Szanowny Panie Redaktorze!
Warszawa d. 22/9. W No 408 Gońca Wieczornego i 250 Głosu Warszawskiego z d. 7 i 11 września r. b. ukazały się mniej więcej jednobrzmiące listy p. Marji Reuttowej z zarzutami przeciw niektórym funkcjonariuszkom domu dla nauczycielek-emerytek w Zielonce. Obok ogólnikowych utyskiwań, dlaczego dom ten znajduje się nie w Warszawie ale na wsi (nb. jak wiadomo powszechnie koło przystanku Zielonki kolei Petersburskiej w doskonałych warunkach zdrowotnych w specjalnym gmachu wśród rozległego ogrodu) p. Reuttowa skarży się: 1) że nie zawiadomiono jej telegraficznie i bezzwłocznie o zgonie siostry, o którem dowiedziała się dopiero w dwa tygodnie podług tekstu listu, umieszczonego w Gońcu, a w miesiąc podług tekstu Słowa warszawskiego, gdy przyjechała do Warszawy; 2) że gospodyni (intendentka) jest osobą „grubych uczuć”, bo nie pozwoliła jej rozporządzić się rzeczami, pozostałemi po siostrze; 3) że na grobach nauczycielek zmarłych w Zielonce niema krzyżów, a blachy z napisami przechowują się w kaplicy zakładowej.
Po zbadaniu okoliczności, które skłoniły p. Reuttową do opublikowania tych skarg i zarzutów, zarząd przekonał się, iż są zgoła bezzasadne i niesłuszne.
1. Siostra autorki listów ś. p. Tarnowska cierpiała na chorobę nieuleczalną, której przebieg zdaniem lekarza zakładowego d-ra Krzyczkowskiego mógł zakończyć się niespodzianie w czasie bardzo prędkim lub dłuższym. Chora na parę dni przed śmiercią nie czuła się gorzej, mogła chodzić i rozmawiać, umarła prawie nagle. Zarząd miejscowy nie mógł telegrafować ani o gwałtownem pogorszeniu się, ani o śmierci, bo nie posiadał adresu p. Reuttowej, która wówczas bawiła zagranicą w południowej Francji czy Szwajcarji. Nie znała go również i chora. Napisano więc na wszelki wypadek pod zwykłym adresem na Podole i zawiadomiono biuro Schronienia w Warszawie, stąd zatelefonowano do przyjaciółki p. Reuttowej p. Turzańskiej, lecz i tej wówczas w mieście nie było. Nie jest więc wina funkcjonarjuszów Schronienia, że p. Reuttowa dowiedziała się o śmierci siostry dopiero po przyjeździe do Warszawy.
2. Rzeczy pań-emerytek, to jest meble, ubranie i bielizna w myśl regulaminu, opartego na ustawie, po ich śmierci stanowią w zasadzie własność instytucji. Odnośną deklarację podpisuje każda wstępująca do zakładu emerytka. Zarząd jednakże zwykle uwzględnia życzenia ustne lub piśmienne wyrażone za życia w tym względzie, a w Ich braku odsyła ubranie i bieliznę do zakładów dobroczynnych, lecz nigdy nie rozdaje służbie. Kiedy więc p. Reuttowa, przyjechawszy do Zielonki, udała się do dawnego pokoju siostry w celu zabrania listów i pamiątek rodzinnych, zaczęła rozdawać inne rzeczy, gospodyni miejscowa miała nie tylko prawo, ale obowiązek nie zgodzić się na to, a uczyniła to w sposób grzeczny. Zresztą, gdyby nawet p. Reuttowa, jako sukcesorka, miała prawo zabrać te rzeczy, to w żadnym razie nie mogła tego zrobić samowolnie, z cudzego domu, bez upoważnienia zarządu, jako depozytarjusza i bez wydania kwitu. Cała więc niewłaściwość takiego postępowania leży po stronie p. Reuttowej a nie intendentki.
3. Dla zmarłych w Zielonce emerytek, o ile staraniem rodziny nie są pochowane gdzieindziej istnieje na cmentarzu parafialnym w Kobyłce osobna, obsadzona drzewami kwatera, w której rzędem, koleją zejść wznoszą się mogiły, jest ich obecnie kilkanaście. Zarząd, z żalem, nie poczuwa się do prawa a funduszów instytucji, a więc kosztem żyjących stawiać nagrobków na każdej mogile, pozostawia to więc dobrej woli rodzin lub dawnych uczenie. Blachy z napisami początkowe zostawiano na grobach, lecz że tam ulegały prędkiemu zniszczeniu, na zezwolenie samych pań-emerytek przechowują się obecnie w kaplicy przedpogrzebowej zakładu. Trudno pojąć, co w tem jest niewłaściwego. Gdyby p. Reuttowa, udając się na cmentarz, zechciała się poinformować, odnalazłaby grób siostry bez żadnej trudności.
Tak się przedstawiają rzekome zarzuty p. Reuttowej, których wyświetlenie zarząd w imię sprawiedliwości i dobrej sławy, powierzonej swej pieczy instytucji społecznej — zmuszony jest ogłosić w ten sam sposób, w jaki zostały przez nią opublikowane. W każdym razie jest dziwne, że p. Marja Reuttowa, będąc sama nauczycielką, ze swemi słusznemi czy urojonemi zarzutami przeciwko funkcjonarjuszom Schronienia nie zwróciła się przedewszystkiem i bezpośrednio do zarządu, dla którego przedstawicieli w tych samych listach wyraża zaufanie, lecz odrazu ze swemi skargami wystąpiła na forum publiczne.
P. Reuttowa jak sama pisze, kilka lat nie odwiedzała siostry, była o nią spokojna, a po jednej krótkiej wizycie w Zielonce chce wszystko krytykować, zmieniać i przeistaczać.
Prezydująca w zarządzie Z. Ordężyna.
Przełożona Zofja Piaskowska.
Dyrektor X. Z. Chełmicki.
Goniec Poranny
1909, nr 497
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours