Na historycznych polach Radzymina, widowni bohaterskich walk w r. 1920, odbyły się w czwartek 18 b. m. ćwiczenia Związku Rezerwistów. Wzięło w nich udział około 600 żołnierzy. Ćwiczenia te, kierowane przez por. Marczyńskiego, były prawdziwą “wojną”. Strona “czerwona” pod dowództwem por. Jaremy miała za zadanie zdobycie Radzymina. “Niebiescy”, dowodzeni przez ppor. Kota, mieli obronić Radzymin przed “wrogiem”.
Wymarsz
Kilkanaście samochodów ciężarowych, rozbrzmiewających piosenkami wojennymi, opuściło wczesnym rankiem Warszawę. Humory wszystkim dopisują. Rezerwiści doskonale prezentują się w mundurach, chociaż włożyli je dopiero dziś rano. Jutro znowu zamienią się w zwykłych “cywilów”. A biorą udział w ćwiczeniach dobrowolnie, poświęcając dzień świąteczny, przeznaczony na odpoczynek.
— Żeby zbyt długo nie zasiedzieć się w cywilu — tłumaczy wesoło jeden z “niebieskich”.
Samochody suną gładką szosą. Zatrzymujemy się dopiero przed cmentarzem poległych w Radzyminie. Okoliczna ludność i delegacje młodzieży szkolnej powitali serdecznie rezerwistów, płk. Krudowskiemu. komendantowi okręgu Związku Rezerwistów, wręczyły kwiaty i wspólnie złożono na cmentarzu hołd poległym bohaterom. Na rynku w Radzyminie witają wojsko tłumy publiczności. Młodzież szkolna “bombarduje” kwiatami żołnierzy, którzy dziękują wesołym uśmiechem i dziarską postawą.
— Niech żyje armia polska! — rozlegały się okrzyki, gdy płk. Krudowski przyjmował raport i defiladę oddziałów.
Przygotowanie do “walki”
Ledwo zdołano “przepłukać” gardła lemoniadą i wodą sodową, gdy już pada rozkaz wymarszu. Samochody ciężarowe “odpoczywają” na rynku radzymińskim. “Czerwoni” i “niebiescy pospiesznie wkładają na czapki opaski czerwone i białe (imitujące kolor niebieski). Dowódcy oddziałów gorączkowo przeglądają plany ćwiczeń. Miarowo, mocno stąpają żołnierze po nierównym bruku Radzymina. W obłokach kurzu i promieniach gorącego słońca zginęli żołnierze. Idą w skupieniu, poważnie, bez piosenki. Teraz nie czas na śpiewania. Za chwilę rozpocznie się przecież “Wojna”.
W teorii odbyły się poprzedniego dnia ciężkie walki pod Radzyminem. Również w teorii nieprzyjaciel zajął Radzymin, Zegrze i Wołomin, sadowiąc się na pagórkach, otaczających Radzymin. W rzeczywistości “nieprzyjaciel” rzeczywiście zorganizował na pagórkach linię czat, a dowódca wysłał trzy placówki, aby ubezpieczyły leżące wojsko, znajdujące się na linii obronnej. W rzeczywistości również “przeciwnik” wyruszył spod Rejentówki (w teorii z pod Zegrza), aby odebrać “nieprzyjacielowi” zdobyte poprzedniego dnia pozycje.
Cisza przed burzą
Żołnierze leżą nieruchomo, ukryci pod niewielkimi krzaczkami. Nieruchomo również siedzą “cywile” na pobliskich wzgórzach. Każdy jest ciekawy “wojny” o Radzymin, chociaż wiadomo, że to będzie przecież tylko wojna “na niby”. W wysokiej trawie pobłyskują od czasu do czasu lufy karabinów. Ale wszędzie panuje cisza, pełna oczekiwania. Wiadomo, że wszędzie, w pobliskim lesie, we wszystkich wgłębieniach ukryci są żołnierze. Tylko, że w nowoczesnej wojnie nie widać tych żołnierzy. Nie widzą ich ani “cywile” ani “nieprzyjaciel”…
Pierwsze strzały
Nagle ciszę przerywa daleki odgłos strzałów. Mimowoli ręce żołnierzy mocniej zacisnęły się na karabinach. “Cywile” z zaciekawieniem rozglądają się dokoła. Ale na pagórkach zajętych przez “nieprzyjaciela” panuje w dalszym ciągu spokój. “Walka” rozgorzała w lesie, między oddziałami por. Jaremy i placówkami ppor. Kota. Teraz widać już oddzielne sylwetki żołnierzy, coraz głośniej warczą karabiny maszynowe z przejeżdżających samochodów pancernych.
Zwycięstwo!
Wycofują się “niebieskie” placówki aż do linii czat. Ożyły pagórki. “Cywile” mimowoli cofają się również w tył. Wiadomo, że naboje są ślepe, że nikt nikomu nie zrobi krzywdy. Ale zawsze… Na karabinach błysnęły bagnety. Głośne “hurra” echo poniosło chyba do samego Radzymina. Linia obrony pęka. “Niebiescy” nie są w stanie utrzymać się na zdobytych wzgórzach. “Czerwoni” z powrotem zdobywają Radzymin…
Werwa i gotowość bojowa
Gdy rozległo się trąbienie, oznaczające zakończenie ćwiczeń, “wojna” trwała nadal. Rezerwiści ogarnięci zapałem “walczyli” aż do wystrzelenia ostatniego naboju! W tej “wojnie” były naturalnie “trupy” i “ranni”, którym wytrącał broń z ręki rozjemca w białej opasce na ramieniu. Nie brakło również “jeńców”, którzy z humorem traktowali swoją “niedolę”. Za tę gotowość bojową, za tę werwę i odwagę, serdecznie podziękował rezerwistom płk. Świątecki. Bo w dzisiejszych czasach dobrowolne poświęcenie wolnego dnia na męczące przecież ćwiczenia — to rzecz niezmiernie ważna. Kto wie, czy taka “wojna na niby” nie zmieni się w wojnę prawdziwą. A trzeba, aby nie zastała nas wówczas nieprzygotowanych i niezdolnych do czynów bojowych.
Marszowi powrotnemu do Radzymina wtórowały piosenki. “Czerwoni” i “niebiescy” nie byli już “Wrogami!”. Śpiewali wspólne piosenki, maszerowali w jednym szeregu. I jednakowo smakował im doskonały obiad w Radzyminie. I przyjemny był wieczorem powrót do Warszawy. Bo każdy z tych żołnierzy miał poczucie spełnionego obowiązku, co jest przecież o wiele ważniejsze niż świąteczny odpoczynek!
St. Osińska
Iskry
nr 36 z 1939 r.
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours