Jak handlarki ukrywały cielęcinę w mleku i śmietanie
W całym kraju toczy się obecnie walka ze szkodnictwem gospodarczym. 18 lutego br. akcja kontrolna objęła m.in. powiat radzymiński. W akcji, oprócz przedstawicieli Ochrony Skarbowej i Centrali Mięsnej wzięli udział funkcjonariusze MO i ORMO — łącznie ok. 200 osób. Specjalny nacisk położono na wykrycie uboju nielegalnego.
Rzeźnik Panek był wyraźnie zaskoczony.
—Karta rejestracyjna? — zdana 1 lutego. — Skąd ma 100 kg mięsa? — kupił wczoraj wieczorem. — Dlaczego nie stemplowane?…
Nie spodziewał się rzeźnik Panek, że o godzinie 4 rano w Jadach złoży mu wizytę Ochrona Skarbowa w asyście milicji i ORMO. Ciekawe, czy też tylko on miał takiego pecha?…
Nie tylko.
Właściciel piekarni w Strachówce, Franciszek Śliwa, zabił ogromnego cielaka. Pół zdążył sprzedać Pankowi, a pół… zabrała milicja. Zabrała również kilka litrów samogonu i jego samego na przesłuchanie do komisariatu.
Na stacji w Tłuszczu wsiadała do pociągu, idącego do Warszawy, Czesława Gawlik z Rybienka. Nie dostała się jednak do wagonu, bo wiozła na sprzedaż 2 połówki cielęciny. Do winy się jednak nie przyznaje, mówi: co się panowie czepiacie? Potrzebne mi pieniądze na wesele, cielak jest mój, więc go zabiłam i sprzedaję, co komu do tego. A zresztą, czy to ja jedna?
Telefon posterunku MO w Tłuszczu dzwonił bez przerwy.
— Tu gmina Małopole. Grupa I wiezie na punkt zborny 200 kg mięsa i 50 litrów samogonu.
— Mówi Klembów. Zajęliśmy 120 kg wieprzowiny, 20 litrów bimbru, prowadzimy 7 zatrzymanych.
— Tu grupa IV. Koło Wołomina samochody nasze ugrzęzły w błocie. Do celu musieliśmy dotrzeć pieszo, bo nawet furmanką nie można było przejechać. Złapaliśmy kilka handlarek. Cielęcinę ukrywały w mleku i śmietanie.
Gdy wszystkie grupy operacyjne spotkały się znowu w Radzyminie, było już ciemno. Akcja trwała 15 godzin. Spisano 60 protokołów. Skonfiskowano ok. 800 kg mięsa cielęcego i wieprzowego. Kilkanaście osób wzięto na przesłuchanie.
Franciszek Śliwa nie przyznaje się do winy. Cielaka zabił, owszem ale na własny użytek. To chyba wolno. Pół zatrzymał dla siebie, a pół oddał kuzynce.
— Nie wie, że „wsypał“, go już rzeźnik Panek.
We wszystkich niemal zeznaniach powtarza się jedno: nie wiedziałem, a zresztą czy to ja tylko? O to właśnie chodzi, że nie tylko Panek, Śliwa i Gawlikowa trudnią się ubojem nielegalnym. Zajmuje się tym co drugi mieszkaniec Rybienka i Jadowa, a co czwarty całego powiatu radzymińskiego. „Czarny rynek“ warszawski jest bardzo chłonny, spekulanci chcą zarabiać. Rzeźnicy i handlarze prowincjonalni, których „działalność“ została zahamowana przez zorganizowaną akcję skupu żywca, usiłują robić interesy na niewiedzy, a czasem lenistwie chłopa: „przy biciu legalnym w rzeźni trzeba podatek płacić, jeszcze powiedzą, że cielak chory albo za młody, a zresztą kto tam wiedział, że w listopadzie (ub. r.) wydano zakaz bicia cieląt“ .
To się jednak musi zmienić i zmieni się. Chłopa trzeba uświadamiać a spekulantów karać.
M. SOBIESKA
Trybuna Ludu
1949.02.21 nr 50
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours