Historia wołomińskiej siatkówki – lata 1968-1988
Po latach tłustych przyszły lata chude. Siatkarze Huraganu Wołomin znaleli się na równi pochyłej. Coraz trudniej przychodziło im walczyć o sukcesy. Złożyło się na to...
Prawda o Ossowie jest jedna
- Spotykaliśmy się u Giertugi w pokoju. Ja, Ela Szymaniak, Kazio Mazurek, Edzio Urbanowski i Krzysiek Urbanowski, Krysia Sokół, Ania Szklarska. To był pomysł Giertugi,...
Gorące szkło
Postawmy sprawę po męsku: cży ludzkość już na zawsze skazana jest na garnki? Czy również na przyszłych kosmicznych biwakach będziemy używali odwiecznych garów, na których...
Miasto niczyje
Po 20 minutach jazdy pociąg elektryczny ze stolicy kończy bieg: Wołomin. Tę drogę codziennie przejeżdża tam i z powrotem ponad 8 tysięcy pracowników warszawskich fabryk...
Spokojnie nad Liwcem
Urle — miejscowość letniskową zaniedbaną od lat — należy dźwignąć społecznym wysiłkiem. Powinny znaleźć się z powrotem w rzędzie znanych letnisk krajowych — odzyskać rangę, stać się ponownie czym były — płucami niedalekiej Warszawy. Dobre chęci i najlepsza wola społeczna nie wystarczy jednak do zbudowania 6-kilometrowej drogi asfaltowej, niezbędnej do połączenia letniskowych wiosek wokół Urli, utworzenia wielkiego kompleksu letniskowego dla tysięcy dzieci.
Robić z gęby cholewę
Sekretarz PRN, Stanisław Kozakiewicz, czytał — jak się okazuje — artykuł w „Życiu Warszawy”. Nie widział jednak nic niewłaściwego w tym, ze Gmina dała Redakcji zobowiązanie bez pokrycia. Dowiedzieliśmy się, że „gazeta może sobie pisać, bo ma do tego prawo”, natomiast rada narodowa musi działać w ramach możliwości. A że w Klembowie nie istnieje publiczna gospodarka lokalami, więc i z możliwościami krucho. Sekretarz powiedział nam także, że owe możliwości skurczyły się jeszcze bardziej po… artykule „Życia Warszawy”m gdyż przyczyniliśmy się do ujawnienia jakimi to ludźmi są lokatorzy pani doktór…
Pani Doktor
W drewnianym domku doktor Koczorowskiej znajdowali schronienie różni ludzie. W czasie okupacji — wysiedleńcy, Żydzi, działacze konspiracji, czerwonoarmiejcy. Nie pytała kim są. Wystarczało, że szukali pomocy, że trzeba było ich ukryć. Znajdowali u niej przystań, kromkę chleba, ciepły piec kaflowy, opiekę lekarską. Zaraz po wojnie przewinęło się sporo różnych biedaków przez drewniany domek w Ostrówku — nauczyciel, który przybył z końca świata, emerytowana bibliotekarka. Pani doktor nie brała od swych lokatorów pieniędzy, podobnie, jak nie przyjmowała honorariów od pacjentów. Żyła skromnie, kontentowała się pensyjką z ośrodka zdrowia, którym kierowała aż do 1960 roku, do czasu, gdy stuknęło jej 77 lat i gdy w powiecie wołomińskim nie było już tak trudno o lekarza.
Stolarka konfekcjonowana
Zakłady Stolarki Budowlanej w Wołominie to fabryka nowoczesna pod każdym względem: nowoczesność sprzętu i technologii poparta jest tu nowoczesnością myślenia załogi i kierownictwa. Np. wszystkie...
Niedaleko od Warszawy
W nowym budynku szkolnym będzie spotkanie z posłem. Stanisława Pawelec, wiejska nauczycielka, poseł na Sejm z woj. warszawskiego, jest punktualna. Przyjechała przed czasem. Ludzie schodzą się powoli. Jeszcze trzeba zrobić to i owo w obejściu. Jak to na wsi. Naczelnik gminy na wszelki wypadek uprzedza: — Tłumu nie będzie. Dopiero co były zebrania wiejskie i gminne. To ludzie się wygadali. A i my też mówiliśmy co trzeba.