Żołnierz gen. Hallera, Adam Makuła, oskarżony na podstawie zapisków w obcym języku, spędził w więzieniu we Wronkach prawie dwa lata. Jego dzieci, Irena Makuła-Madany i Zdzisław Makuła mówią, że był wielkim patriotą i świetnym, troskliwym ojcem.
“Latem 1916 r. przybył do Krakowa z frontu brygadier Józef Piłsudski i zamieszkał przy ul. Szlak nr 41. Przechodząc ul. Długą do domu zauważyłem grupkę młodzieży, która czekała przy powozie Józefa Piłsudskiego. Kiedy ten wsiadł z małżonką do powozu, młodzież wyprzęgła konie i pociągnęła powóz. Przyłączyłem się do ciągnących i zawieźliśmy Dostojnych Gości do teatru im. J. Słowackiego, przy ul. Szpitalnej. Po spektaklu odwieźliśmy ich do domu.”
(Ze wspomnień Adama Makuły)
Żołnierz Armji Polskiej
Adam Makuła, syn Ludwika i Wiktorii, urodził się 6 grudnia 1897 r. w Krakowie. Jako ochotnik wstąpił 9 kwietnia 1919 r. do armii polskiej w Malay le Grand we Francji. Świadectwem żołnierskiej młodości Adama Makuły jest akt weryfikacyjny nr 487, w którym Zarząd Główny Stowarzyszenia Weteranów b. Armii Polskiej we Francji na specjalnym posiedzeniu w dniu 21 kwietnia 1937 r. stwierdził, że Adam Makuła “jest byłym żołnierzem Armji Polskiej we Francji, w szeregach której walczył z bronią w ręku o niepodległość w latach 1919-1920.”
Pseudonim “Narcyz”
W 1920 r. Adam Makuła ożenił się, a siedem lat później wraz z rodziną zamieszkał przy ul. Warszawskiej 25 (obecnie 27) w Wołominie. Była to wówczas solidna, otoczona zielenią kamienica, na parterze której mieścił się sklep rodziny Makułów.
W czasie okupacji zarówno ojciec, jak i dzieci Irena i Zdzisław, należeli do Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Adam Makuła pseudonim “Narcyz” był kolporterem prasy konspiracyjnej pod dowództwem majora Witolda Kitkiewicza.
– U nas w domu odbywały się przerzuty prasy, szkolenia podchorążych i służby łączności. Trzymaliśmy trotyl dla partyzantki, a w bieliźniarce była przechowywana broń – mówią Irena Makuła-Madany i Zdzisław Makuła.
Litościwy lejtnant
“31 lipca 1944 r. w czasie ucieczki Niemców z Wołomina przed radziecką czołówką pancerną, ostatni parowóz niemiecki jadący z Tłuszcza zatrzymał się na chwilę na stacji w Wołominie, by zabrać załogę stacyjną. Ruszający w pośpiechu, w kierunku Zielonki parowóz “zgubił” rannego żołnierza niemieckiego, który ledwie trzymał się tendra. Ranny żołnierz upadł między tory wodząc oczami za uciekającym parowozem. Wypadek ten obserwowało ze mną kilku innych mieszkańców Wołomina. Wtedy nadjechał czołg sowiecki, stanął przy stacji, wysiadł z niego dowódca lejtnant, wyjął pistolet i doszedł do rannego, aby go zastrzelić. Stanąłem obok tego lejtnanta, machinalnie ręką zakryłem lufę, mówiąc by nie strzelał do rannego. Lejtnant chwilę się zastanowił, schował pistolet do kabury i polecił zabrać rannego do szpitala. Po czterech dniach nacierający Niemcy odbili miasto. Ranny w szpitalu żołnierz niemiecki oświadczył zabierającym go Niemcom, że życie swe zawdzięcza ludności Wołomina. Z tego powodu szpital otrzymał niezbędne medykamenty.”
(Ze wspomnień Adama Makuły)
Nie będę uciekał
Po wysiedleniu cała rodzina zatrzymała się we wsi Grabina koło Białołęki, po czym najszybciej, jak było możliwe, wróciła do Wołomina.
– Byliśmy zachwyceni, że jesteśmy wolni, a koleżanka spotkana na ulicy mówi – cicho bądź, tu są aresztowania – wspomina Irena Makuła. – A ja akurat miałam granaty w kieszeni.
– Po wyzwoleniu ojciec nie chciał się chować na Stefanówce, nie wierzył w aresztowanie, myślał, że teraz to już mu nic nie zrobią. Mówił: z własnego domu nie będę uciekał.
Adama Makułę aresztowano w październiku 1944 r. Został przesłuchany przez NKWD w Ostrówku i wcielony do I Armii WP.
Przy aresztowaniu dzieci nie były. Pamiętają za to jedną z rewizji w ich domu.
– Weszło dwóch Polaków, jeden Rosjanin, wywalili wszystko na podłogę. Ukradli aparat, lornetkę i palto.
– Pamiętam aresztowanie Jędrka Kazuby – dodaje pani Irena. – Szłam z nim ulicą, podeszło dwóch Polaków, zabrali Jędrka ze sobą. Ja za nimi, pytam gdzie Kazuba. A pani to kto, chcieli wiedzieć. Narzeczona, odpowiadam. To nie jest pani zadowolona, że go do wojska polskiego wzięli – usłyszałam.
Tymczasem Kazubę wywieziono do obozu w Borowiczach.
Wyrok ostateczny
Dnia 25 lutego 1945 r. Wojskowy Sąd I Armii WP na rozprawie w miejscu swego postoju w składzie: podporucznik i dwóch poruczników, w nieobecności oskarżyciela i obrońcy, rozpoznało sprawę sierżanta Samodzielnej Kompanii Zwiadów Sapersko-Inżynieryjnej Brygady Adama Makuły, z zawodu urzędnika państwowego. Sąd ustalił, że oskarżony od listopada do końca grudnia 1944 r. publicznie w obecności żołnierzy swojej jednostki lżył ustrój Państwa Polskiego i wychwalał rząd emigracyjny, czym popełnił przestępstwo przewidziane w art. 103 KKWP.
Sąd skazał oskarżonego na karę siedmiu lat więzienia, utratę praw publicznych i obywatelskich na trzy lata i przepadek całego mienia (tego na szczęście nie wykonano). Wyrok był ostateczny i nie podlegał zaskarżeniu.
Nie mówił o Wronkach
Adam Makuła spędził osiem miesięcy w warszawskim więzieniu przy ul. 11 Listopada i dwadzieścia miesięcy w więzieniu we Wronkach.
– Ja jeździłam do ojca do Wronek. Jakżeśmy w zimę jechali, to nigdy nie było wiadomo, kiedy nas wpuszczą. Zawsze po kilka godzin na mrozie staliśmy, z paczkami. Do środka wpuszczali przez dwie bramy, a potem było takie małe okieneczko do widzenia z więźniami – mówi córka Irena.
A syn Zdzisław dodaje:
– Ojciec zaraził się tam gruźlicą, leżał w szpitalu. Jak wrócił, miał sine, wręcz fioletowe odleżyny. Przez kilka miesięcy jadł tylko kartofle, uważał je za najlepsze jedzenie. W więzieniu jadł tylko zgniłki.
Adam Makuła został zwolniony 11 marca 1947 r., na mocy amnestii.
– Ojciec niewiele mówił o Wronkach, uciekał od tego. Wspominał jednak, że siedział w jednej celi z pułkownikiem Lichodziejewskim. Wtedy też pierwszy raz usłyszeliśmy o Józefie Błeszyńskim, więźniu z Wołomina. Ojciec nie mógł później znaleźć pracy, a my nie przyznawaliśmy się do jego przeszłości. Dzięki temu pokończyliśmy szkoły, studia.
Fikcyjne śledztwo
W 1957 r. Adam Makuła rozpoczął starania o rewizję wyroku, rehabilitację i uniewinnienie. Motywował następująco:
“Wyrok ten uważam za krzywdzący i niesłuszny (…) zarzucanego mi czynu nigdy nie popełniłem. Na rozprawie sądowej nie byłem przesłuchiwany i żadnych wyjaśnień nie składałem. Nie stawiano mi też żadnych pytań, tylko czy przyznaję się do winy. Przyznałem się tylko dlatego, że byłem do tego zmuszony. Przed skierowaniem sprawy do Sądu Wojskowego byłem badany przez oficerów NKWD, funkcjonariuszy Informbiuro, kapitana Mrozowa i majora Mielnikowa, którzy nie znali języka polskiego, ja zaś nie znałem i nie rozumiałem języka rosyjskiego, w którym mnie badano. Zapiski śledztwa były sporządzone w języku rosyjskim, nie były one mi przez nikogo tłumaczone i w języku rosyjskim odczytane. Protokół zapisek śledztwa podpisałem, nie rozumiejąc jego treści. Podpis mój był wymuszony uderzeniem mnie przez kapitana Mrozowa kolbą pistoletu w zęby, przy czym wybito mi dwa zęby. Gdy odchodziłem na rozprawę w Wałczu, to kapitan śledczy zagroził mi, że jeśli się nie przyznam do inkryminowanego mi zarzutu, to skończy ze mną na zawsze”.
Patriota i odważny człowiek
Najwyższy Sąd Wojskowy 29 listopada 1957 r. postanowił jedynie uchylić wyrok sprzed dwunastu lat. O tym, że wyrok z 1945 r. jest nieważny, zdecydował dopiero Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie 24 kwietnia 1998 r. po tym, jak Irena Makuła-Madany wystąpiła o unieważnienie wyroku wydanego wobec jej ojca. W wyroku zaznaczono:
Okoliczności powyższe pozwalają zasadnie stwierdzić, iż skazanie p. Adama Makuły pozostawało w bezpośrednim związku przyczynowym z formami indywidualnie podejmowanych przez niego działań, mających na celu dążność do uzyskania niepodległego bytu przez Państwo Polskie, w postaci tzw. “szeptanki”.
– Po uzasadnieniu wyroku sędzia powiedział: Muszę stwierdzić, że pan Makuła był patriotą i odważnym człowiekiem – wspomina córka.
Pierwszorzędny
Adam Makuła nie doczekał tej chwili. Zmarł 22 marca 1982 r. Jaki był naprawdę?
– Nasz ojciec był świetny – mówi Irena Makuła-Madany, a jej brat Zdzisław Makuła dodaje:
– Pierwszorzędny. Był wielkim patriotą, pracowitym. Nie pił, nie palił, miał poczucie humoru. Troskliwy, wszystko robił dla dzieci, pomagał nam, jak mógł, dbał o nasze wykształcenie.
Wieści Podwarszawskie nr 21/1999
CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM (*)