polska walczaca

Akcje dywersyjno-bojowe

Akcje o charakterze dywersyjno-bojowym przeciwko okupantowi prowadziły grupy bojowe organizowane w 1942 r. Grupa z Wołomina liczyła około 30 ludzi. Dowodził nią podporucznik Alfons Małkowski “Amon”, który sam brał udział w wielu akcjach. Jego zastępcą był ppor. Roman Gębicki “Leszek”. Druga grupa licząca około 15 osób, zorganizowana była w placówce Ręczaje. Dowodził nią sierżant Kazimierz Zieliński. Uczestnicy tej grupy wywodzili się z przesiedleńców, przeważnie z Pomorza i mieszkali we wsiach Czubajowizna i Nadbiel. Przybyli oni na miejsce kolonistów niemieckich wysiedlonych do Rzeszy. Kilku członków grupy znało bardzo dobrze język niemiecki, co w znacznym stopniu ułatwiało przeprowadzanie wszelkich możliwych akcji. Dysponowali oni mundurami żandarmów i policji, w których parę razy występowali. Trzecia grupa mieściła się w Zagościńcu i liczyła około 12 osób. Dowodził nią starszy podchorąży Roman Kosieradzki “Rom”, a zastępcą był Piotr Matusiak “Sowa”.Niektóre akcje były wykonywane wspólnie. W lecie 1943 roku grupy otrzymywały uzbrojenie z rzutów, były to rkm-y (ręczne karabiny maszynowe), steny, colty, inne pistolety maszynowe, materiały wybuchowe.

Właściwa działalność dywersyjna rozpoczęła się wiosną 1942 roku, przeprowadzono akcje małego sabotażu, jak wypisywanie haseł na ścianie, zrywanie urzędowych obwieszczeń, udzielanie ostrzeżeń lub kary chłosty zbyt gorliwym sołtysom i agronomom, strzyżenie włosów dziewczynom nawiązującym intymne stosunki z Niemcami.

W maju 1942 roku oddział z placówki Wołomin w sile 11 ludzi pod dowództwem “Amona” dokonał nocą wypadu na spółdzielnię “Rolnik” w Radzyminie. Udało się zdobyć parę kilogramów masła, kilka worków cukru i wiele innych jeszcze tak niezbędnych w czasie okupacji artykułów żywnościowych. Ktoś taką akcję nazwałby być może zwykłym rozbojem, jeśli jednak uświadomimy sobie, że była wojna, brakowało żywności dla zwykłego polskiego zjadacza chleba, a żołnierze też muszą jeść, to takie postępowanie jest w pełni usprawiedliwione.

Ale nie tylko w ten sposób szkodzono okupantowi, organizowano również akcje o zupełnie innym charakterze np. w nocy z 21 na 22 czerwca na terenie obwodu dokonano zniszczenia łączności telegraficznej i telefonicznej. Grupa dywersyjna z Wołomina pod dowództwem “Amona” w sile około 10 ludzi ścięła słupy telegraficzne po obydwu stronach torów między Kobyłką a Ossowem. Druga grupa wykonała podobną akcję niszcząc sieć telefoniczną między Wołominem a Radzyminem.

Natomiast 28 marca 1943 r., a była to akurat niedziela, dokonano akcji na Arbeitsamt w Wołominie. Akcję tę przeprowadziła grupa Stanisława Synakowskiego – “Wyboja”. Żyd w przebraniu kobiety wcześniej ruszył na rozpoznanie. W koszyku miał masło, jaja, kurę, a pod spodem visa. Arbeitsamt był pusty, był tylko dozorca, który widząc kobietę, wdał się w rozmowę. Kobieta chciała w jakiś sposób wykupić syna od wywiezienia na roboty do Rzeszy (czasami się to udawało). Gdy weszli do budynku “Żydek” oddał dozorcy produkty, które przyniósł, wyciągnął szybko visa i poprosił o klucze do urzędu. Kiedy wszedł do środka, dał znak, kilku chłopców podskoczyło i zapakowało akta do worków. “Wybój” i Kazimierz Zieliński “Wiatr” podjechali furmanką i sprawnie załadowali zdobycz, następnie szybko odjechali. Dokumenty zostały spalone w Nadbieli.

Wiosną 1943 roku dokonano wypadu na pociąg towarowy koło Dobczyna. Grupa znanego już nam “Wyboja” , w sile 10 ludzi ustawiła na torze czerwone światło i zatrzymała pociąg towarowy przy przejeździe Dobczyn – Grabie Stare. Kiedy pociąg zatrzymał się, Franciszek Reszko, który znał język niemiecki wszedł na lokomotywę i rozbroił konwojenta – Niemca oczywiście. Na wcześniej przygotowaną furę załadowano koce, buty i inne materiały. Po akcji Niemiec wsiadł do lokomotywy i pociąg odjechał.

W marcu 1943 r. dokonano kolejnego zrzutu broni między Rasztowem a Emilianowem. Broń znajdowała się w pojemnikach, które załadowano na furmanki i bardzo dobrze ukryto we wcześniej przygotowanym schronie w okolicach Kraszewa. Po kilku dniach przyjechał samochód z Warszawy z obstawą w niemieckich mundurach (jak można się domyśleć, byli to działacze AK, tylko ze względów bezpieczeństwa nosili niemieckie mundury). Pojemniki z bronią załadowano na samochody i odjechano. Z tego zrzutu pewną część otrzymały grupy dywersyjne Obwodu, między innymi Wołomin, Ręczaje i Zagościniec.

Według sprawozdania landkomisarza Rudolfa Zimmera do starosty warszawskiego dnia 15 czerwca 1943 r “aż dwa razy atakowano miejscową garbarnię, która była w bezpośrednim sąsiedztwie policji granatowej, która z kolei o dziwo niczego nie zauważyła”. Akcję przeprowadziła nocą grupa “Amona” i podporucznika Jana Witkowskiego “Kuby”. Pierwszy wypad nastąpił w nocy z 6 na 7 maja. Zabrano wtedy około 400 kilogramów skóry, która jak wiadomo potrzebna była do wyrobu butów i kurtek. Natomiast drugiego wypadu dokonano z 10 na 11 czerwca, zabrano wtedy około 700 kg skóry.

We wrześniu 1943 roku miał nastąpić odbiór zrzutu broni pod Majdanem. Miejsce przygotowano na łąkach w pobliżu wsi. Na trzy dni przed planowaną akcją nadano przez radio melodię z Londynu, która zapowiadała zrzut. Akcję ubezpieczały od strony Wołomina dwie dobrze uzbrojone grupy, jedna z Czubajowizny pod dowództwem Kazimierza Zielińskiego “Wiatra” i druga z Zagościńca pod dowództwem Romana Kosieradzkiego “Roma”. Na przejęcie zrzutu czekano od godziny 22, ale samolot nadleciał dopiero o pierwszej po północy. Noc akurat była bezksiężycowa. Miejsce zrzutu oznaczono latarkami elektrycznymi. Samolot nadleciał, dano sygnał z dołu, samolot odpowiedział znakiem świetlnym. Trzy razy okrążył oznaczone miejsce i w tym czasie zrzucił pojemniki z bronią, amunicją i materiałami wybuchowymi, a odlatując mrugnął światłami pozycyjnymi. Cała operacja trwała około 15 minut. Wyznaczona sekcja do odbioru tego zrzutu natychmiast załadowała wszystko na parokonne furmanki i odjechała.

Wieści Podwarszawskie 41/2006

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.