Kowal postradał obie ręce – z kuźni dach zerwany
Mieszkańców Wołomina zaalarmował głuchy przeciągły huk. Zadrżała ziemia. Nad ulicą Renczajską ukazał się słup dymu i jednocześnie posypały się odłamki ceglanej dachówki. Okoliczni mieszkańcy zbiegli się na miejsce wypadku. Kuźnia, należąca do majstra Tomaszewskiego, pełna była dymu, który wydostawał się przez wybite okno i wielką dziurę w dachu. Jakiś głos wzywał ratunku. Po chwili z kuźni wyleciał kilkunastoletni chłopak.
– Majstra mi zabiło! – krzyknął.
Był to praktykant Władysław Rzepkowski. Sprawiał wrażenie obłąkanego.
Kilku mężczyzn wpadło do kuźni. Wynieśli nieprzytomnego kowala. Nieszczęśliwy miał poszarpane w strzępy obie ręce: lewą po łokieć, u prawej zwisały resztki dłoni. Rany silnie krwawiły.
Przeniesiono go do miejscowej Kasy chorych, skąd, po nałożeniu prowizorycznego opatrunku, odwieziono go do szpitala Przeniesienia Pańskiego na Pradze. Zaszła konieczność amputacji obu rąk. Stan kowala jest ciężki.
Z zeznań lekko kontuzjowanego praktykanta zdołano ustalić przebieg wypadku. Tomaszewski kupił za 89 groszy od niejakiej Józefy Paryszowskiej jakiś stary zardzewiały pocisk z roku 1920. Zamierzał wykorzystać części miedziane. Umocował pocisk w imadle i uderzył młotkiem.
Dalszy ciąg wiadomy.
Goniec Nadwiślański
R.3 Nr 52
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours