Dzisiaj Radzymin posiada domów ze 200, (w tem kilkanaście murowanych), mieszkańców zaś do półsiódma tysiąca, (w tem prawie 2/3 żydów). Jest on połączony z Warszawą drogą bitą, zbudowaną więcej niż przed laty 70, a od lat 5 jest połączony i, pierwszą w naszym kraju, kolejką podjazdową marecką, ułożoną na jednej stronie tej samej drogi bitej, a stanowiącą prywatną własność Towarzystwa Akcyjnego, którego głównym akcyonaryuszem jest obywatel miasta Warszawy, pan Julian Różycki. Kolejka odchodzi stąd do Warszawy osiem razy dziennie, a cała podróż trwa nieco więcej, niż godzinę. Słusznie tedy mieszkańcy Radzymina uważają dzisiaj Radzymin za przedmieście Warszawy.
Dojeżdżając letnią porą do miasta z Warszawy, spostrzegamy po lewej stronie szosy kilka najładniejszych w Radzyminie domów; domy te toną w zieleni drzew i ogrodów, z których ostatni, tuż pod samem miastem, był niegdyś własnością O. Antoniego. Po prawej stronie szosy rzuca się w oczy naprzód skromny kościółek ewangelicki, a przy samym jej końcu, tam, gdzie stacya kolejki, ów wspomniany przez Echard’a, starożytny, wspaniały i rozległy, bo przeszło całą włókę obejmujący, park. Park ten oraz wysokie topole po obu stronach szosy zasłaniają widok na miasto. Przezierają się przez nie tylko wieże kościoła parafialnego, dawny Instytut i dawny szpital. Toteż Radzymin najlepiej się przedstawia z północy, od strony Wyszkowa (odległego stąd o 26 wiorst i połączonego przed 4-ma laty z Radzyminem jedną z najlepszych w kraju naszym dróg szosowych), i z południo-zachodu, ze strony wsi Aleksandrowa. Obydwa rynki i kilka ulic są już zabrukowane, nadto, dwie ulice wysadzone po obu stronach drzewkami. Z czasem i reszta miasta ma być zabrukowana i zadrzewiona, a całe miasto połączone telefonem, którego stacya centralna mieściłaby się w biurze powiatu.
Ozdobą miasta, prócz parku, jest i kościół. Przed 8-miu laty, dzięki staraniom miejscowego proboszcza, dziekana i kanonika, ks. Teofila Kozłowskiego, jako też dzięki energicznym zabiegom posiadającego wielkie zaufanie u okolicznych włościan, kupca i obywatela tutejszego, p. Józefa Łagowskiego, dawny kościół, wzniesiony przez księżnę Eleonorę Czartoryską, został kosztem parafian znacznie powiększony, rzec można, że został z gruntu przebudowany. Mamy więc teraz nader obszerny kościół w stylu romańskim, o trzech nawach ze sklepieniami i o dwóch wysokich wieżach. Wewnątrz nie je st jeszcze kościół zupełnie wykończony. Prócz portretu biskupa płockiego, Kazimierza, w kościele radzymiriskim zwraca uwagę umieszczony po lewej stronie wejścia do prezbiteryum nagrobek z białego i czerwonego marmuru księcia Edwarda Lubomirskiego, dłuta pana Bolesława Syrewicza. Zwłoki księcia oddawna spoczywają w podziemiach kościoła, nagrobek zaś wykonany został w r. 1889 z inicyatywy ks. kanonika Kozłowskiego i przez wdzięczność za pomyślne zdjęcie katarakty z obu jego oczu, uskutecznione w Instytucie Oftalmicznym imienia księcia Lubomirskiego w Warszawie.
Pan Władysław Rawicz po objęciu na własność dóbr Radzymińskich przystąpił przedewszystkiem do uregulowania serwitutów, które były tutaj nader uciążliwe. Tak mieszczanie jak i włościanie należących do dóbr wiosek mieli prawo pasać na gruntach dworskich do 300 sztuk bydła, a zarazem zbierać w lasach dworskich gałęzie, spadłe z drzew, na opał, oraz brać budulec na naprawę. Za zrzeczenie się tych praw każdy z mieszczan i włościan otrzymał pewną ilość ziemi, to też obszar dóbr Radzymińskich po zupełnem uregulowaniu serwitutów prawdopodobnie zmniejszy się znacznie, wartość jednak majątku nic na tern nie straci, a nawet zyska, gdyż pomijając już to, że właściciel Radzymina nie czuł się panem u siebie, serwituty owe niejednokrotnie bywały powodem bardzo poważnych zatargów pomiędzy ludem a dworem.
Następnie, i wspaniały park dworski, na zwiedzanie którego właściciel chętnie udziela pozwolenia, dawniej wielce zaniedbany, został w części uporządkowany. Kanały i stawy, które zawierały zepsute wody, zanieczyszczone stosami gnijących części roślinnych, wyszlamowano, przeprowadzono kilka nowych alei, przerzucono przez kanały nowe mostki, ustawiono w parku ławeczki i krzesła, ułożono cementową posadzkę do gry w lawn tennis, a wreszcie, u wjazdu do prześlicznej alei topolowej, która od strony szosy warszawskiej prowadzi do dworu, wzniesiono ozdobną bramę drewnianą. Zwiedzający park podziwiać mogą: wysmukłe sosny amerykańskie (podobno najstarsze w kraju, z Ameryki przez księżnę Czartoryską na okrętach sprowadzone), dalej odwieczne jesiony, graby, wiązy, świerki, jawory, akacye i dęby. Łączący się z parkiem duży ogród owocowy i warzywny oraz oranżerya zostały również uporządkowane, a stojący tu dwór, to jest, mieszkanie właściciela, połączony z Warszawą telefonem.
Pomocą w regulowaniu serwitutów i przeprowadzaniu melioracyi byli właścicielowi dóbr panowie: Julian Kostrzębski, zarządzający interesami dóbr i Józef Zdzitowiecki, zarządzający ich częścią gospodarczą.
Na przyszłość właściciel Radzymina nosi się z myślą przeprowadzenia odnogi kolejki mareckiej do odległego o wiorstę folwarku Aleksandrowa: folwark ów z młodym i pięknym laskiem sosnowym dobrze nadawaćby się mógł na letnie mieszkania. W drugim folwarku, Mokrem, ma być urządzone wzorowe gospodarstw o rybne.
Pan Władysław Rawicz zwrócił uwagę na to, że należałoby podjąć starania, by budynek po b. Instytucie nauczycieli elementarnych przeszedł napowrót do swego właściciela, to jest, do ministeryum oświaty. Gdyby starania uwieńczył pomyślny skutek, w tedy w Radzyminie o wiele łatwiej powstać by mogła jakakolwiek szkoła średnia, bądź to rzemieślnicza, bądź techniczno-przemysłowa, bądź też rybacko-rolnicza, a za jej założeniem przemawiałyby i tańsze warunki u trzymania i blizkość oraz dogodna komunikacya z Warszawą, zapewniająca szybko wszelką niezbędną pomoc naukową. Nadto, mamy wszelkie dane po temu, że Radzymin z czasem dzięki blizkości Warszawy i tańszym środkom utrzymania, stać się może miejscem zamieszkania dla średnio zamożnych rodzin z Warszawy, głównie emerytów (był on już takiem miejscem), albo li też stanie się miejscem większego i drobnego przemysłu. O tem świadczą powstałe w Radzyminie w ciągu lat ostatnich: olejarnia, cegielnia, browar, maleńka fabryka wyrobów żelaznych, oraz zwiększająca się stale liczba rzemieślników , przeważnie szewców, zdunów i garncarzy. Garncarze tutejsi, zawdzięczając obfitej ilości gliny i wielorakim jej gatunkom, prócz zwykłych naczyń gospodarskich wyrabiają i przedmioty ozdobne, jak oto wazony do kwiatów, karafki, popielniczki i t. p. z ornamentami, które pod względem estetycznym mogłyby wytrzymać wszelką krytykę. Przemysł ten jednak rozwija się słabo i wymaga pewnego poparcia. Toteż dobrze by było, by Sekcya ludowa w Warsz. Tow. popierania rosyjskiego przemysłu i handlu raczyła zwrócić nań uwagę i wzięła ów przemysł pod swoją opiekę.
Że miasto i pod względem życia społecznego postępuje naprzód, tego dowodzą powstałe w Radzyminie w ostatnich latach dwie instytucye. Z zapoczątkowania wymienionego już przez nas kupca i obywatela tutejszego, pana Józefa Łagowskiego, założone zostało w Radzyminie w końcu roku 1900 Towarzystwo Pożyczkowo-Oszczędnościowe. W początkach miało ono członków tylko 40 z kapitałem 1000 rubli; w roku bieżącym ma już członków 150 z kapitałem zakładowym 4250 rubli. Pożyczek w roku 1901 wydała kasa Towarzystwa na sumę 1200 rubli, w roku 1902 — na sumę 6700 rubli, a w roku 1903 — na sumę 11600 rubli. Towarzystwo to jest prawdziwem dobrodziejstwem dla rzemieślników radzymińskich, których liczba, jak nadmieniliśmy, stale się zwiększa, lecz nie na tyle, by mogła doprowadzić do wytworzenia się cechów. Cech bowiem, według najnowszych przepisów ustawodawczych, może powstać tylko tam, gdzie znajdzie się przynajmniej 10-ciu wykwalifikowanych majstrów danego rzemiosła. Towarzystwo Pożyczkowo-Oszczędnościowe Radzymińskie tak, jak i wszelkie tego rodzaju instytucje, posiada Radę i Zarząd z wyborów. Prezesem Rady Towarzystwa jest miejscowy sekretarz hypoteczny, pan Bolesław Frejtag, a członkami jej są panowie: Józef Łagowski, Władysław Gorta, Stanisław Szymankiewicz, Antoni Dudziński i Józef Siwicki. Prezesem Zarządu jest pan Julian Frydrychewicz, a członkami, panowie: Czesław Łagowski i Tomasz Gorta.
Druga instytucya o charakterze społecznym powstała w Radzyminie w jesieni r. 1902 z inicyatywy burmistrza miasta, p. Stefana Kęsickiego. Jest nią Radzymińska straż ogniowa ochotnicza. Prezesem Zarządu straży w roku ubiegłym ponownie został z wyborów taksator szacunkowy ubezpieczeń od ognia w pow . Radzymińskim, pan Antoni Gostkowski, członkami panowie doktor Eugeniusz Kloc i Julian Frydrychewicz, a ich zastępcami panowie: Klemens Cieślik i Franciszek Orczykowski. Do komisyi rewizyjnej powołano jako członków, panów: Józefa Ciesielczuka i Stanisława Szymankiewicza, a jako zastępcę, pana Józefa Wieczorkiewicza. Zarządzającym majątkiem straży został ponownie pan Józef Łagowski, w reszcie, naczelnikiem straży wybrano pana Franciszka Błońskiego, jego pomocnikiem, pana Czesława Łagowskiego, a oddziałowymi panów: Tomasza Gortę, Pawła Lisieckiego i Zygmunta Kaczyńskiego. Radzymińska straż ogniowa ochotnicza wielokrotnie niosła już nader skuteczną pomoc w przypadkach pożarów tak w samem mieście, jako też i w jego okolicy, a i pod względem towarzyskim rozwija się ona coraz bardziej. Z łona swych członków wytworzyła sobie w cale niezłą orkiestrę, z którą urządziła dla swych członków i gości przez nich zaproszonych kilka wieczorków tanecznych. W ogóle straże ogniowe w małych miasteczkach poza wielce humanitarnym celem, dla którego się organizują, mogą mieć jeszcze inne, wysoce kulturalne, znaczenie, prócz bowiem wieczorków tanecznych mogą one urządzać i wieczorki instrumentalno-wokalne, deklamatorskie itp., a przez to w pływać na rozwój życia towarzyskiego w kierunku wielce pożądanym.
W danej chwili projektuje się w Radzyminie i trzecia instytucya o charakterze społecznym, mianowicie, ochronka dla dzieci. Inicyatorami tego pożytecznego projektu są: obecny wikaryusz parafii Radzymińskiej, ks. Zefiryn Kutowski i współwłaściciel młyna parowego na Pradze, a zarazem obywatel miasta Radzymina, pan Julian Frydrychewicz. Mają oni już przyrzeczony od dziedzica dóbr Radzymińskich plac pod budynek ochronki, fundusz zaś na jej wybudowanie i utrzymanie myślą zebrać drogą składek prywatnych.
Radzymin, jako miasto powiatowe, posiada władze sądowe i administracyjne, to jest, posiada: sądy pokoju i gminny, następnie, sekretaryat hypoteczny, kancelaryę rejentalną, bóżnicę, aptekę, stacyę pocztowo-telegraficzną, trzy restauracye oraz hotel, a wreszcie, szkołę elementarną, która niebawem ma być zamieniona na dwuklasową. Wskutek nadania Radzyminowi w r. 1785 przez króla Stanisława Augusta targów w każdą środę, co tydzień, weszło w zwyczaj, że jarmarki prawie niczem się tutaj nie różnią od targów. Następują one po sobie kolejno, co dwa tygodnie. Jarmark nazywa lud „wielką środą”, a idący po nim na drugi tydzień targ „małą środą“. Różnica pomiędzy „wielką środą” a „małą” polega na tem, że w pierwszą lud przypędza na sprzedaż bydło i trzodę chlewną, gdy w „małą środę” tych artykułów dowozu nie mamy. Poza tem tak na jarmarkach jak i na targach, głównymi artykułami przywozu są rozmaite gatunki zboża: żyto, pszenica, jęczmień i owies, dalej, kartofle, jarzyny i owoce, w reszcie wszelkiego rodzaju nabiał: mleko, śmietana, masło, ser, jaja. W zamian za to lud zaopatruje się w gotowe ubrania i obuwie (wyrób krawców i szewców tak miejscowych jak i przyjezdnych), we wszelkie tak zwane towary bławatne, wreszcie, we wszelkie sprzęty i potrzeby gospodarskie, oraz w naczynia kuchenne. Prócz zwykłych drewnianych skrzynek, szaf, łóżek, stołów i krzesełek, wytwórcy z pod Ostrołęki dowożą tu niekiedy oryginalne, niezmiernie lekkie, plecione z drzewa i bardzo tanie, bo po 20 kop. sztuka, krzesełka i kanapki. Artykułami wywozu są nadto rozmaite produkty spożywcze, jako to: sadło, słonina i inne wyroby rzeźnicze, następnie, herbata, kawa, cukier i pieczywo. Na tak zwanych „tasach“ czyli namiotach dostrzegamy paciorki, koraliki, obrazy i obrazki, wreszcie, książki do nabożeństw a oraz pewne inne, bardzo tanie, ale jak o tem sądzić można z tytułów (jak np. Senniki lub obliczone na sensacyę powieści i romanse w rodzaju takich, jak np. „Siedmiu mędrców”, „Lampa Aladyna”, „Kartusz, sławny bandyta włoski” i t. p. mało lub wcale dla ludu niepożyteczne, książki i wydawnictwa.
Największe jarmarki i targi bywają na jesieni i w zimie, najmniejsze, na wiosnę i w lecie, w porze robót w polu. Zakupy na targach i jarmarkach robią nie tylko mieszkańcy miasta, ale i mieszkańcy odległych stąd o jakie 7 do 10 wiorst, jadąc w stronę Warszawy, licznych cegielni i wielkiej przędzalni w Markach. Letnią porą spotkać możemy na targach i sporo letników z poblizkich letnisk: Czarnej Strugi, Nowej Wsi (własności doktora Koralkiewicza) i innych.
Ciekaw e i pod względem społeczno-ekonomicznym bardzo pouczające mogłoby być obliczenie, ile też obrotu przynosić może każdy taki targ lub jarmark, jest to jednak dość trudne zadanie, to też o rozwiązanie go dotychczas nikt się nie pokusił. Przypuszczać tylko można, że obrót każdego jarmarku dosięga mniej więcej sumy 5000 rubli.
Prócz targów i jarmarków, w poniedziałki i czwartki, co tydzień, przez cały okrągły rok, główny rynek radzymiński pod wieczór napełnia się mniejszą lub większą ilością wozów, naładowanych słomą. Słomę tę okoliczni włościanie wiozą na sprzedaż do Warszawy, a handel ów słomą stanowi w ich budżecie rubrykę dość poważną, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że za każdy taki wóz słomy otrzymują oni w Warszawie od 10 do 20 rubli.
Raz na rok, w dzień Przemienienia Pańskiego, dn. 6 sierpnia, obchodzony bywa w Radzyminie uroczyście wielki odpust. Zazwyczaj już w przeddzień odpustu zaczynają się nań zjeżdżać mieszkańcy nawet bardzo odległych stąd okolic, a w sam dzień odpustu liczba przyjezdnych dochodzi do kilkunastu tysięcy. Wtedy podziwiać możemy różnorodne stroje ludowe, w tedy słyszeć możemy rozmaite gwary, w tedy zjawiają się tutaj huśtawki, karuzele, młyny dyabelskie, a liczba „tasów “ z paciorkami, obrazkami i koralikami, jakoteż liczba namiotów z pamiątkowymi kubkami, szklankami i t. p. przedmiotami, oraz z piernikami i innemi łakociami w rasta niepomiernie.
Że zjazd pątników na odpust w Radzyminie bywa tak liczny, przypisać należy legendzie, według której bardzo dawnym i czasy miała się tutaj objawić Matka Boska. Miejsce, na którem się to stać miało, odległe na północo-zachód od miasta, o jakie mniej więcej pół wiorsty, nazywa lud miejscem „Zjawienia”, a i ulica w mieście, która do tego miejsca prowadzi, nazywa się także ulicą „Zjawienia”. Na samem miejscu „Zjawienia” pośród lip, akacyi i wierzb stoi maleńka drewniana kapliczka, wewnątrz której znajduje się studnia. Podczas odpustu lud licznie zwiedza to miejsce, jedni się modlą, gdy inni, z cierpieniami wewnętrznemi, piją ze studni wodę, lub też, chorzy na oczy, przemywają je sobie, wierząc w to mocno, że woda ta z cierpień ich wyleczy, lub też nadwerężony wzrok poprawi.
By obraz przeszłego i obecnego stanu miasta Radzymina był, o ile można, zupełny, wspomnimy na ostatku w kilku słowach i o warunkach higienicznych miasta. Rzeczka Struga, zwana inaczej Rządzą, przepływa w odległości półtory wiorsty od miasta, na gruntach wsi Dybowa i Mokrego. Radzymin więc nie posiada wody bieżącej, nie posiada tedy i kąpieli. Wodę dostarcza mu kilkadziesiąt studzien prywatnych i cztery ogólne. Woda to przeważnie
twarda, a w jednej tylko ze studzien ogólnych zawiera ślady żelaza, więc z niej nader smaczna.
Sposoby usuwania nieczystości z domów i podwórz, tak samo, jak wogóle we wszystkich prawie naszych miasteczkach, bardzo wiele pozostawiają do życzenia. Pomimo to epidemie cholery albo omijały miasto, albo przebiegały w postaci wielce łagodnej. I inne choroby zakaźne zdarzają się w Radzyminie dość rzadko. Ale za najpoważniejszy dowód zdrowotności Radzymina poczytywać można fakt, że spotykamy tu zarówno pośród ludności chrześcijańskiej, jakoteż i pośród ludności żydowskiej, stosunkowo bardzo znaczną liczbę osób długowiecznych, to jest, osób, sięgających 80, 90, a nawet i wyżej, niż 90 lat, życia.
Radzymin – miasto powiatowe gub. warszawskiej
Od czasu jego założenia aż do dni naszych
Stanisław Łagowski
1905
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours