Po ostatnim artykule na temat historii kościoła w Postoliskach za probostwa ks. Aleksandra Bujalskiego (1925-1928) i ks. Romana Adamskiego (1928-1946) skontaktował się z nami pan Edward Kur. Słusznie zwrócił uwagę, że osobą która uratowała neogotycką świątynię od zniszczenia przez Niemców w sierpniu 1944 roku była nie matka ks. Adamskiego lecz Henryka Kurówna, córka ówczesnego organisty Mateusza.
„Rzeczywiście, Niemcy chcieli wysadzić kościół i wywiercili otwory w jego murach. Wtedy proboszczem w Postoliskach był Ks. Roman Adamski. Ks. proboszcz nie miał już matki, bo nie żyła a i sam był wtedy już staruszkiem. Osobą, która świetnie znała język niemiecki była córka organisty Mateusza Kura, Henryka. Tuż przed wybuchem wojny ukończyła germanistykę na Uniwersytecie Warszawskim. To ona wraz z proboszczem i swoim ojcem uprosiła i przekonała Niemców aby odstąpili od tego zamiaru i oszczędzili świątynię. Kościół pozostał nietknięty. Było to na początku sierpnia 1944 roku na kilka dni przed wkroczeniem wojsk radzieckich na te tereny.” – pisze do redakcji pan Edward.
Wyjaśnia dalej – „Stryjek Mateusz organista z Postolisk był rodzonym bratem mojego taty Wacława Kura, a Henryka Kurówna była moją stryjeczną siostrą znacznie starszą ode mnie. Była prawie rówieśnicą mojej mamy.”
Pan Edward z rodziną zebrali wspomnienia o Henryce Kurównie wśród świadków tej zamierzchłej już historii. Publikujemy je poniżej.
Wspomnienia o Pani Henryce
„Pani Henryka w latach trzydziestych (do roku 1939) studiowała germanistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Studia ukończyła w 1939 roku uzyskując tytuł mgr filologii germańskiej. W czasie okupacji niemieckiej aktywnie włączyła się w działalność konspiracyjną nauczania na tajnych kompletach. Tajne komplety prowadziła moja mama, Lucyna Gawuć, w domu w Jarzębiej Łące. Wykładała przedmioty ścisłe: matematykę, fizykę, astronomię, natomiast geografii, polskiego, historii, łaciny i niemieckiego uczyła Henryka Kurówna, córka organisty z Postolisk – Mateusza Kura. Wykładane wiadomości z poszczególnych przedmiotów odpowiadały zakresowi nauczania w przedwojennych szkołach średnich. Uczniów było trzech: Stanisław Ołdak z Dzięciołów, Tadeusz Kur, syn organisty z Postolisk i ja Władysław Gawuć.
Pani Henryka Kurówna jako pedagog była bardzo zaangażowana w nauczanie, zawsze bardzo dobrze przygotowana do omawianego tematu lekcyjnego. Była człowiekiem o szerokich horyzontach myślowych i dużej wiedzy. Do nauki na tajnych kompletach podchodziła z dużą sumiennością. W czasie wakacji do Jarzębie Łąki, do naszego domu, przyjeżdżali z Warszawy, niby to na letnisko, profesorowie działający w tajnym nauczaniu w Warszawie, których moja mama znała z czasów przedwojennych, gdy była nauczycielką w warszawskich szkołach średnich. Profesorowie sprawdzali naszą wiedzę wykładaną w ciągu roku, uzupełniali istniejące braki i przygotowywali do egzaminów. Po takich sprawdzianach i dodatkowych wykładach egzaminujący wystawiali oceny, które przechowywała u siebie mama (p. Lucyna Gawuć). Wszyscy trzej zostaliśmy doprowadzeni do matury.
Wykłady Pani Henryki Kurówny były bardzo wysoko ocenione przez nauczycieli z zewnątrz. Po całym cyklu wykładów wystawiano oceny z całego okresu nauki i były one podstawą do uzyskania matury. Przewodniczącym tego gremium nauczycielskiego był prof. Mądzielewski. Po wojnie wystąpiono o zaliczenie tych nauk na tajnych kompletach do wystawienia państwowej matury. Wtedy właśnie były potrzebne wyniki poprzednich egzaminów podpisane przez egzaminujących nauczycieli. W tej sprawie jeździłem do Mrozów, gdzie mieszkał po wojnie pan Mądzielewski aby uzyskać od niegokonieczne zaświadczenie przez niego podpisane. Zaświadczenie zostało też ostemplowane, bo pan Mądzielewski posiadał jeszcze przedwojenną pieczątkę. Był on członkiem Stowarzyszenia Dyrektorów Szkół Średnich Państwowych. Państwowa Komisja z Ministerstwa Oświaty zweryfikowała i uznała wszystkie przeprowadzone wtedy egzaminy i wydała państwowe matury, które były podstawą do starania się o przyjęcie na wyższe uczelnie. Już na studiach było widać jak wygląda nasz zasób wiedzy ze szkoły średniej w porównaniu z innymi osobami po tajnych kompletach.
Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do studiów. Stanisław Ołdak ukończył medycynę i pracował w Białymstoku, Tadeusz Kur, syn organisty i brat Pani Henryki, skończył SGGW. Ja w następnych latach skończyłem Politechnikę Warszawską, zrobiłem doktorat.
Pani Henryka Kurówna, w mojej ocenie i moich bliskich była osobą szczególną, była nadzwyczaj skromną, chętną do pomocy innym. Była bardzo szlachetnym człowiekiem.
Pani Henryka Kurówna często przebywała na plebanii w Postoliskachu księdza Romana Adamskiego pomagając w różnych pracach w biurze parafialnym, a także ze względów bezpieczeństwa. O epizodzie z próbą wysadzenia kościoła przez Niemców niewiele wiem. Tą panią, o której jest napisane w lokalnej gazecie mogła być właśnie Pani Henryka.
Po wojnie Pani Henryka uczyła w Gimnazjum w Tłuszczu. O jej przynależności do zgromadzenia sióstr niehabitowych wiedziałem bardzo niewiele, tylko tyle, że była siostrą zakonną „skrytką” jak się wtedy mówiło.”
Wspominają Alina Pogumirska i jej brat Jerzy Podsiad o swoim ojcu kpt. Władysławie Podsiad (w AK pseud. Brzoza).
„Znajomość naszego ojca z Panią Henryką Kurówną łączyła ich wspólna praca w Liceum w Tłuszczu. Pani Henryka Kurówna należała do tzw. Grona Osób Zaufanych i związanych z naszą rodziną (bywała na uroczystościach domowych, imieninach, spotkaniach towarzyskich).Po wojnie ojciec nasz pracował jako nauczyciel w Liceum w Tłuszczu. W dniu 9 lutego 1949 roku około godz. 21-szej nasz ojciec został aresztowany przez funkcjonariuszy UB (ojciec był oficerem AK na terenie Obwodu Zambrowskiego pod pseudonimem „Brzoza” a po powrocie do Tłuszcza ujawnił się). Zaraz po aresztowaniu na stacji kolejowej w Tłuszczu udało mu się zbiec. Po kilu godzinach dotarł do Postolisk, gdzie mieszkała Pani Henryka Kurówna. Ona też ukryła go. Przebywał tam w ukryciu przez około 2 dni, do czasu zorganizowania kolejnego miejsca ukrycia z dala od domu w Tłuszczu, który prawdopodobnie był obserwowany przez Ubeków”.
Wspomnienia jej kuzynki Pani Antoniny z Tyczyńskich Laskowskiej.
„Henia była człowiekiem wielkiego serca i dobroci. Serdeczna dla wszystkich i chętna do wszelkiej pomocy. Bardzo chętnie, z własnej inicjatywy, pomagała mi w nauce”.
Wspomina Pani Władysława z Karlewskich Guzek, najstarsza córka Wiktorii i Zygmunta Karlewskich.
„Mieszkaliśmy naprzeciw budynku organistówki. W czasie pobytu Niemców w Postoliskach rodzice ukryli mnie (16 lat) i moją młodszą siostrę (15 lat) w piwnicy na plebanii. Byłyśmy tam dłuższy czas. Na plebanii przebywała też Henia Kurówna. Rodzice moi posiadali sklepik z wyrobami wędliniarskimi, gdzie można było coś zjeść i wypić na miejscu. Niemcy o różnych porach dnia i nocy korzystali z poczęstunków. Po powrocie z ukrycia rodzice mówili mnie, że w dniu odjazdu Niemcy dostali większą niż zwykle ilość żywności. Rodzice dając im żywność chcieli zapewnić również sobie, sąsiadom i wsi spokój. Rodzina organisty i moja rodzina były bardzo zaprzyjaźnione, łączyło nas też dalsze pokrewieństwo. Henia zawsze była skromną, serdeczną, miłą i bardzo opanowaną a w wielu sytuacjach była odważna.”
Wspomina Pan Marian Kur, mieszkaniec Postolisk (przypadkowa zbieżność nazwisk).
„Znałem rodzinę Pana Organisty Mateusza Kura od najmłodszych lat. Tu się wychowałem i mieszkałem. Byłem ministrantem i służyłem do mszy świętych zarówno odprawianych przez księdza Romana Adamskiego jak i wikariusza księdza Jerzego Kowalskiego. O przynależności i działaniu w AK Pana Organisty i jego rodziny dowiedziałem się po wielu latach od najbliższych. Szczegółów tej działalności dokładnie nie znam, bo o tym wtedy się nie mówiło.
Z Panią Henryką Kurówną miałem bliższy kontakt, gdy byłem uczniem Gimnazjum w Tłuszczu zaraz po wojnie, (później szkoła zmieniła nazwę na: Liceum Ogólnokształcące w Tłuszczu, przyp. autora). Pani Henryka była wykładowczynią języka niemieckiego i początkowo również łaciny. Była dobrym, miłym, ale wymagającym pedagogiem.”
Pan Marian Kur potwierdził ukrywanie Pana Władysława Podsiad po jego ucieczce ze stacji w Tłuszczu w lutym 1949 roku przez Panią Henrykę przez dwa dni a następnie przez kilka dni w domu rodziców Pana Mariana położonego kilka domów od organistówki. Przy następnej zmianie jego miejsca pobytu brał czynny udział Pan Jan Giza – kościelny z Postolisk, który mieszkał ze swoją rodziną w budynku organistówki. Pan Podsiad zaraz po wojnie, po ujawnieniu się był wykładowcą w Gimnazjum w Tłuszczu. Wykładał fizykę i chemię. W sposób otwarty i jawny o przynależności i działalności w AK mówiło się dopiero po transformacji ustrojowej w 1989 roku.
Wspomnienia zebrało stryjeczne rodzeństwo Henryki Kurówny: Krystyna Kur, Barbara Stańczak i Edward Kur w 2014 roku.
16 Kwietnia 2019
goniec tłuszczański
+ There are no comments
Add yours