odbytej przez 8 uczniów Instytutu Agronomicznego w Marymoncie, pod przewodnictwem Wojciecha Jastrzębowskiego, w czasie wakacyj, t.j. w miesiącach lipcu i sierpniu 1848 r.
We wtorek dnia 5go lipca zebraliśmy się w Marymoncie, lecz że było niesłychanie gorąco, przepędziliśmy ten dzień wesoło na pożegnaniach, a dopiero o 6tej wieczorem, Wyszliśmy ochoczo, pełni zapału poznania jaknajprędzej wzorowych gospodarstw, odprowadzeni od naszych kolegów, którzy życzyli nam dobrej podróży, a może i zazdrościli tak miłej i nauczającej. Pod Żeraniem przeprawiliśmy się przez Wisłę, a obrawszy sobie kierunek północno-wschodni za główny, udaliśmy się przez niziny, które czasem zalewowi Wisły podpadają, do Białołęki. Wójt gminy tamtejszej pan Bachiński, ofiarował nam swój dom na nocleg, przyjął nas gościnnie, i bardzo uprzyjemnił nam ten wieczór swemi zajmującemi i nauczającemi rozmowami. Nazajutrz wstawszy bardzo rano i nacieszywszy się zajmującym widokiem, jaki zawsze sprawia miłośnikowi wsi rozpoczynający się dziwny ruch życia wiejskiego, zwłaszcza w porze sianobrania i żniw, puściliśmy się, po pożegnaniu z uprzejmym gospodarzem w dalszą po dróż. Minąwszy wsie Grodzisk i Marki, zatrzymaliśmy się dla posiłku w Kobyłce, dobrach pana Pieniążka, gdzie nas uderzył piękny lecz podupadły kościół, założony przez Marcina Załuskiego, biskupa drazneńskiego, suffragana płockiego, dla zakonu Jezuitów, do którego sam wstąpił i ustanowił missyą jezuicką 1703 roku, której był sam przełożonym. W kilkanaście lat po zniesieniu Jezuitów, kościół ten przeszedłszy różne koleje, oddany został w zarząd OO. Bernardynom, a dziś jest pod tytułem Ś-tej Trójcy. Od wielkich drzwi po prawej ręce, wznosi się wieża o 5 piętrach, ozdobiona malowidłami i figurami drewnianemi; na lewej stronie stoi druga wieża, lecz niedokończona. Wnętrze kościoła jest również w smutnym stanie, bo większą część obrazów i innych ozdób, czas i wilgoć zniszczyły; środek kościoła i sufit zachował jedynie wiele świeżości i wdzięku, cechujące go rękę biegłego mistrza. Niedaleko wielkiego ołtarza, schodzi się po wschodach do ogrójca i do wielkich pod ziemnych sklepów, gdzie są ślady katakumb w posadzce, bez żadnego jednak napisu umieszczonych. Roku 1766 miały tu być wielka biblioteka i domy do rekolekcyi czyli do ćwiczenia duchownego, osobny dla mężczyzn, a osobny dla kobiet; lecz z nich śladu już niema. Za Stanisława Augusta Kobyłka słynęła wielką fabryką pasamoniczą i mydlarnią, które cały kraj w bogate pasy, jako też i w mydło zaopatrywały, lecz dziś nie mogliśmy się nawet o te budynki dopytać.
Po skromnym lecz zdrowym posiłku, puściliśmy się dalej; zostawiliśmy na boku Lipiny, lecz w Krzywicach zastanowiły nas pięknie zbudowane domki włościańskie, z izbami wysokiemi i o dużych oknach; opodal od mieszkań stały nowe, kształtne, małe stodółki, spichlerze, a nawet i wozownie. Droga przez wieś idąca, dosyć prosta i dobra, była wysadzoną drzewami, co wszystko razem miły urok na przechodniu sprawiało; a że upał był nieznośny i tłomoczki nasze trochę zanadto nas obciążały, więc wstąpiliśmy do jednego domku, w którym wszystko czystością i porządkiem tchnęło. Skrzętna gospodyni wyniosła nam zaraz ze zwykłą włościan naszych gościnnością śmietany i jagód świeżych, i od niej dowiedzieliśmy się, że tę wieś Andrzej hr. Zamojski oczynszował już od czterech lat, licząc po 6 złp. od morgi roli ornej.
Podziękowawszy życzliwej gospodyni za posiłek, poszliśmy do Tuła. Dziedzic tych dóbr pan Kurella, przechodzi dopiero z gospodarstwa trójpolowego na płodozmienne, zaprowadzając kolej 9ciopolową. Włościan swych pooczynszował, dając każdemu po 28 morgów roli i 3 morgi łąk, i pozwalając im mieszkać w dawnych do nich należących chałupach przez lato, poczem obowiązani są czynszownicy swoim kosztem popostawiać sobie domy, wieś drzewami wysadzić i płacić z morga po złp. 3 gro. 10. Dla zachęcenia zaś swych włościan do polepszenia hodowli koni, zaprowadził pan Kurella wyścigi konne, wyznaczając pewną nagrodę koniowi wygrywającemu: pierwszego roku niewszyscy włościanie chcieli posyłać swe konie, lecz teraz oczekują już dnia tego z upragnieniem, a kilku ponabywali już lepsze konie.
Ztąd puściliśmy się prosto do Jadowa, lecz przechodząc już zmrokiem przez wieś Miąsse i nieco zmordowani, zostaliśmy zaproszeni na nocleg przez pana Górskiego, właściciela tej wsi, w którego towarzystwie przepędziliśmy bardzo przyjemnie ten wieczór. W samym Jadowie, należącym do hr. Andrzeja Zamojskiego, owiec i krów niemo, tylko młoda jałowizna, a wołów i koni tyle, ile tego gospodarstwo wymaga. Panowie Teraskiewicz i Tomorowicz, byli uczniowie Instytutu agronomicznego w Marymoncie, którzy się tu bardzo gorliwie zajmują gospodarską praktyką, powiedzieli nam, iż przyczyną tego jest to, że te dobra miały być puszczone w dzierżawę, więc resztę inwentarza przeprowadzono na inne folwarki. Nawóz rozpościerają na duże gnojowisko wybrukowane, gdzie również warstwa mi kładą się liście, chwasty z pielenia, śmiecie i błoto. Na pole wywozi się nawóz po większej części w zimie, układa się w wielkie kupy pięćdziesięciofurowe, które okładają się ziemią, aby utrudnić ulotnienie się jego; jeżeli się nawóz pali, wtedy przerabia się go wraz z ziemią, ustawia w podobnąż dużą kupę, i jak pierwej ziemią się okłada.
Rządcą tych dóbr pan Prusiecki, gospodarz bardzo oświecony, obwiózł nas po polach, i widzieliśmy z przyjemnością ogromne łany, równem i gęstem zbożem okryte. Grunt tu jest żytni, po większej części Iszej klassy, lubo miejscami są i mniej urodzajne kawałki. Kolej płodozmianu jest 6polowa, a mianowicie: 1) ziemniaki na nawozie; 2) jęczmień z koniczyną czerwoną i brzanką; 3) koniczyna z dwoma pokosami; 4) jeden pokos koniczyny, pół nawozu i ozimina, a mianowicie żyto (pszenicy bowiem niewiele się sieje); 5) rośliny strączkowe, np. groch, wyka, soczewica i t. p.; 6) owies.
Roboty gospodarskie załatwiają się najwięcej czeladzią i najemnikami, bo włościanie są po większej części okupnicy. Płacą oni dziedzicowi za każdy dzień ciągły 1 ½ złp, za pieszy po gr. 20, a za dnie dodatkowe do żniwa po złp. 1; im zaś płaci się za dzień do żęcia oziminy od 50 gr., do 1½ złp. do żęcia jarzyny 40 gr., a do koszenia owsa i grochu od 50 gr. do 2 złp.; do grabienia siana, do kopania ziemniaków i do tym podobnych robót gospodarskich, dostają za dzień od 20 do 30 gr. Co rok każdy włościanin oświadcza się, że będzie opłacał lub też odrabiał. Włościan pańszczyźnianych jest już tylko kilku. Do uprawy ziemi używają się: socha, radło, brony żelazne, płużki angielskie do oborywania ziemniaków i t.p.; młocka odbywa się na dużej młocarni, połączonej z młynkiem i sieczkarnią; koniczynę, rzepak i tym podobne drobnoziarniste zboża, sieją siewnikiem ręcznym Thaera; wszystkie zaś te narzędzia i machiny gospodarskie, sprowadzane są ze Zwierzyńca z fabryki ordynackiej, zostającej pod kierunkiem pana Platte.
Biblioteka Warszawska
Pismo poświęcone naukom, sztukom i przemysłowi
1849
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours