Z Warszawy telefonuje nam nasz korespondent: Na folwarku przy wsi Maciołki w odległości 11 km. od Warszawy mieszkał Józef Ciszewski z żoną, dziećmi i bratem. Ciszewski wraz z bratem, dawniejsi Dowborczycy, obecnie zajmowali posady leśniczych w lasach rządowych i z powodu swej energii i odwagi już od dłuższego czasu byli solą w oku grasujących w ich rejonie bandytów, którzy też zapowiadali im zemstę.
W pierwszy dzień świąt około godziny 7 wieczorem, gdy Ciszewski wyszedł wraz z parobkiem na dziedziniec. W tej chwili otoczony został przez bandę ludzi, którzy rzucili się na niego, starając się go pochwycić. Nie tracąc jednak przytomności, odepchnął Ciszewski najbliższych napastników, poczem udało mu się schronić do domu, zatarasować drzwi i zaalarmować brata i żonę o napadzie bandyckim. Natychmiast zamknięto wszystkie drzwi i okna, podzielono broń i zaczęto się bronić przeciw 18 bandytom, którzy czując się zupełnie bezpieczni, rozpoczęli prawidłowe oblężenie. które trwało całe dwie godziny. Obie strony wymieniły przeszło 700 strzałów i może byliby się oblężeni wkońcu doczekali pomocy, gdyby im nie zabrakło naboi. Gdy oblegający bandyci spostrzegli, że ogień słabnie, zaczęli nacierać energiczniej, przyczem udało się im zranić przez drzwi brata Ciszewskiego.
Po wyważeniu drzwi kilku bandytów wpadło do mieszkania i otoczywszy J. Ciszewskiego pięcioma strzałami rewolwerowymi położyło go trupem na miejscu w oczach żony. Bandyci przez pewien czas pozostali jeszcze przy trupie, by upewnić się o śmierci Ciszewskiego, poczem nie rabując i nie zabierając niczego z mieszkania odjechali. Policya stawiła się na miejscu wypadku dopiero w parę godzin po odjechaniu bandytów, którzy znikli bez śladu. Bandyci uzbrojeni byli w karabiny i rewolwery.
Nowa Reforma
29 grudnia 1919, nr 454
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours