Henryk urodził się 5 marca 1922 roku w Sierpcu, jako drugie dziecko Teodora i Marianny ze Śniegockich. Uczęszczał do Szkoły Podstawowej w Sierpcu. Ojciec Henryka po powrocie ze Stanów Zjednoczonych zakupił cegielnię przy ul. Białobłockiej (obecnie ul. Mickiewicza) w Sierpcu. Teodor Gutowski zmarł w 1930 roku. Odtąd cegielnią zajmowała się matka wraz z dziećmi: Janiną, Romualdem, Feliksem, Henrykiem, Barbarą i Krystyną. Kiedy wybuchła II wojna światowa, Henryk miał 17 lat i był uczniem klasy III sierpeckiego Gimnazjum. Jednym z autorytetów dla młodego gimnazjalisty był Stanisław Kozłowski – nauczyciel matematyki i wielki patriota (pseudonim „Maciek”, rozstrzelany w czasie wojny przez Niemców).
Pierwsze godziny konfliktu pozornie nie zmieniły codziennych rozkładów zajęć ludności. Wprawdzie dało się zauważyć wzmożone wykupywanie towarów, ale sierpeckie kino wyświetlało jeszcze film fabularny, ludzie stawiali się do pracy, wszystkie urzędy były czynne. „Dzień 1 września zastał mnie w rodzinnej wiosce. Wstał śliczny, słoneczny poranek, pola i łąki osłoniła poranna rosa(…). Ten i ów podobno słyszał głosy armatnie. Przyłożywszy ucho do ziemi na łące, od wschodu wsi można było wyraźnie rejestrować potężne detonacje od strony Działdowa” – wspomina początek wojny Józef Reda z Olszewa.
W czasie kampanii wrześniowej na terenie powiatu sierpeckiego nie prowadzono większych działań militarnych. Główne siły polskie i niemieckie skupione były w walkach o pozycję mławską i Niemcy ograniczyli się tylko do bombardowań niektórych obiektów – skrzyżowań, dróg, linii kolejowych. Bomby spadły na Sierpc już po południu 1 września. Było to w okolicach cegielni państwa Gutowskich i na szczęście odbyło się bez większych szkód. Trzy dni później doszło do kolejnego bombardowania. Wczesnym popołudniem został obrzucony bombami dworzec kolejowy i szpital. Zwłaszcza zaatakowanie tego ostatniego obiektu wywołało oburzenie i strach mieszkańców Sierpca, gdyż niemieccy lotnicy zrzucali ładunki nad budynkami oznakowanymi flagą Czerwonego Krzyża. W czasie tych nalotów kilka osób zginęło i zostało rannych.
Niemcy zaatakowali teren powiatu w dniach 8-9 września. Do Sierpca wkroczyli od strony Lipna i Rypina. 10 września Sierpc został włączony do Rzeszy Niemieckiej. 17 września 1940 roku ukazało się rozporządzenie premiera Prus Hermana Göringa konfiskujące majątek obywateli byłego państwa polskiego na ziemiach wcielonych do Rzeszy. Wszelkie posiadłości, domy, gospodarstwa i warsztaty rzemieślnicze należące do Polaków oddawano niemieckim osadnikom pochodzącym z Rzeszy. W Sierpcu okupant kilkakrotnie przeprowadzał akcje wysiedleńcze. Jedna z nich odbywała się już na jesieni 1939 roku i objęła około 2000 sierpeckich Żydów. Wydaje się jednak bardzo prawdopodobne, że w tym czasie Niemcy próbowali wysiedlić z miasta część rodzin polskich. W tym celu kazali im opuścić mieszkania i wraz z ludnością żydowską udać się w kierunku dworca kolejowego. Ostatecznie jednak, może pod wpływem napięcia tłumów towarzyszących temu wydarzeniu, kierujący operacją Niemiec, pozwolił Polakom wrócić do domów. W następnych miesiącach okupant kontynuował wysiedlenia w Sierpcu, m.in. w grudniu 1940 roku około 1600 mieszkańców powiatu sierpeckiego zostało skierowanych do Małopolski i na Lubelszczyznę. Ogółem w latach 1939 – 1945 z powiatu sierpeckiego wywieziono 9372 osoby na roboty, natomiast stałego zamieszkania pozbawiono 5345 Polaków.
Pomimo przegranej kampanii wrześniowej w 1939 roku społeczeństwo Sierpca nie pogodziło się z okupacją i od pierwszych chwil przyjęło aktywną postawę wobec nowych władców kraju. Już jesienią 1939 roku w całym kraju zaczęły powstawać grupy i organizacje konspiracyjne o charakterze cywilnym i wojskowym, o rozmaitych celach i założeniach programowych. Powstające organizacje stanowiły często kontynuację przedwojennej działalności politycznej, społecznej, czy zawodowej.
Bohater ziemi sierpeckiej działalność konspiracyjną rozpoczął od słuchania radia londyńskiego. Sam Henryk przyznaje, że jego rodzina posiadała bardzo dobry aparat radiowy Philipsa. Początkowo wszelkie uzyskane wiadomości przekazywał ustnie. Ludzie spragnieni byli pocieszających wiadomości z radia, a Polska Organizacja Zbrojna (ΡΟΖ) prosiła o kierowanie nowości z radia do innych sąsiednich wsi. Początkowo Henryk Gutowski i jego bliscy robili ręczne notatki. W związku z ogromnym zaangażowaniem rodziny Gutowskich w tę sprawę, Niemcy zaczęli żywo interesować się ich poczynaniami. Zaczęto śledzić młodych kolporterów. Sam Henryk Gutowski w swoich notatkach przyznaje, że mimo to nadal słuchał radia, tylko bardzo ostrożnie. Podkreśla także, że ukształtowanie pobliskiego terenu (obszar pofałdowany przez doły po wykopanej glinie oraz pobliskie lasy) dawało łatwe schronienie wobec zbliżającego się niebezpieczeństwa. Często były dni, że schronienie znajdował we wsi Gortaty, w kwaterze Jaworowskich. Wkrótce jednak Henryk Gutowski i jego brat Feliks zostali zdemaskowani. W Gestapo w Płocku nie szczędzono im tortur i bicia. Spędzili tam trzy miesiące. Wówczas matka Henryka podjęła decyzję o sprzedaży konia i udało się jej wykupić synów za ogromną łapówkę pieniężną. Miało to miejsce w lutym 1940 roku. Miesiąc później cała rodzina Gutowskich została wysiedlona z cegielni do jednoklasowej szkoły w Borkowie. Dano im 20 minut na opuszczenie miejsca zamieszkania.
Chłopcy, aby zdobyć środki do życia, zgłosili się do pracy w fabryce cukierków. Właściciel tej fabryki, K. Iłowiecki, należał do tajnej organizacji AK. Henryk uważał, że obowiązkiem każdego Polaka jest obrona ojczyzny, dlatego też podjął decyzję o wstąpieniu do Polskiej Organizacji Zbrojnej. Przysięgę złożył w styczniu 1941 roku. przed Komendantem Kapitanem Mieczysławem Teodorczykiem (pseudonim „Roman”) przy świadku, którym był „Witold” Feliks Gutowski. Otrzymał wówczas pseudonim „Olgierd”. Od lutego 1942 roku ΡΟΖ weszła w skład Armii Krajowej. Henryk Gutowski został przydzielony do pracy w tajnej drukarni, mieszczącej się w domu rodziny Nowickich w Białych Błotach. Był to dowód niezwykłej odwagi, by pod okiem Niemców zajmować się drukowaniem gazetki o tematyce zachęcającej do walki z okupantem (a taka była „Polska Podziemna”), czy też drukowaniem dokumentów umożliwiających ucieczkę przed przymusowymi robotami i wywiezieniem do Niemiec, a nawet do obozów koncentracyjnych. Był za to jeden wyrok – kara śmierci.
13 stycznia 1942 roku, w czasie kolportażu „Polski Podziemnej”, został aresztowany przez żandarmerię niemiecką. W sporządzonym w maju 1999 roku. przez siebie życiorysie podkreślił, że jego trzem kolegom udało się wówczas zbiec. Żandarmi przewieźli go do posterunku w Sierpcu, przy ul. Narutowicza (obecna nazwa), gdzie został przesłuchany, a także bity i torturowany. Zapadła decyzja (telefonicznie z płockiego Gestapo), że ma być przewieziony do Płocka – było to zbyt duże przestępstwo, by rozpatrywać je w Sierpcu. W czasie wyprowadzenia z budynku żandarmerii w Sierpcu „Olgierd” brawurowo uciekł. Wyprowadzało go z sali przesłuchań do celi dwóch żandarmów. Więzień miał świadomość, co go tam czeka – nie miał więc nic do stracenia. Kiedy był na schodach, wyrwał się trzymającym go za ręce żandarmom, przewrócił ich i wybiegł z budynku. Na szczęście brama była otwarta. Biegł przez ulicę w dół skarpy, w kierunku targowiska, słyszał za sobą strzelaninę i wyzwiska. Ukrył się w pieczarze grobowej. Przebywał w tym schronieniu przez wiele godzin. Nocą przedostał się przemarznięty do szpiku kości, do Wilczogóry, gdzie u znajomych rodziny – państwa Śniechowskich – ukrywał się przez kilka dni, odzyskując zdrowie i siły. (Z pola należącego do tej rodziny Henryk po latach przywozi do Sierpca kamień – obecnie pomnik ofiar Katynia). Po wyjeździe z Wilczogóry ukrywał się na polecenie organizacji ΡΟΖ w miejscowości Mączewo koło Raciąża.
W tym czasie Henryk otrzymał lewą kenkartę (dowód osobisty) na nazwisko Jan Kowalski. Stąd został przekazany do Obwodu AK w Mławie. Tam, w miesiącu maju, w czasie nocy, w domu oficera Wojska Polskiego – pana Peszyńskiego przeżywa kolejny dramat. Henryk i N. Peszyński, spali z pistoletami pod poduszkami, gdy dwaj niemieccy żandarmi podeszli pod dom. Było bardzo niebezpiecznie. Niemcy wiedzieli, po kogo przychodzą, a na dodatek oficerski mundur. N. Peszyńskiego wisiał w pokoju na drzwiach. Gdy Niemcy weszli do pokoju, Peszynski rzucił krzesłem w okno, wybijając szybę. Henryk bez wahania skoczył przez okno w ciemność nocy. Za sobą słyszał strzały. Wpadł do rowu, mokry po szyję. Krzycząc: „Niech mnie zabiją, a nie dam się złapać!”, uciekał przed siebie. (Niestety N. Peszyński nie zdołał uciec, ślad po nim zaginął. Prawdopodobnie został zamordowany, ponieważ był oficerem Wojska Polskiego, AK-owcem i udzielał pomocy zbiegom. Późniejsze poszukiwania podjęte przez Henryka nie pozwoliły na odnalezienie tego człowieka).
W maju 1942 roku Henryk Gutowski znalazł schronienie we wsi Chotum, koło Ciechanowa. W tej wsi zatrzymał się na postój inspektor Komendy Okręgu III Mazowsze AK – K. Załęski, PS. „John” i on zaopiekował się bohaterem ziemi sierpeckiej. Do końca 1942 roku Henryk pracował w tej wsi, pomagając w gospodarstwie rolnym. W grudniu został powołany rozkazem kapitana Mieczysława Teodorczyka do podchorążówki w Warszawie. Zamieszkał u Kazimierza Iłowieckiego, który miał w Warszawie przy ul. Wiśniowej drugą fabrykę cukierków. Spotkał tutaj kolegów z sierpeckiego ΡΟΖ miedzy innymi: Zbigniewa Sikorskiego, Leona Domagalskiego, Mieczysława Chojnackiego, Juliusza Jeziorskiego i Stanisława Gumińskiego. W fabryce znalazł zakwaterowanie i schronienie. Henryk Gutowski i jego znajomi sypiali na stołach do produkcji cukierków, które były nawet podgrzewane. Tutaj otrzymał nowy dowód na nazwisko Romana Białobłockiego i do końca wojny występował pod tym nazwiskiem.
W Warszawie został powołany do konspiracyjnej podchorążówki a po jej ukończeniu w pierwszych miesiącach 1943 roku „Olgierd” został przeniesiony do Oddziału Specjalnego przy Obwodzie „Rajski Ptak” (Radzymin) dowodzonym przez sierżanta Józefa Walentego Marcinkowskiego, pseudonim „Wybój”.
Oprócz Polaków w oddziale Marcinkowskiego byli żołnierze z Francji, Włoch i Węgier. Henryk Gutowski brał udział w wielu akcjach dywersyjnych. W marcu 1943 roku brał udział w zniszczeniu akt niemieckiego Arbeitsamu w Wołominie, co uratowało wielu Polaków przed wywiezieniem do Niemiec na przymusowe roboty, bądź nawet do obozów koncentracyjnych. Zaś wiosną tegoż samego roku Henryk Gutowski zaangażował się w przejmowanie zrzutów amunicji z Anglii na Łąkach Majdańskich koło Wołomina. Bohater ziemi sierpeckiej dokonał także skutecznego zamachu na komendanta niemieckiej policji w Klembowie, niemieckiego naczelnika urzędu skarbowego w Radzyminie oraz dwojga agentów gestapo w miejscowości Ostrówek koło Radzymina. Z kolei w marcu 1943 roku w Brańszczyku (na trasie Wyszków – Ostrów Mazowiecka) wziął udział w zbrojnej zasadzce na żandarmerię niemiecką. Jednym z bardzo odważnych czynów był atak na żandarmerię w posterunku w Klembowie, podczas którego zginęło 22 żandarmów, a AK-owcy zdobyli dużo amunicji i trzy wozy pancerne. W lipcu 1944 roku w okolicy Cygowa Henryk Gutowski przygotował zasadzkę na oddział własowców. Ukraińcy stracili wówczas 30 żołnierzy. Niezmiernie ważną akcją, w której brał udział „Olgierd” była akcja „Burza”, która toczyła się od lipca 1944 roku. Podczas tego przedsięwzięcia oddział „Wyboja” ubezpieczał Sztab Podokręgu AK-Warszawa w miejscowości Dębniki. W czasie tej akcji oddział, do którego należał Henryk Gutowski został przydzielony do 32 pułku piechoty. Zadaniem pułku było zdobywanie podwarszawskich miejscowości takich jak: Wołomin, Radzymin, Tłuszcz i inne. Zadanie zostało wykonane, jednak bohaterowie nie mogli dostać się do Warszawy, ponieważ na prawym brzegu Wisły stacjonowała Armia Czerwona. Po jej wkroczeniu i zdobyciu Pragi wszystkie zdobyte miejscowości znalazły się pod nową okupacją. Zaczęły się aresztowania, przede wszystkim członków Armii Krajowej. Wielu wywieziono w głąb Rosji. Aby uniknąć aresztowania, Henryk Gutowski i kilku jego kolegów zgłosiło się na ochotników do Ludowego Wojska Polskiego. Urząd rekrutacyjny znajdował się w Dojlidach koło Białegostoku. Został skierowany do kompanii saperów III Pułku Piechoty I Armii WP, który stacjonował na Bródnie (dzielnica Pragi).
Henryk Gutowski brał także udział w wyzwoleniu Warszawy. Szedł szlakiem bojowym Wojska Polskiego na Berlin. Został ranny w walkach na Wale Pomorskim. Operowano go w rosyjskim szpitalu polowym. Na front już jednak nie powrócił, ponieważ uznano go za niezdolnego do walki. Każdy wciąż znał go jako Romana Białobłockiego. „Olgierd” bał się skutków ujawnienia swojego prawdziwego nazwiska. Wówczas uznał, że jedyną możliwością powrotu do prawdziwego nazwiska jest dezercja, czyli opuszczenie wojska. Wrócił koleją do rodzinnego Sierpca. Tutaj zgłosił się do Urzędu Bezpieczeństwa i już, jako Henryk Gutowski ujawnił swoją działalność żołnierza Armii Krajowej. Nie dało mu to jednak poczucia bezpieczeństwa. Wkrótce po powrocie do Sierpca, dowiedział się o udanej ucieczce na Zachód dwóch jego kolegów. Postanowił zrobić to samo. W drugiej połowie 1945 roku Henryk nawiązał współpracę z „Wybojem” i wstąpił do ROAK-u (Ruchu Oporu Armii Krajowej). W październiku tegoż samego roku mężczyźni wyruszyli do Zgorzelca, tam przekroczyli granicę, jednak niestety złapano ich w Goerlitz. Władze rosyjskie posądziły ich o szpiegostwo, Henryk Gutowski przebywał 2 miesiące w więzieniu, później został przekazany w ręce władz polskich, w Zgorzelcu. Po dwóch tygodniach aresztu opuścił więzienie, dzięki interwencji oficera LWP ze Zgorzelca, zaprzyjaźnionego z ciotką Henryka.
Po tych wydarzeniach Henryk odwiedzał rodzinę i znajomych w Wyszkowie, Olsztynie, Zgorzelcu. W tym czasie był poszukiwany przez funkcjonariuszy UB, którzy często nachodzili jego dom rodzinny, wiedząc, że od czasu do czasu akowiec odwiedza matkę. Wiążą się z tym dwa zdarzenia. Kiedyś w nocy Henryk był w domu, kiedy przyszli po niego funkcjonariusze UB. Na szczęście zaszczekał pies. Henryk zobaczył ich przez okno i schował się do łóżka pomiędzy siostry – Krystynę i Barbarę. Nie znaleźli go w domu. Oczywiście zbiegł natychmiast po odejściu funkcjonariuszy. Innym razem przyjechał na imieniny do siostry Krystyny. Było bardzo dużo młodzieży. Wszyscy dobrze się bawili. Krystynie Kalisz popsuł się pantofelek – odpadł obcas. Henryk chciał go naprawić. Udał się więc z butem do warsztatu na podwórku. W tym czasie funkcjonariusze UB podjechali samochodem. Kiedy tylko Henryk ich ujrzał, zaczął uciekać w kierunku lasu. Początkowo dowódca UB strzelał z pistoletu do Henryka, ale obawiając się „broni” w ręku AK-owca (myślał, że but jest pistoletem), zarządził odwrót. Krzyknął do kolegów: „Szkoda, że nie wzięliśmy ze sobą karabinu maszynowego, moglibyśmy go wtedy zastrzelić”.
W trosce o swoje bezpieczeństwo Henryk postanowił wyjechać do Świdnika, do koleżanki z Borkowa – Krystyny Ożarowskiej. Tam oboje dnia 26 października 1949 roku wpadli w zasadzkę i po aresztowaniu, jako groźni przestępcy, zostali przewiezieni do Warszawy. Półtora roku byli w Pałacu Mostowskich – siedzibie UB. Poddawani byli ciągłym przesłuchaniom i represjom psychicznym i fizycznym (tortury, stójki, nocne przesłuchania). Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie z dekretu sierpniowego o wymiarze kary dla faszystowsko – hitlerowskich zbrodniarzy skazał Henryka Gutowskiego w dniu 30 stycznia 1952 roku na karę śmierci. Przeniesiony został na ul. Rakowiecką do celi śmierci, w której przebywał przez pół roku, czekając w każdej sekundzie na najgorsze – wykonanie wyroku – egzekucję – śmierć. Cela śmierci była niewielką klatką z wodą na podłodze, o rozmiarach takich, że można było tylko w niej przebywać na siedząco – była za mała, aby móc się w niej położyć. Torturowano i przesłuchiwano Henryka w dzień i w nocy.
Dzięki staraniom rodziny prezydent Bierut zamienił Henrykowi Gutowskiemu karę śmierci na dożywotnie więzienie. Wówczas został przeniesiony do zakładu karnego we Wronkach. Kolejne siedem lat spędził w zakładzie karnym w Strzelcach Opolskich, gdzie zdawał egzamin dojrzałości. Skończył więc wykształcenie średnie rozpoczęte przed wojną w sierpeckim gimnazjum, w dniu 25 lipca 1964 roku Henryk Gutowski otrzymał telegram od adwokata, że Rada Państwowa skorzystała z prawa łaski i tegoż dnia powinien zostać zwolniony. Z nieznanych przyczyn wypuszczono go dopiero 19 sierpnia 1964 roku. Naczelnik więzienia poinformował bohatera, że za przedłużenie pobytu w więzieniu może żądać odszkodowania. Jednak Henryk Gutowski zrezygnował z powodu obawy, przed dalszymi konsekwencjami.
Tak więc od kary śmierci, poprzez wyrok dożywocia, po kilkunastu latach więzienia Henryk Gutowski uzyskał wolność, jednak pozbawiony został praw obywatelskich. Po transformacji ustrojowej w Polsce Henryk Gutowski zaangażował się w pracę społeczną. Zorganizował w Sierpcu Oddział Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, którego był wieloletnim prezesem. Z jego inicjatywy w mieście powstało wiele cennych przedsięwzięć o charakterze patriotycznym i historycznym, np. budowa „Pomnika Katyńskiego”, pomnika „Żołnierzom Września 1939 roku”, nadanie imienia Armii Krajowej Szkole Podstawowej nr 2 w Sierpcu, wmurowanie tablicy ku czci generała W. Andersa na budynku plebanii oraz tablicy poświęconej żołnierzom Armii Krajowej w kościele farnym, ufundowanie sztandaru Armii Krajowej. Za swoją pracę w konspiracji otrzymał wiele odznaczeń, m.in.; Zasłużony dla miasta Sierpca – 1993 rok, Sierpczanin Roku 1993, Krzyż Armii Krajowej – 1993 rok, Złoty Krzyż Zasługi -1995 rok, Brązowy Medal „Za Zasługi dla Obronności Kraju”, Krzyż Partyzancki, Odznaka Weterana Walki o Niepodległość – 1995 rok, Odznaka pamiątkowa „Akcja Burza”.
Do końca swoich dni Henryk Gutowski planował kolejne przedsięwzięcia dokumentacyjne i patriotyczne. Pokładał nadzieję w młodzieży, dlatego też chętnie współpracował i spotykał się z uczniami Zasadniczej Szkoły Zawodowej nr 1 oraz Szkoły Podstawowej nr 2 im. Armii Krajowej. Na wieczną wartę odszedł 1 lipca 2003 roku, po długiej chorobie.
Chociaż, często na skutek działania bliskich, śmierć zaglądała mu w oczy, a wizje tragicznych przeżyć towarzyszyły, na co dzień i wybaczył wszystkim swoim oprawcom, także tym z rodzinnego miasta. Nigdy nie chciał zemsty, nawet zadośćuczynienia. Kiedyś zapytany, co zrobi, jeżeli zobaczy przed sobą funkcjonariusza UB, odpowiedział: „przejdę na drugą stronę ulicy”. Nie chciał odwetu. Szukał spokoju i realizował swoje zamierzenia związane z zachowaniem pamięci o tych, którzy walczyli o wolność Ojczyzny. On sam całkowicie oddał się Ojczyźnie i był jej wierny
Autorzy: Magdalena Krajenta – grupa „Sierpczanie” z Liceum Ogólnokształcącego im. mjr Henryka Sucharskiego w Sierpcu.
Praca powstała w ramach projektu pn. „My dla regionu”
realizowanego przez Fundację Fundusz Lokalny Ziemi Płockiej „Młodzi Razem”
finansowanego ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego i Starostwa Powiatowego w Płocku.
2009
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours