni sprzed wojny,
Dzień uruchomienia
A jaka to była uroczystość – uruchomienia cegielni „Gigant”? Mgr Tadeusz Wachowiak i mgr Andrzej Bontempt (streszczenie fragmentów „MB” nr 6/1952)
I zaczęło się. Cegielnia w Zielonce, nazywana popularnie wśród znawców i fachowców ceramiki budowlanej „Gigantem”, należała do wielkich budów planu 6-letniego. Planowane włączenie do produkcji miało nastąpić 30 kwietnia 1952 roku. Jednakże w ramach podjętych zobowiązań, skrócono budowę o 12 dni i w dniu 18 kwietnia tego roku, na 60. urodziny prezydenta Bolesława Bieruta włączono pierwszą część urządzeń. To była wielka uroczystość z obecnością przedstawicieli rządu, związków zawodowych i partii. Przemawiali: kierownictwo budowy, przodownicy pracy, pierwszy sekretarz POP PZPR cegielni „Gigant”. Minister Przemysłu Lekkiego udekorował 10 zasłużonych pracowników Krzyżami Zasługi, a 8 wyróżniającym się wręczył odznakę Przodownika Pracy. Wicepremier zapewniał, że to jeszcze jeden krok na drodze do socjalizmu. Złożono podziękowania i symbolicznie podpalono ogień w piecu, uruchomiono agregaty rękami wspomnianego wicepremiera i ministra.
Cykl na pierwszy raz to glina z zasilacza skrzyniowego, transporterem przechodzi do agregatu przeróbczego składającego się z walców szybkobieżnych (miażdżenie surowca), a stamtąd do mieszadła i prasy pasmowej. Pierwsza surówka poprzez automat Kellera, dostaje się na stojak załadowczy i wózkami grzebieniastymi umieszczonymi na przesuwnicy elektrycznej zostaje odwożona do nowoczesnej suszarni. Na zakończenie tej uroczystości złożono meldunek, że pozostałe dwa piece i suszarnia zostaną uruchomione 22 lipca 1952 roku, jako powzięte zobowiązanie.
Należy dodać, że w ramach planu 6-letniego w tym samym czasie budowano dwie gigantyczne, jak na owe czasy, cegielnie: jedną w Zielonce, a drugą, obsługującą budującą się Nową Hutę, w Zesławicach. Według dostępnych materiałów obydwie cegielnie uruchomiono w kwietniu 1952 r. na urodziny Bieruta, lecz zaawansowanie robót budowlanych większe było w Zielonce. Od kwietnia do sierpnia 1952 r. cegielnia w Zielonce była największą w Polsce, a od sierpnia 1952 roku (PKF z 1952 r., nr 35) przez kilka jeszcze lat dzierżyła palmę pierwszeństwa na równi z Zesławicami (od 1951r. dzielnica Nowej Huty), od 2006 r. również należącej do konsorcjum Wienerbergera. W Zesławicach zastosowano inne rozwiązanie dachowego przykrycia całej produkcji – kopułę obrotową. Ponadto, jak w Zielonce przy ul. Długiej również i tam wybudowano podobne bloki dla pracowników cegielni.
Między oddaniem do użytku cegielni „Gigant”, a rozruchem pieca tunelowego minęło 27 lat.
Rocznik Wołomiński
Tom XIII
+ There are no comments
Add yours