W 1918 r. w Zielonce pierwszą szkołę utworzono z inicjatywy kpt. Wacława Olbrychta w jego domu, przy ul. Mickiewicza 3. Były to dwie izby, z których jedną przeznaczono na klasę, a drugą na szatnię. W kronice napisano: „Szkoła ta poza tablicą niczym nie przypomina dzisiejszej szkoły, gdyż nie posiada ani odpowiedniego umeblowana, ani podręczników, nie mówiąc już o jakichkolwiek pomocach szkolnych”. Przychodzili tu uczniowie z Zielonki, Siwek, Fugu, Kobylaka i Turowa, przynosili książki, takie jakie posiadali w domu, a nauczyciel Władysław Kaniewski korzystając z tej „pomocy” przygotowywał lekcję indywidualną dla każdego ucznia, tu napotykał na trudności związane z wiekiem i umiejętnościami uczniów.
Wraz z wybuchem wojny pomiędzy nowo powstałą II Rzeczpospolitą, a znajdującą się w środku wojny domowej bolszewicką Rosją nauczyciel wstąpił do wojska. Pod dowództwem Józefa Piłsudskiego brał udział w walce o Kijów.
W 1920 r. podjęto ponownie próbę organizacji szkoły w prywatnym mieszkaniu u p. Kraszewskich przy ulicy Sienkiewicza 8. Kierownikiem szkoły został p. Kraszewski. Uczennicami wówczas były m.in. Marianna Michalska i Stefania Budek, i to dzięki nim wiemy, że nie obowiązywał jednakowy strój, lekcje rozpoczynano od śpiewu „Kiedy ranne wstają zorze”, po którym podawano każdemu dziecku łyżkę tranu. W tym codziennym rytuale dzielnie towarzyszył im kierownik, który także pił tran. Na odpłatne lekcje religii uczniowie chodzili do kościoła w Kobyłce. Wówczas po mszy o godz. 12.00 czytano obowiązkowo Pismo Święte. Lekcje te najczęściej były bez przerw, a jeśli już były to „pilnował na nich porządku pan Urban od muzyki, pani Rybnicka od matematyki i języka polskiego oraz sam pan kierownik.”
Szczególną postacią wśród grona pedagogicznego była p. Julia Rembelińska. „(…) Osoba średniego wzrostu, bardzo otyła, nosiła zawsze bez względu na pogodę różowy, płócienny czepek w formie turbana, mający za uszami olbrzymie guziki obciągnięte tym samym materiałem, binokle z łańcuchem, bluzę i spódnicę przepasaną wiejskim lnianym, szarym fartuchem zawiązanym w troki. Nauczycielka ta nie rozstawała się nigdy z dyscypliną z czternastoma palcami. Chodziła z nią po klasie. Podchodząc do każdego dziecka kładła ją na ławce, zadawała lekcje, objaśniała, sprawdzała pracę domową. Gdy uczeń nie odrobił jej dostawał dyscypliną po plecach, głowie, gdzie popadło.”
Około 1927 r. wynajęto u p. Żelazko dodatkowo dom z „wieżyczką” przy ulicy Literackiej. Uczyły się tu dzieci z klas I i II. Ze wspomnień Ignacego i Aleksandra Michalskiego wynika, że w większości uczniowie mieli książkę – podręcznik, ciemny, granatowy fartuszek obowiązkowy przez wszystkie lata nauki. Tran podawano co drugi dzień, lekcje z wyjątkiem pierwszej trwały 45 min. Na początku pierwszej, 50 – minutowej, śpiewano „Wszystkie nasze dzienne sprawy”. W szkole prowadzone były lekcje religii na pierwszej lub ostatniej godzinie. W dzienniczkach zapisywano uwagi poczynając od słów: „Od narodzenia Chrystusa upłynęło…”.
Nadal królowała rygorystyczna dyscyplina: za brak pracy domowej w ruch szła drewniana linijka pozostawiająca ślad na rękach, zapełniała się „ośla ławka”, a za przeszkadzanie na lekcji powszechne było pociąganie „za baczki” i klęczenie na grochu. Porządku na pauzach pilnował woźny – pan Ignacy, który był ważną postacią w szkole. Chodził w uczniowskim stroju, nosił długą drewnianą linijkę, i także karał za przewinienia uderzeniem w rękę, z tym, że uczeń zobowiązany był zgłosić ten fakt kierownikowi szkoły.
Około 1929 r. szkołę przeniesiono do budynku pana Świerżewskiego przy Kopernika 4. Ówczesna kierowniczka Natalia Turkowska razem ze wspomnianym kapitanem Wacławem Olbrychtem oraz „Opiekę Szkolną” w 1930 r. zwołała zebranie, na którym utworzono Komitet Budowy Szkoły w Zielonce. Do komitetu weszli: prof. dr U. Lub. Mydlarski, prof. P.W. Stanisław Niewiadomski, Hilary Wojciechowski, Hipolit Hentszel, Władysław Klajmitc i Michał Szustakiewicz. W ekspresowym tempie – przy pomocy projektanta p. Napiórkowskiego, darczyńcy cegieł p. Nowaka, budowniczych i nauczycieli, społeczeństwa oraz uczniów, którzy organizowali: loterie, fanty, zabawy dochodowe oraz wsparciu finansowym rządu powstała szkoła przy ulicy Staszica.
Już wiosną 1931, w słoneczne dni spotykano się przed budynkiem, ustawiano ławki i prowadzono lekcje. Jesienią 1931 oddano początkowo osiem klas, poświęcenia szkoły dokonał Bolesław Jagiełłowicz, a chór szkolny prowadzony przez pana Michała Wyrozumskiego wykonał trzygłosowy hymn Gorczyńskiego „Gaude Mater Polonia”. W latach 1931-1933 dobiegła końca wędrówka „na swoje”. Nowoczesny jak na owe czasy obiekt miał duże, widne sale z piecami kaflowymi, drewniane podłogi w kolorze czarnym i nowe, dwuosobowe ławki z kałamarzem. W każdej klasie, nad tablicą umieszczono godło (biały orzeł w koronie na czerwonym tle), krzyż oraz portrety prezydenta RP Ignacego Mościckiego i Marszałka Józefa Piłsudskiego.
W 1936 r. nadano Publicznej Szkole Powszechnej w Zielonce imię Prezydenta Rzeczypospolitej Profesora Ignacego Mościckiego, a Bolesław Jagiełłowicz poświęcił sztandar. W latach 1936-1939 szkoła przeżywała swój największy rozkwit. Wówczas w kronice zapisano: „Szkoła osiągnęła wysoki poziom wychowawczy i naukowy”. Dbano o rozwój umysłowy i fizyczny uczniów, wychowanie patriotyczne i duchowe zajmowało pierwsze miejsce. W dalszym ciągu, tym razem na korytarzu zbierała się młodzież przed lekcjami by odmówić modlitwę „Pod twoją obronę”, a podczas uroczystości państwowych i szkolnych śpiewano hymn Polski, wciągano flagę narodową na maszt, a dwóch trębaczy – harcerzy odgrywało sygnał.
Rok 1939 zapoczątkował nową historię zielonkowskiej szkoły, wykwaterowani uczniowie wraz z personelem znowu znaleźli miejsce w wynajętych pomieszczeniach np. przy ulicy Jagiellońskiej 4 przy Sienkiewicza 17 i Poniatowskiego, by po okresie tułaczki wrócić na ulicę Staszica i cieszyć się do dnia dzisiejszego z widnych, przestronnych pomieszczeń, tętniących uczniowskim gwarem i imieniem nowego patrona Bolesława Prusa…
Tygodnik Wieści Podwarszawskie
nr 7/2012
+ There are no comments
Add yours