Mnóstwo pątników ściągnęło do Częstochowy na 15 sierpnia. Przybył też niejaki Marjan Aleksander Bielewicz, obywatel z Wołomina, gdzie podobno ma nawet własny domek i dość liczną rodzinę. Przyjechał na odpust, jak sam twierdził, aby się wyspowiadać, otrzymać odpuszczenie grzechów i rozpocząć nowy tryb życia. Ale nie wytrzymał: podczas ścisku w kościele ręka prawa jakoś sama zbłąkała i znalazła się w cudzej kieszeni. Ten podejrzany manewr zauważył na jego nieszczęście jeden z wywiadowców miejscowego wydziału śledczego i odprowadził do aresztu warszawskiego „pielgrzyma”.
Telefonogram z Wołomina doniósł, że aresztowany karany był dwukrotnie za oszustwa i zażywa sławy rutynowanego kieszonkowca. Wczoraj w sądzie grodzkim rozpoznawana była sprawa Bielewicza, lat 51, oskarżonego o kradzież 12 zł 22 gr. jakiemuś pątnikowi, który zniknął w tłumie, nawet nie wiedząc o tem, że tak zręcznie zoperowano mu kieszeń. Na przewodzie sądowym Bielewicz, wygolony brunet o niespokojnie biegających oczkach, zaklinał się na wszelkie świętości, że wywiadowca oskarżył go niesłusznie:
— Żebym tak swoje siedmioro dzieci i dwuch wnuczków w trumnie zobaczył, tak ręki do cudzej kieszeni nie kładłem! — sumitowal się z ręką na sercu przed sędzią.
Wywiadowca Polaczek, jako świadek, z przekonaniem twierdził, że schwytał go za rękę, jak przekładał pieniądze z cudzej kieszeni do swojej.
Sędzia Mirman po rozpoznaniu sprawy i dłuższej przerwie ogłosił wyrok, na mocy którego Marjan Aleksander Bielewicz skazany został na 1 rok więzienia i pozbawienie praw publicznych i honorowych na przeciąg łat 5-ciu, z zaliczeniem na poczet kary aresztu prewencyjnego od 15 sierpnia r. b. Nieprędko więc powróci do rodzinnych pieleszy skruszony na duchu, ale niepoprawny „pielgrzym” z Wołomina!
Ilustrowany Expres Częstochowski
1932, nr 27
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours