Wybuch wojny. Szlak bojowy od Lidzbarka po Rejowiec.
Po przybyciu do pułku Jan Estkowski został dowódcą 3. plutonu w 3. szwadronie rotmistrza Zygmunta Orłowskiego. Pilnująca lewego skrzydła 20 Dywizja Piechoty (DP) oraz Nowogródzka Brygada Kawalerii (BK) zajęła trzydziestokilometrowy pas działań między Lidzbarkiem a Działdowem. 25. Pułk Ułanów (p.uł) ulokował się od Lidzbarka do Wielkiego Łęka. Szwadron rotmistrza Orłowskiego zajął kwaterę w opuszczonym w ewakuacji dworze Cibórz nad Welem. O świcie 1 września, gdy reszta kadry jeszcze spała Jan Estkowski schodził z sypialni na piętrze do holu w parterze budynku. Chciał wysłać list do matki Stefanii z okazji jej imienin. W holu natknął się na wbiegającego do dworu dowódcę pułku, pułkownika Stachlewskiego, który zdezorientowanego podporucznika przywitał go słowami: „To wy tak czuwacie? Toż od godziny mamy już wojnę! Natychmiastowy alarm…!” W ciągu kilku minut szwadron odprowadził konie do lasu Jamielnik a ułani zajęli pozycje w przygotowanych wcześniej przez siebie okopach i na stanowiskach ogniowych, położonych na szosie prowadzącej od opłotków Lidzbarka, po most na rzece Wel obok Ciborza. Pierwszego dnia wojny nie mieli jednak kontaktu z wojskiem niemieckim. Potężne uderzenie nieprzyjaciela spadło na inne pododdziały Armii Modlin broniące ufortyfikowanego rejonu Mławy i Rzęgnowa którego broniła doskonała 20 Dywizja Piechoty. Tymczasem na odcinku działań Nowogródzkiej Brygady ciężkie, dwudniowe walki z Niemcami o utrzymanie Działdowa toczył 5 baon strzelców, napierany przez piechotę z niemieckiej 27 dywizji. Na kierunku Uzdowa straty poniósł patrol rozpoznawczy z 26 p.uł., z kolei pod Żabinem ostrzelany został patrol dowodzony przez podporucznika Jana Błasińskiego z 25. p. uł.
Drugiego dnia wojny pluton Estkowskiego został wysłany do miejscowości Jeleń. Ułani zajęli pozycję naprzeciwko mostu przy drodze do Wąpierska. Tam, na kościelnej wieży czuwała czujka wystawiona przez Estkowskiego. Przed 3. plutonem stał już tylko oddział straży granicznej i patrolujące teren tankietki. Mimo bliskości granicy polsko – niemieckiej nie doszło do kontaktu z nieprzyjacielem a Estkowski czuł się jak na wczasach. W nocy ułani posilili się dwoma wiadrami mięsa wieprzowego. Rankiem, trzeciego dnia wojny ze szwadronowej kuchni przybyło śniadanie i papierosy, w południe – obiad. Dowódca czujki przy kościele w Wąpiersku wysłał gońca z meldunkiem o tym, że na obserwowanym przez niego terenie nie ma ruchów wojsk niemieckich oraz… z butelką tamtejszego wina mszalnego dla dowódcy plutonu. Noc z 3 na 4 września ułani Estkowskiego spędzili w okopach w Lidzbarku.
Tymczasem obrońcy Mławy z 20 DP i 8 DP otrzymali rozkaz wycofania się. Wyprowadzenie wojska z tych pozycji okazuje się więcej niż trudne. Podczas odwrotu zostają zaatakowani przez nieprzyjacielskie lotnictwo i artylerię Ponoszą ogromne straty. 4 września generał Anders zarządza odwrót Nowogródzkiej BK do Płocka. Dzień później jego odziały objęły przedmoście płockie. Wkrótce brygada rozszerzyła pas działania do Czerwińska. Mimo że, szef sztabu głównego obiecał przekazać ją pod rozkazy generała Bortnowskiego i jego Armii Pomorze, na skutek zerwania łączności nie doszło do realizacji tego zamierzenia. Przez najbliższe dni sprawa przeznaczenia bojowego oddziałów Andersa była przedmiotem wielu zapytań i próśb. O Nowogródzką BK upominał się generał Kutrzeba i otrzymał obietnicę jej otrzymania. W tym czasie Armie Poznań i Pomorze toczyły bój na zachód od Łowicza nazwany później bitwą nad Bzurą. Ostatecznie brygada nie otrzymała odpowiedniego rozkazu podporządkowującemu ją Kutrzebie. Generał Anders przechodzi pod rozkazy dowódcy Armii Warszawy Juliusza Rómmla. Ten, chcąc utrzymać rejon wschodniego brzegu Wisły na południe od Warszawy, rozkazuje mu przesunięcie Nowogródzkiej BK z puszczy kampinoskiej do Wiązowny. Ułani z 3. szwadronu 25. pułku przeżyli ciężki marsz. Podczas pochodu przez kampinoskie piaski byli na tyłach brygady więc brakowało wody. Zdarzały się nawet przypadki śmierci koni z pragnienia. Przejście przez most na południe od Modlina Estkowski wspominał: „(…) przez ten ostrzeliwany most cała brygada przeprawiła się znów na prawy brzeg Wisły. Na moście trzeba było mocno wytężać wzrok, bo był już podziurawiony pociskami artyleryjskimi (…)”. Zamierzony rejon kawaleria osiąga 11 września. Sam Anders zostaje dowódcą Grupy Operacyjnej w skład której wchodzą m.in. Nowogródzka, Wołyńska i część Kresowej BK. Wobec przeprawienia się Niemców przez Bug i ich natarcia w stronę Mińska Mazowieckiego generał Rómmel wydaje rozkazy natarcia GO generała Andersa na Kałuszyn i jednocześnie GO generała Zulaufa na osi Radzymin – Tłuszcz. Zadanie polegało na odrzuceniu Niemców a tym samym odciążeniu armii generała Przedrzymirskiego. Biorąc pod uwagę zamieszanie wokół oddziałów Andersa w tym czasie warto nadmienić, że 9 września generał Rómmel otrzymał polecenie skierowania Nowogródzkiej BK na wschód od Wisły w kierunku Lublina do dyspozycji Naczelnego Wodza.
Poszczególne jednostki GOK generała Andersa otrzymały następujące rozkazy. Nowogródzka BK (bez 25. p.uł.) miała opanować Łękawicę a dalej postępować w zależności od sytuacji, wzmocniona Wołyńska BK zdobyć Mińsk Mazowiecki. 25 pułk zaś, stanowił odwód i miał przesuwać się po linii Wólka Mlądzka – Glinianki – Dobrzyniec – Grębiszew – Pogorzele – Krzywice. Natarcie ruszyło 13 września. Po początkowych sukcesach, opór Niemców rósł coraz bardziej. Szwadrony 25. pułku walczyły z broniącymi się zażarcie Niemcami w Siennicy. W kulminacyjnym momencie natarcie GOK generała Andersa została odwołana przez generała Rómmla. W operacji nie uczestniczyła ani GO generała Zulaufa ani armia generała Przedrzymirskiego, dalsze walki były więc bezsensowne. Jednostki GOK zaczęły wycofywać się w stronę Garwolina i dalej na południe w rejon Chełma. W nocy z 14 – na 15 września przeszły Wieprz i znalazły się w rejonie Baranów – Łysobyki. Wkrótce dosięgły miejscowości Samoklęski. Stąd po dwudniowym marszu, doszły 19 września do Rejowca. Przemarsz podyktowany był tym, że GOK generała Andersa znalazła się w składzie Frontu Północnego, który właśnie tam miał się formować. Jednak wobec wkroczenia do Polski wojsk sowieckich 17 września i decyzji naczelnego Wodza o przebijaniu się do Węgier i Rumunii, wojska dowódcy frontu generała Biernackiego musiały zuchwałym natarciem na kordon niemiecki otworzyć sobie drogę między Tomaszowem Lubelskim a Krasnobrodem.
Bitwa pod Krasnobrodem i następne boje
Przed kawalerią generała Andersa spoczęło zadanie przebicia się i utrzymania luki, którą ewentualnie wycofałyby się kolejne oddziały. 22 września Nowogródzka BK dostała zadanie ataku na osi Majdan Sielecki – Krynice – Polany – las na południe Suchowoli – Krasnobród – Wola Husińska na Majdan Sopocki i Nowiny. W godzinach południowych 25 p.uł. rozpoczął walkę z Niemcami o wieś Dąbrówka. Ciężkie walki zakończyły się sukcesem dzięki manewrowi oskrzydlającemu od strony sąsiedniej Dąbrowy oraz wsparciu baterii dywizjonu artylerii konnej. W Dąbrowie ułani stanęli na kwaterach. Ich postój ubezpieczał od strony Krynic pluton podporucznika Estkowskiego. Następnego dnia pułk ruszył w stronę Krasnobrodu. Zadaniem brygady było bowiem zajęcie tego miasta i dalszy marsz na Majdan Sopocki.
Rankiem, podczas postoju między Suchowolą a Krasnobrodem, Jan Estkowski został wysłany do dowódcy pułku. Ten skierował go, jako oficera łącznikowego do dowódcy 27 p. uł. – pułku, który szedł w straży przedniej brygady. Estkowski miał poprzez gońców meldować o rozwijającej się sytuacji na przedpolu walk. Dowódcę 27 pułku w towarzystwie oficerów, zastał młody podporucznik na punkcie obserwacyjnym usadowionym na wzgórzu bezpośrednio przed Krasnobrodem około 80 metrów od Wieprza. Widok na pole przyszłej bitwy był doskonały. Estkowskiemu rzucił się w oczy zniszczony most na rzece. Za nim znajdowały się zniszczone w dużej części zabudowania Krasnobrodu. Dalej, na południowy wschód – wokół murów kościoła i klasztoru – widniała wioska Podklasztor. Między jedną i drugą miejscowością rozciągał się pas pastwisk i pól. Tymi łąkami wycofywali się właśnie Niemcy wyparci przez pododdziały 27 pułku z Krasnobrodu. Mając wolną drogę ustawieni w kolumnie marszowej ułani płk. Józefa Pająka przechodzili w bród na drugą stronę rzeki. Estkowski wysłał gońca z meldunkiem do pułkownika Stachlewskiego o tym, że droga na Krasnobród jest wolna. Sam korzystając z okazji i chwili wolnego, razem ze swoimi podkomendnymi udał się do najbliższej zagrody. Nie minęło wiele czasu gdy na odgłos wzmagającej się strzelaniny, wrócił na punkt obserwacyjny. To tyraliera piechoty niemieckiej wyszła z Podklasztoru z natarciem na przeprawiające się przez rzekę polskie szwadrony. Niebezpieczna nieprzyjacielska kontrofensywa zostaje jednak powstrzymana przez artylerzystów. Celny ostrzał granatami i szrapnelami zmusił Niemców do wycofania się do Podklasztoru.
W międzyczasie na wzgórzach przed Wieprzem pojawił się 25. pułk. Generał Anders rozkazał pułkownikowi Stachlewskiemu zdobycie wioski i klasztoru. Szwadron porucznika Gerleckiego miał w szyku konnym wejść na wzgórze na zachód od Podklasztoru, by potem z impetem wjechać na zaskoczonych Niemców. Reszta szwadronów miała atakować bezpośrednio klasztor. Tymczasem natknąwszy się na kawalerię wroga, ułani Gerleckiego szarżują. W ruch idą szable i lance. Niemcy nie wytrzymali polskiego impetu i rzucili się do ucieczki, jedni w stronę ogrodów nad Kaplicą Wodną, drudzy ulicą Sobieskiego, inni w kierunku drogi na Zielone. Ułani Gerleckiego na czele z dowódcą ruszyli w pościg. Niestety w jednej z uliczek część wpadła pod ogień karabinów maszynowych. Straty okazały się duże, poległ m.in. porucznik Gerlecki. Na miejsce wycofujących się ułanów ruszył tyralierą pluton kolarzy. Rozgorzała ciężka walka podczas której zginął ich dowódca, podporucznik Śrutka. Jego następca plutonowy Misionko dzielnie kontynuujący walkę, przeprowadził skuteczne odparcie Niemców i zajął klasztor. Tymczasem spieszeni ułani z 2. szwadronu wspierani przez ogień artylerii zbliżali się do głównych stanowisk niemieckich. Wobec ewidentnej przegranej nieprzyjaciel skapitulował. Krasnobród i Podklasztor zostały zdobyte w wielu Niemców wylądowało w polskiej niewoli. Podczas zasłużonego postoju zajęto się opatrywaniem rannych w szpitalu polowym zorganizowanym w budynku kościoła. Głodni zwycięzcy zasłużyli na chwilę odpoczynku i napełnienie brzuchów. Jan Estkowski wspominał po kilkudziesięciu latach „jeszcze dziś pamiętam zapach i smak gorącego chleba, którego pobieraliśmy w piekarni”. Po bitwie 25. pułk zabezpieczał wywalczone przez siebie przejście. Przeszły tędy Kresowa BK, część Wileńskiej BK oraz 1. Pułk szwoleżerów. Inne polskie jednostki nie zdążyły się przebić. W drodze z Podklasztoru na południe kolumnę zmęczonego ale i radosnego po odniesionym zwycięstwie wojska, obserwował generał Anders.
Po osiągnięciu Majdanu Sopockiego, 25 pułk ruszył w stronę Rudy Różanieckiej. Znalazł się tam w południe 24 września. Ze względu na duże siły niemieckie rozlokowane wzdłuż szosy Narol – Cieszanów – Lubaczów, wystawiono silne ubezpieczenia. Żołnierze ze szwadronu Estkowskiego stoczyli tego dnia walkę w okolicy Płazowa. W ciągu dnia niemieckie lotnictwo przeprowadzało naloty na polskie pozycje. Marsz możliwy był tylko nocą. 3. Szwadron jako przednia straż prowadził dalszą drogę na Horyniec. O świcie 25 września ułani dochodzą do wspomnianej wcześniej szosy. Nagle, panującą dotąd ciszę przerwał ogień karabinów maszynowych, 2. pluton znalazł się w opałach. Pozostałe oddziały ruszyły kolegom na pomoc. Uzbrojeni w karabiny maszynowe Niemcy usadowieni byli na dogodnych stanowiskach przy drodze i tylko czekali na ułanów. Ci z kolei galopem przeskoczyli drogę. Po przebyciu kilkuset metrów szwadron spieszył się i zaatakował Niemców z drugiej strony, skutecznym atakiem zmuszając ich do wycofania się do lasu. Ułani podpalili pozostawione przez nich samochody. Teraz należało zabezpieczyć teren aby przez szosę bezpiecznie przeszły tabory i artyleria. 3. Szwadron zajął stanowisko od strony Cieszanowa. Wkrótce prosto na pluton podporucznika Estkowskiego nadjechali niemieccy motocykliści. Młody oficer szybko wydał rozkazy. Ułani rozeszli się na pozycje w rowie, na skarpie i za drzewami. Gdy tylko Niemcy nadjechali zostali przywitani skutecznym ogniem. Walka nie trwała więcej niż kwadrans. Część motocyklistów zginęła, części udało się wycofać. Ich atak został odparty, pozostawione dwukołowce zniszczone i to wszystko bez ofiar z polskiej strony. Z oddziału Estkowskiego jedynie ułan Lachowicz został lekko ranny. Jan Estkowski wspominał: „Walki tego dnia prowadzone były w wielu punktach przemarszu naszej brygady i to nie tylko w szyku pieszym. Dowodem tego mijane przez nas grupki jeńców. Niektórzy mieli pochlastane szablami twarze. << Die Polen haben aber scharfe Seabel>> – odpowiedział jeden z jeńców na jakieś zadane przez porucznika Potockiego, po niemiecku, pytanie”. Po niedługim postoju w Wólce Horynieckiej oddziały polskie ruszyły w stronę Siedlisk. Szwadron porucznika Budarkiewicza z 26 p.uł. starł się z Niemcami w Broszkach, jednocześnie spieszony 27 pułk zaatakował Morońce. Niemcy wysłali parlamentariusza do polskiego dowództwa. Doszło do rozmów w wyniku których grupa generała Andersa po przekazaniu Niemcom około 150 jeńców, dostała możliwość bezpiecznego przejścia dalej. Niemcy już nie atakowali. Około południa ułani znaleźli się w Siedliskach – były to już tereny zajęte przez drugiego agresora.
Koniec 25. Pułku Ułanów Wielkopolskich
W nocy z 26 na 27 września 25. pułk ubezpieczał lewą stronę podążających dalej na południe polskich wojsk. Zadanie wykonywały dwa pododdziały w tym szwadron rotmistrza Orłowskiego. Szpica ubezpieczenia, sformowana z plutonu Estkowskiego natknęła się na patrol sowiecki. Mimo pokojowych zamiarów Polacy zostali ostrzelani. Młody podporucznik poczuł się zwolniony z rozkazu niestrzelania do Rosjan i otworzył do nich ogień. Szybko okazało się, że całą okolica jest zalana czerwonoarmistami o podobnych, nieprzyjacielskich zamiarach. Rozgorzała walka pomiędzy dywizjonem sformowanym z dwóch szwadronów dowodzonym przez majora Cendro a wojskami sowieckimi. Były to okolice Radonic i Chlipia. Rankiem kolejnego dnia 27 września, ogłoszono przerwanie ognia. Polskie dowództwo podjęło rozmowy z parlamentariuszem sowieckim. Liczono na to, że ich wynik będzie taki sam jak z Niemcami. Podczas przerwy w wymianie ognia 3 szwadron, dołączył do pocztu pułkownika Stachlewskiego. Z szokiem i niedowierzaniem ułani przyjęli widok jaki stanął im przed oczyma, gdy mijali wioskę Chlipie. Jej mieszkańcy ustawili na skraju miejscowości bramę triumfalną, z portretem Stalina i napisem w języku ukraińskim: „niech żyje Armia Czerwona”. Wkrótce okazało się dalszy marsz jest nierealny, bowiem Nowogródzka BK została okrążona przez pierścień sowieckiej kawalerii i piechoty wspomaganej przez broń pancerną. Polskie odziały nie wytrzymało potężnego ostrzału przeprowadzonego przez czerwonoarmistów i rozproszyło się. Estkowski znalazł się wśród trzystu ułanów skupionych wokół leśniczówki – siedziby generała Andersa. Żołnierze podzielili się wedle przynależności pułkowej. Grupa pułkownika Stachlewskiego liczyła około stu koni. Dowódca chciał przebić się na południowy wschód . Jednak ułani byli otoczeni z każdej strony i utknęli w pobliżu wsi Tamanowice. Stachlewski próbował wyprowadzić swoich żołnierzy jeszcze kilkukrotnie próbując szczęścia na różnych kierunkach. Za każdym razem ułani napotykali piekielny ogień. W tej sytuacji pułkownik udał się z grupką zaufanych oficerów i pocztem sztandarowym w głąb lasu, gdzie zakopali sztandar pułku. Po powrocie dowódca oświadczył, że 25. pułk ułanów został rozwiązany. Dziękując żołnierzom za ofiarność podczas walk, zwolnił ich z przysięgi wojskowej i upoważnił ułanów do udania się w dowolnym kierunku. Sam podjął decyzję o przedostaniu się na Węgry z grupą oficerów. Po drodze zostali zatrzymani przez zbrojną bandę Ukraińców i zamordowani.
+ There are no comments
Add yours